Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wszytko już było gotowe na jego przyjazd, Mieszkanie wysprzątane, zakupy zrobione, pomysły na posiłki wypisane były na lodówce. Brakowało tylko jego. Dzwonił, że będzie po 12-tej. Spóźnił się. Pomimo tego, że Anna nauczyła się brać poprawkę na godziny jego przyjazdów, to i tak zawsze miała nadzieję, że może tym razem dotrzyma słowa.
Zrobiła sobie kawę, przekąsiła coś usiadła z książką w fotelu. "Niech sobie nie myśli, żę będę na niego czekała nie wiadomo do której w dzwiach!".
Po 16-tej zachrobotał klucz w zamku. Anna spojrzała na zegarek. "Cztery godziny spóźnienia, bywało gorzej".
- Jestem!- powitał ją kochany głos.
- Zauważyłam - odpowiedziała Anna jeszcze z pokoju. "Teraz pewnie zacznie mnie przepraszać..."
- Przepraszam kochanie, że tak wyszło, ale wiesz jak to jest w mojej pracy. Niby mogę już jechać, a tu się okazuje, że jeszcze to tamto i godziny lecą - przytulił ją. Uwielbiała ten uściska, jego zapach, dobrze zbudowaną sylwetkę.
- Nie szkodzi, rozumiem. Dobrze, że ja jestem, sobie sama szefową i mogłam się przygotować na twój przyjazd i się nie spóźniłam - uśmiechnęła się i dała mu buziaka na powitanie. Zrobił się z niego całkiem długi pocałunek, pocałunek tęsknoty z jego strony, a z jej?
- Spóźniłem się, ale nie przyjechałem z pustymi rękoma - Kacper zaczął grzebać w tej swojej przepastnej torbie podróżnej - proszę.
- Moje ulubione - na widok ulubionego wina Anna rozpogodziła sie zupełnie, wiedziała, że jak jest wino, będzie i śpiew i granie na gitarze. Kto wie, może za to najbardziej go kochała, za tą gre na gitarze?
Reszta popołudnia minęła na rozmowach jak minęły te dwa tygodnie im oboju w pracy. Jak posunęły się prace budowlane Kacpra w Szczecinie i jak jej idzie w biurze rachunkowym, które prowadzi.
Wieczorem, po kolacji Kacper wyjął goitarę i odpłynęli tylko w ich świat... Uwielbiała słuchać jak Kacper gra i śpiewa. Patrzyła na niego i była szczęsliwa. "Dla takich chwil warto żyć" - pomyślała.
Rano obudziała się w kochanych ramionach.
- Cześć kochanie. Jakie mamy plany na dziś? Jest coś co chciałbyś dziś zrobić?
Kacper obudzony delikatnymi pocałunkami, przytulił ją jeszcze mocniej i nie miał ochoty jeszcze odpowiadać, pozwolił, żeby najpierw ich ciała porozmawiały...
Koło połunia zjedli śniadanie i dopiero wtedy Kacper wspomniał, że jeszcze dziś musi wrócić do Szczecina. Anna była zła.
- Dziś? Znowu? Na ile chcesz wyjechać? Kiedy w końcu wrócisz do domu i zaczniemy żyć normalnie? Czy ta twoja firma nie może żyć bez ciebie? Muszą właśnie ciebie wysyłac na zlecenia poza miasto? Ile to już trwa? Dwa lata! Mam dość takie życia! Wpadasz tu jak do hotelu!
- Aniu...
- Tylko nie Aniu, co mi teraz powiesz? Znowu, że obiecasz, że to się zmieni, tak? Kiedy? Pytam kiedy?
- Nie wiem... to nie jest takie proste
- Nic nie jest proste - Anna zaczęła sprzatać ze stołu - na obiad zaplanowałam potrawkę z kurczaka, będziesz miał ochotę?
- Pewnie, przeciez wiesz, że ją uwielbiam - Kacper podszedł do Anny, przytulił ją - proszę cię kochanie wytrzymaj. Jak będe już wspólnikiem zmienią się reguły...
- Wytrzymam, pewnie, że wytrzymam, mam inne wyjście? - wykrzyczała to co chiała i już było lepiej, wiedziała, że nic się nie zmieni, ale było jej lepiej - to może pójdziemy na spacer, potem obiad i... będziesz musiał jechać.
Kiedy wypakowywał torbę, żeby za chwilę spakowac ją na nowo, pomyślała, że ich związek od początku był inny. Najpierw to ona wyjeżdżała, a kiedy w końcu uwili sobie gniazdko, on podjąl pracę, w której wiecznie wyjeżdżał. Czy to był powód dla którego to się zaczęło?
Odprowadziła go do samochodu, pocałowali się, ten pocałunek mial starczyć na kolejne dwa tygodnie.
- Za dwa tygodnie będę. Zobaczysz jak szybko minie - powiedział Kacper - Kocham cię.
- Ja Ciebie też - Anna próbował nacieszyć się tymi ostatnimi chwilami jego bliskości.
Pomachała, za chwilę samochód zniknął za zakrętem osiedlowej uliczki. Wróciła do domu. Wzięła telefon i napisała "Kacper wyjechał na kolejne dwa tygodnie... Może chociaż Ty nie jestes tak zapracowany, żeby się ze mną spotkać? Dawno nie byliśmy w Rzucewie... "morza szum, ptaków śpiew, pusta plaża pośród drzew..." Maz ochote na chwileczkę zapomnienia?". Wysłała. Na odpowiedź nie musiała długo czekać, już po chwili znajomy dźwięk oznajmił jej, że dostała wiadomość "Zarezerwuję pokój na piątek. Zadzwonię w tygodniu. Do zobacznia"

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • witaj Królu na krzyż z Nim któż tak krzyczy   to my każdego dnia krzyżujemy kogoś słowem podają go na tacy   a my my nie próbujmy pomyśleć... kto to   tak było z Jezusem zobacz kim jest zanim ... ukrzyżujesz nie rzucaj nawet kamieniem   4.2025 andrew Wielki Piątek,Wspomnienie ukrzyżowania Jezusa
    • O świcie, gdy mgły tańczyły jeszcze sennie między wzgórzami, a liście śpiewały cicho pieśń zrodzoną z nocy, on trzymał ją w ramionach, jakby była jedynym zaklęciem zdolnym zatrzymać czas.   Jej skóra pachniała runem pradawnych drzew, a włosy rozsypane na jego piersi przypominały o tym, co prawdziwe, nawet w świecie utkanym z iluzji i światła.   — „Nie pytaj, kim jestem” — wyszeptała. — „Bo jeśli wypowiesz moje imię, zniknę, jak sen, który nie powinien był zostać zapamiętany.”   Uśmiechnął się, lecz nie odpowiedział. Zamiast słów, dłońmi opowiedział opowieść: o pustce, którą niosło jego życie, i o niej — jak świt rozrywający mrok.   Nie była elfką, nie była wiedźmą, nie była duchem ani kobietą z legend. Była czymś więcej — iskrą świadomości zrodzoną z cienia i światła, z głębi, gdzie emocje mają własną magię.   Wędrowali razem przez doliny i ruiny, rozmawiali bez słów, czuli bez dotyku, kochali się — powoli, jakby każda chwila była świętością, a każdy pocałunek — pożegnaniem, którego oboje nie chcieli wypowiedzieć.   Ale każdy świat, nawet ten utkany z marzeń, musi kiedyś zacząć drżeć w szwach.   Bo los, zazdrosny o ich jedność, wysłał po nich cień — istotę bez imienia, która znała tylko jedno pragnienie: rozłączyć to, co zbyt piękne, by mogło trwać.   W dniu, gdy trzecia pełnia znów wzniosła się nad niebem, on spojrzał w jej oczy i wiedział. Nie zatrzyma jej, ale będzie szukał… we śnie, w pieśni, w kropli deszczu.   A gdy cień stanął między nimi, ona uśmiechnęła się smutno. — „Pamiętaj mnie… nie przez ciało, ale przez to, co w Tobie się obudziło.”   I zniknęła, jak błysk światła znikający w zmierzchu.   Ale jego serce… już nigdy nie było tam, gdzie dawniej.
    • Ci co mają niewiele do powiedzenia Często mówią jednym jednym głosem  Niuanse nie mają żadnego znaczenia  Jeżeli z góry chodzi o kontekst    Spaleni słońcem przeszli przez piekło Z wiarą łatwo popaść w półprawdę Dopóki walczysz nie jesteś zwycięzcą  Dopóki walczysz to nie przegrałeś
    • Sałatka... (Ikin dał Ksenine Składniki)   Mam - Zeno - ja majonez, mam. Karotka... jak to rak. Jady: pyry daj. I cebule lube ci. Ogórkom cmok róg, o... Jaj, i po kopie jaj. Soli los. I cukru, .urku ci. Drobno pokrojono (Jork opon bordo)   A... sałatka, jak ta łasa.    
    • @Roma świat uczuć zamknięty w dłoni. Ładnie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...