Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

brązorzęsiste wodogrzmoty
w fizjonomicznych korytach
strumyczkami soli

na powierzchni pergaminu
kropliście
niczym ciche pizzcato
w zimowym largo Vivaldiego

ślad stalówki
stonożnym słowotokiem
w kałużystym atramencie

alirycznie literuję goryczą

nasze...

rozmagnesowanie

Opublikowano
brązorzęsiste wodogrzmoty
w fizjonomicznych korytach


brzmi to trochę jak pełen dramaturgii opis rozwolnienia ;)

A tak całkiem serio, razi mnie trochę podniosłość całego tekstu. Jest tu co prawda pewna swoboda w operowaniu „trudnym słownictwem”, swoboda, która nie razi, ale też nie przekonuje. Kończysz tak prosto, łagodnie, że efekt zderzenia (nawet jeśli celowego) robi co najmniej dziwne wrażenie. Niby jest Vivaldi, niby jest usprawiedliwienie, nie mniej- czytywałem Cię w lepszej formie.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie

Fei
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



najgorsze jest to że jak człowiekiem podczas pisania rządzi serce a nie umysł, to przeważnie teksy są średnio -średnie dla czytelnika, a idealne dla autora

dzięki za odwiedziny i ślad

nisko się kłaniam i pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



a ja bym potańczył demonicznie współczesne choreografie

uśmiechem po sobotniej imprezie
nisko się kłanaim i pozdrawiam

Człowiek zatańczy dwa kawałki i teraz T. M. ciągle demony widzi, ha,ha,ha :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki za opinie ,tekst jest prostu tylko trza włączyć Vivaldiego largo zimowe i już wszystko się rozjaśni

dzuięki za odwiedzinki

Włączyłem, działa!

super o to chodziło

nisko się kłaniam i pozdrawiam
Opublikowano

Maćku, prześlicznie napisany, tak osobiście. wyczuwa się nostalgię, smutek. przypomina mi się powieść Finna Aleaesa "Musica", której to główny bohater grał na fortepianie. wszystko w odniesieniu do fascynacji niesamowitą kobietą. polecam :)

pozdrawiam serdecznie Espena Sway :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Simon TracyNawet bardzo dobry utwór! 
    • @Berenika97 Napisałem ten wiersz gdy miałem 17 lat i byłem absolutnie zafascynowany Goethem i Werterem. Przez wiele lat to była moja ukochana książka. Dziś jestem po drugiej stronie barykady poetyckiej i życiowej, ale to był całkiem dobry utwór w moim dorobku
    • @Simon Tracy Kontynuacja równie mocna. Loch Neufchatel oddany z całą jego grozą - szczury, słoma sklejona odchodami, a w tym wszystkim pojawia się zakonnik-kastrаt z falsetem. Ten kontrast między brudem a "pogodą ducha" - znakomity. Narrator wciąż gra "marny teatrzyk", zakonnik dziwnie spokojny... Czuć, że to dopiero początek czegoś większego. Klimat gęsty jak zawsze. Czekam, co narrator powie na spowiedzi.
    • Tę niesamowitą pieśń Cohena odkryłam niedawno i zainspirowała mnie do napisania wiersza.   The crumbs of love that you offer me They're the crumbs I've left behind L. Cohen.   Krokiem nieśpiesznym i spokojnym - szedłem. Po prostu. Nie wiem dokąd, aż mnie zaczepił niespodzianie przymilny głos zalotną nocą.   Na oknie - uśmiech drżał w latarni. Mówiłaś - niech rozgrzewa słowa. Mój cień był blisko, coraz bliżej. Wabiła go łagodność złota.   Ciepło się przędło przez północe. Myślałem - może po raz pierwszy ktoś mnie zatrzyma w ciemnej drodze przez bezlitosną kolej rzeczy.   I choć bezradny język trzeszczał, jak lód stwardniały pod butami, szukałem w nim właściwych pojęć - by wszystko mogło się wydarzyć.   Znosiłem z włóczęg - niczym kocur - ryby baśniowe, świetlne ptaki, od nowa ucząc się beztroski, wpatrzony w twój nimb delikatny.   Lecz nieostrożnie wyszła na jaw dotkliwa prawda tego okna, że to nie dla mnie skrzy się lampka feerią szeptów i migotań.   Byłem iluzją od początku, garsteczką imion niewybranych, jak zwykle - nikim. Wagabundą, wśród obcych złudzeń niewidzialnym.   Zbiegły się myśli w rojowisko. Złowrogo skotłowane niebo świat na kolanach przeżegnało szaleńczą, zimną kantyleną.   Czekałem chwilę przy granicy blasku i śniegu. Po co? Nie wiem. Liczyłem, że ułomna czułość wciąż ma swój ciężar i znaczenie,   bo mimo błędów... Nic z tych rzeczy. Okno poświatę z siebie zdziera, jakby paliła coraz mocniej, wstydem się jątrząc przez wspomnienia.   Wierzysz, że jeśli teraz sypniesz okruchy łaski w moje rany, będzie nam łatwiej w dwie odnogi rozdzielić jeden nurt zdziczały.   A ja po śladach jasnych ścieżek przeciskam się, pędziwiatr błędny, czasoprzestrzenią, gdzie obrazy drzemią w domostwach zamarzniętych.   Z tobą na zawsze zaś zostanie - nieprzemakalna, słodka cisza. Wszak ból to także pewien komfort. Tak pięknie można o nim pisać.      
    • @Simon Tracy Twój tekst jest gęsty, brutalny, ale i poetycki - jak ballada łotrzykowska powinna brzmieć. Ten narrator, który nawet pod szubienicą nie traci dumy i humoru wisielczego - to postać świetnie wykreowana. Klimat średniowiecznej Francji oddany bezkompromisowo - z całym brudem, okrucieństwem i wisielczym humorem. Narrator jak prawdziwy łotr: dumny, szelmowski i poetycki do końca. Mocne! Ten język! Archaiczny, pełen detalu - czuć w nim Villona i klimat ballad łotrzykowskich. A ta tyrada bohatera przed woźnicą - "król podziemi, żak uczony, poeta bez druku" - to czysta złodziejska brawura. Świetnie napisane.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...