Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„Cholera, jeszcze jej mi brakowało”- pomyślała Anna. W drzwiach jej mieszkania stała zapłakana Hanka.
-Mogę wejść? – spytała nieśmiało Hanka, pociągając demonstracyjnie nosem.
-Jasne- odpowiedziała dyplomatycznie Anka, chociaż miała ochotę powiedzieć jej, żeby spadała, bo ona też nie miała najlepszego dnia.
-Byłam na wizycie i wyszłam z niej taka jakaś roztrzęsiona, pomyślałam, że wpadnę do Ciebie, uspokoję się. Nie chce mi się wracać do pustego mieszkania - ciągle płaczliwym głosem dukała Hanka.
„To po cholerę chodzisz na te wizyty skoro wychodzisz z nich w gorszym stanie, niż przychodzisz?” – pomyślała Anka, a głośno powiedziała:
-Wydaje mi się, że po wizycie u terapeuty powinnaś wyjść w innym stanie. Nie dość, że bulisz kupę kasy za te godzinne pogaduchy na kozetce, to jeszcze wychodzisz i ryczysz na środku ulicy? Czegoś tu nie rozumiem. Napijesz się czegoś? Może meliskę?
-Tak, poproszę. A co do wizyty, to nie wiem czy ty to zrozumiesz, Ty nie masz takich problemów jak ja.
„Jasne, nie mam – Anka z hukiem postawiła czajnik na gaz – mam kurwa, tylko, że się z nimi nie afiszuję”.
-To jakie masz problemy? Bo z tego co wiem, to masz państwowa posadkę i nawet jesteś kierownikiem jakiegoś tam działu, masz mieszkanko, całkiem ładnie urządzone, jeździsz co roku gdzieś na urlop, masz dorosłego syna, który na studiach bije rekordy kujoństwa, jesteś nawet ładna, zdrowa... No... więc w czym problem?
„O to samo mogłabym zapytać siebie – pomyślała Anka wrzucając torebki herbaty do kubków – w czym problem? Też mam pracę, mieszkanie, faceta, mam co jeść, gdzie spać, w czym chodzić... Więc o co mi chodzi?”.
-Naprawdę uważasz, że tylko tyle potrzeba do szczęścia? – Hanka już dochodziła do siebie, mówiła nawet płynnie.
-Wiesz, niektórzy nie mają nawet tego i jacy są kurwa szczęśliwi. A inni wydziwiają. Ich sprawa, jak ich stać na psychiatrę, to niech sobie wydziwiają, w końcu psychiatrzy też muszą z czegoś żyć.
„A Ty nie musisz wiedzieć, że ja też korzystam z ich usług” – dodała w myślach Anka.
-Czuję, że znowu będę musiała brać jakieś psychotropy...
-Czy ty się przypadkiem od nich już nie uzależniłaś? Co przestajesz brać, mówisz, że to już koniec, to za chwilę słyszę, że apiać od nowa zaczynasz. Zdecyduj się na coś. Myślę, że brak zdecydowania też jest przyczyną twoich problemów.
„Jaka ja kurwa mądra dziś jestem” – Anka nie mogła się nadziwić. Miała zły dzień. Petenci najedli się chyba wścieklizny. Chciała wrócić do domu, wziąść gorącą kąpiel, bo te cholerne mrozy wnerwiały ją już niesamowicie, wskoczyć do łóżka i poczytać coś do poduchy. A tu lipa, bo wpadła zapłakana Hanka z równie wyimaginowanymi problemami co ona, z tą różnicą, że ona siedzi cicho i płacze tylko do poduchy, a Hanka czuje wewnętrzną potrzebę afiszowania się z tym co ją boli. Niektórzy ludzie nie mają za grosz taktu.
-Tylko one mi pomagają...
-A terapia? Chyba macie tam jakąś taktykę? Jakieś pozytywne myślenie, czy coś?
-Tak, tak... – odpowiedziała Hanka niepewnie.
-A może problem tkwi w psychiatrze?
-Co masz na myśli?
-No wiesz, prowadzę mu księgi, widziałam faceta, nie ma co, chciałoby się zgrzeszyć z nim. Może za bardzo skupiasz się na jego wyglądzie i nie dociera do ciebie to, co on mówi?
-Przestań, ty tylko o jednym.
-Bo kurwa w życiu chodzi albo o pieniądze, albo o seks. A że ty masz jakieś uprzedzenia do seksu to już twój problem. Każdy seksuolog powiedziałby ci, że gdybyś zaczęła uprawić seks, twoje problemy by zniknęły.
-Dzięki, co chcesz przez to powiedzieć, że mam łazić do łóżka z każdym lepszym facetem, bo brakuje mi seksu? Nie wiem czy zauważyłaś, ale jestem sama!
-To akurat nie powód, ja też byłam sama i na brak seksu nie narzekałam. Kwestia organizacji moja droga. W myśl zasady "dla chcącego nic trudnego".
-Teraz mi powiesz, że nawet faceta nie potrafię sobie zorganizować?
-A potrafisz? Jak cię Jurek zapraszał na herbatkę to spieprzałaś gdzie pieprz rośnie. Zawsze miałaś jakąś wymówkę. Dzika jesteś czy co? Boisz się, że zrobi ci krzywdę w knajpie, w biały dzień? Jeżeli tak, to powinnaś się leczyć.
-Przegiełaś. Dzięki za herbatę. Cześć!
Hanka w pośpiechu założyła buty, porwała płaszcz z wieszaka i wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
-Nie ma za co – odpowiedziała za nią Anna – cała przyjemność po mojej stronie. Zobaczymy, ile wytrzymasz bez mojego towarzystwa. Mi jak wiesz nie zależy na niczyim towarzystwie.
Teraz Anna mogła wprowadzić w życie, to co sobie zaplanowała. Zaczęła od napuszczenia wody do wanny...

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

nie jest źle, choć dialogi momentami bawią. częste użycie przekleństw, momentami przywodzi mi na myśl 'Achaję', gdzie pojawiały się one w co drugiej wypowiedzi i po jakimś czasie zaczynały - mnie - śmieszyć.
bardzo podoba mi się zdanie 'spieprzałaś, gdzie pieprz rośnie'=).
ale ogólnie - jak już mówiłem - nie odrzuca. ale i nie powala.
pozdr

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...