Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Samotni we troje


Vegga

Rekomendowane odpowiedzi

Siedzę w knajpie, tej jednej z niewielu, która ma duszę, która kiedyś teatrem była i która na moment nim bywa jeszcze czasami. Sięgam po kolejnego papierosa, chociaż nie trzymałam ich w dłoniach już blisko dwa lata. Niepohamowana wręcz ochota - co zrobić? Zapadam się w kanapę, ciało wbijam w zakurzoną tapicerkę, w kącie stoi stary rower, pewnie rekwizyt.

- No to słuchaj Vegga, bo ty chyba nie rozumiesz.
- No słucham. – Odpowiadam spokojnie Czarnej, odpalając papierosa.
- To jest tak, siedzisz powiedzmy w tej knajpie i przy tamtym stoliku siedzi paru facetów, no nie? – Ruchem głowy wskazuje stolik, przy którym owi potencjalni faceci mieliby siedzieć.
- No.
- Siedzą. I nagle wśród nich widzisz właśnie tego. Który patrzy się na Ciebie i w tym momencie Ty wiesz, że nie kto inny tylko on. Tylko. Patrzy się w tak magnetyczny sposób, że Ty nie widzisz już niczego ani nikogo, bo widzisz tylko jego, a on widzi tylko Ciebie i nic nie jest ważne. Nie wiem czy masz ciarki, czy nie, czy się uśmiechasz czy nie i czy robi Ci się gorąco, czy może się rumienisz, ale wiem że wtedy się po prostu wie. – Czarna upiła łyk piwa. – To nie jest racjonalne, kurwa, ja wiem że nie. Bo gdyby mój Michał się dowiedział co ja czuję do Kazika to sajgon jak cholera, ale co z tego?
- Czarna, ale Ty z Michałem z serca, czy z rozumu?
- No właśnie widzisz z serca. I ja też nie wiem jak to się dzieje. Patrz, stałam wtedy na tym meczu, wokół mnie tabuny, rozumiesz - tabuny facetów. Wysokich, niskich, przypakowanych, łysych, chudych, przystojnych i okropnych. I nieważne, że tabuny, ważny był ten jeden Kazik w tym obleśnym białym t-shircie z różowymi lamówkami i w rozwalonych adidasach. Nie wiem co mną trzepnęło, ale to było na tyle silne, że nie mogłam, po prostu nie mogłam, oderwać od niego wzroku. Ni cholera. Stałam i świdrowałam go spojrzeniem. Wokół wszystko krzyczało, darło się, wirowało i podniecało a ja stałam jak zahipnotyzowana.

Spojrzałam na Czarną - nerwowo obracała nie zapalonego papierosa w szczupłych palcach. Miała rumieńce? Tak mi się wydaje, choć nie jestem pewna, za ciemno by to stwierdzić. Ale Czarna nigdy się nie rumieni. Barman zabrał puste szklanki.

- Jeszcze coś będzie?
- Trzy duże. – Rzuciłam machinalnie. – Dobra, kontynuuj. – Przeniosłam spokojne spojrzenie na Czarną.
- Czekaj – powiedziała, zapalając papierosa. – No i wiesz, stoję tam tak... – Wypuściła dym z ust. – A on nagle spojrzał na mnie i jak gdyby nigdy nic mówi mi „Cześć”. Zwyczajnie, po prostu, najnaturalniej na świecie. Czujesz? Ja wtedy albo nie czułam nic albo czułam cały świat. Ale wymamrotałam mu te „cześć”, chyba na wpół nieprzytomna.

Roześmiałam się.

- I wyszłam z nim z tego meczu. – Podsumowała. – W połowie. Rozumiesz, wyszliśmy bez słowa. Słuchaj, Arturowi, kumplowi z którym poszłam – Wtrąciła. – Szczęka opadła do samej kurwa ziemi, a ja se normalnie wyszłam. No ale to nieważne co Arturowi. Bo ja byłam z Kazikiem. – Zaciągnęła się powoli. – Spędziłam z nim kilka nocy i ja wiem, że za jeszcze jedną taką pół życia bym oddała. Dosłownie. Nie wiem czemu. To jest tak cholernie nieracjonalne, że aż boli. Przecież on siedzi w więzieniu i nawet nie jest w moim typie, w ogóle to jakiś margines społeczeństwa. Nie wiem co mnie porąbało. – Przerwała na moment. – Gdyby powiedział, że mu zależy, możesz mnie rozumieć albo i nie, ale uwierz – gdyby tak powiedział rzuciłabym wszystko. Bezwarunkowo wszystko. Wiesz, dzwoni do mnie czasem stamtąd. Przyjedzie teraz na dwa dni. I już rzuciłam - skłamałam Michałowi, że wyjeżdżam do rodziny. Uwierzył. Pojedziemy do Kazika. Potem nie będę potrafiła się otrząsnąć, ale nie szkodzi. – Upiła łyk piwa. - Zostały mu w tym więzieniu jeszcze dwa lata.
- Czekasz? – Zapytałam spokojnie.
- Nie wiem. – Odparła po chwili namysłu. – Nie wiem Vegga. Boję się.
- A co z Michałem?
- Trudne pytania zadajesz. Nie wiem. Nie wiem co z nim i co ze mną. Po prostu nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie to brakuje mi na "Prozie" takiego działu: "Warsztat" (jak na "Poezji") - bo wrzuciłam tu ten tekst sama do końca do niego nie przekonana, bardziej ciekawa opinii niż pewna jakiejś tam jego wartości. No i tych opinii się doczekałam, ale zupełnie rozbieżnych;) Nie wiem, zostawię na razie ten tekst, a kiedyś do niego na pewno powrócę na chłodno i z dystansem, którego brakuje mi teraz - wtedy go trochę podrasuję.
A Basi i Adamowi dziękuję za poświęcony czas:) Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie za bardzo jest co oceniać
dobrze się czyta, płynnie (dla mnie dialogi to czarna magia, a tu bardzo naturalnie i prosto; jestem pod wrażeniem) oprócz tych dwóch przekleństw - nie pasują mi, ale może dlatego, że za mało wiem o bohaterkach
może mylne mam wrażenie, ale ironiczne to jest (?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wędrowiec.1984 Nie ukrywaj się, za tym słówkiem, to marna sztuczka

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Była bajka, teraz proza, Dobry był ten „nasz” gospodarz, Dbał o szczęście swoich krów, Takich chyba nie ma już. Wypędzał na łąkę śliczną, Dbał o ich „formę psychiczną”. Nawet kupił dla nich byka, Po to tylko, by je… kochał. I pozwalał małym szkrabom Przebywać ze swoją mamą. Więc biegały tam na łące, Gdzie motylki i gdzie słońce, Mogły mleko ssać swej matki, Psocić, skakać i jeść kwiatki. Inne dzisiaj są warunki, Inne rządzą dziś rachunki. Najważniejszy zaś warunek, Najważniejszy zaś rachunek, Fakt to smutny, nie komiczny, Rachunek ekonomiczny. Dzieci matek swych nie znają, Bo je zaraz „odsadzają”. Już nie skaczą, nie brykają, W klatkach, same, zamykają. Mlekiem sztucznym, z wiader poją, Odchowują... potem doją. Dzisiaj przychód ma znaczenie, Szczęście krów, dziś nie jest w cenie. Stąd wydajność, więc laktacja, Stąd też ta inseminacja. Geny muszą być najlepsze, By podołać tej poprzeczce. Wszystko działa, jak w fabryczce, Nie ma miejsca...na krów szczęście. Nowoczesne dziś obory, I wygody i sensory, same krowy decydują, Kiedy jedzą, kiedy żują, Same też, gdy chcą się poją, Nawet same dziś... się doją! Wszystko ładnie funkcjonuje, Ale czegoś tu brakuje. Gdzie podziała się ta łąka? Ta, gdzie słychać śpiew skowronka, Ta, gdzie cielęta hasały, I motylki tam fruwały. Ta, gdzie byczek był rasowy, Co tak kochał wszystkie krowy. Takiej łąki dzisiaj nie ma, Powie ktoś, ”to jakaś ściema”, Fakty wierzcie mi, nie kłamią, Krowy tego dziś nie znają. Nawet słońca dziś nie widzą, Chyba, że gdzieś tam, za szybą. Jakie smutne to… o Boże! Całe życie być w oborze. A gdy w krowie coś szwankuje? Nikt się tym dziś nie przejmuje. Więc przychodzi życia finał… W cenie dziś jest... wołowina. Nim zamówisz więc stek krwisty, Niech popłyną ci te myśli, Niech pomyśli twoja głowa, Jakie życie miała krowa, Nim trafiła na twój talerz, Byś się mógł do syta najeść. Ile bólu, ile męki, Ją spotkało „nie z twej ręki”. Nim wypijesz szklankę mleka, Nim zjesz jogurt, trochę serka, Nim chleb masłem posmarujesz, Pomyśl, myśleć chyba umiesz? Gdzie są te małe cielęta? Takie słodkie ich oczęta, Czy wesołe są, czy smutne? Czeka je… życie okrutne! Nie ma miejsca tam na szczęście, Nie ma na „ludzkie” podejście. Dziś wydajność i laktacja, Taka... z człowiekiem relacja. Trybem być w „ludzkiej” fabryce, Nawet nie masz prawa krzyczeć. Tak wygląda dzisiaj „bajka”, Taka dzisiaj to „SIELANKA”.
    • @beta_b Jak każdy człowiek cię potrzebuję ale dojrzałam, innaczej czuję.Czy to jest hańbą o Wielki Boże?Mam wciąż szacunek i o to proszę.Ps …czyli więcej sporów się zapowiada-:)Fajny wiersz! Brawo!
    • Witaj - Ale i Ciebie się bać przestałam. - ja też Boga się nie boje -           - ciekawie dziś piszesz -                                                                            Pzdr.zadowoleniem.
    • @MIROSŁAW C. Strasznie fajne, potem powrócę, ßczególnie do tego "roz-począł się". Pozdrawiam :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...