Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ameryka cd i koniec


Rekomendowane odpowiedzi

Chyba, że znajdziecie się w samolocie, który za sprawą nie spełnionych, głupich lub chciwych, wbije się w jakiś wieżowiec. Chyba, że jak zwykle, jak co dzień udacie się do pracy w wojsku, w straży pożarnej czy w policji. Chyba, że jako sprzątacze World Trade Center znajdziecie się na drodze zabójców w samolotach. To już nie Wasz wybór.
Po spokój, po bezpieczeństwo, po lepsze i bogatsze życie jechaliście na koniec świata. I co? Dużo tych ”chyba”.

Wy podejmiecie decyzję, czy umierać „za ojczyznę”, wstępując do wojska, do policji, do straży pożarnej.
Jeśli pozostaniecie „w domu” - w Europie, w Afryce, w Azji, blisko grobów przodków, z rodziną to możecie wsiąść do pociągu, który ktoś wysadzi w powietrze, wejść do stacji metra gdzie ktoś zatruje powietrze. Nie wiadomo, czy nie będziecie musieli umierać „za ojczyznę”?

Gdy braknie słownych argumentów wybranym, poślą Nas wybrani po śmierć. Naszą śmiercią chcieli będą udowadniać wybrani swe racje.

Tak więc, wszyscy młodzi – jazda do Ameryki! Życie jest tylko jedno.

Czyż nie boimy się decyzji?
Zawsze odczuwamy lęk przed nieznanym – niewiadome jest strachem.
Pytanie tylko, czy strach przed głodem, strach przed śmiercią jest tak silny, jak strach przed nieznanym?
Czy silniejszy jest strach przed nieznanym? — Wtedy zostajemy.
Jeżeli strach przed głodem, strach przed śmiercią, strach przed wybranymi i ich pomysłami jest silniejszy niż strach przed nieznanym, wtedy wyjeżdżamy do Ameryki. Jak zwał tak zwał! Jedziemy!

Był taki film – „Titanic”. W tym filmie pokazano ludzi z całego świata podążających po „lepsze jutro” w Ameryce. Podążających po jutro bez kataklizmu wojen, bez zasiedziałych wybranych.
STANY ZJEDNOCZONE (United States, Stany Zjednoczone Ameryki, USA), państwo niby jak każde. Prawie jak każde. Dla mnie trochę inne od państw na tej Ziemi.

Jest taki dowcip – tak naprawdę to Amerykę(USA) wymyślili Żydzi i Polacy – pierwsi mają gdzie uciekać, a drudzy, o czym marzyć.
Pamiętam bardzo, jak na te czasy (lata 60), kolorowe czasopismo „AMERYKA”, taka dość nachalna propaganda na świetnym papierze. W redakcji było dużo Żydów z Polski.

Przypłynęli Anglicy i oparli się Francuzom, i Indianom, i Hiszpanom i samym sobie. Stworzyli republikę opartą na wierze, że wszyscy są równi i mają prawo do wolności oraz szczęścia, a przede wszystkim prawo do życia. Przybyli Włosi, Niemcy, Polacy, Irlandczycy. Potem Chińczycy, Japończycy.
Przybył Tadeusz Kościuszko, przybył Kazimierz Pułaski – pierwszy powrócił do Polski, wykonawszy swe zadania, drugi też je wykonał i nie powrócił. Obaj swym życiem, swoją pracą dali fundamenty państwu, które nazywa się USA. Każdy z nich, i Pułaski, i Kościuszko mógłby powiedzieć, jak strażak pod World Trade Center, „this is my job”. Jeden umierając pod Savannach, a drugi budując fortyfikacje West Point.

Przywieziono... Afroamerykanów. Jak ich przywożono? Z Afryki przywożono ich w warunkach dalekich, od uznawanych za ludzkie, wbrew ich woli, skutych i zbitych, do pracy na plantacjach bawełny i trzciny cukrowej. Byli towarem. Nie ludźmi! Byli niewolnikami!

Pominąłem kogoś? Na pewno! Przybyli ludzie ze wszystkich stron świata. Przybywali niespokojni i głodni, i prześladowani, i zakuci w kajdany, i nie akceptowalni w swoich światach.
Burzyciele porządku ojców.
Stworzyli nowy porządek.
Tych niespokojnych, i głodnych, i nie akceptowalnych było dużo. Stworzyli społeczność otwartą dla głodnych, i niespokojnych, i nie akceptowalnych. Stworzyli społeczność otwartą na zakutych w kajdany.

Zastanawiam się, na czym polega atrakcyjność Ameryki(USA). Na tym, że „to wolny kraj”?
Że „burzyciele porządku” tworzyli i tworzą porządek? Na tym, że to wielki kraj? — Na pewno człowiekowi do człowieka tam daleko. Lżej oddychać! Na jej prawie? Na tym, że pensje tam wyższe? Na tym, że „z chłopa król”? Na tym, że nie ma tam wojen? No, oprócz wojny z terroryzmem. Nie to co w Europie. Na czym polega prawdziwość powiedzeń: „masz swoją Amerykę”, albo, „jak w Kanadzie”? To synonimy – masz wszystko, synonimy stabilizacji, i dobrobytu, i swobody. Tak naprawdę nie wszystko masz.
Człowiek ma taką naturę, że pragnie więcej, i więcej. I nigdy nie ma „wszystkiego”. A przede wszystkim człowiek pragnie mieć więcej niż mają inni ludzie. Amerykanie(USA) i Kanadyjczycy mają przed sobą pytanie – co dalej? Mają przed sobą pytanie o „wolność, równość i szczęście”. Mają przed sobą pytanie – czego więcej chcieć?

„Wolność, równość i braterstwo” wymyślili Francuzi. I zabijali się, kłócąc się o te hasła.
Francuz wymyślił gilotynę. Hiszpan – garotę. Niemiec – druty kolczaste wokół obozów koncentracyjnych. Włoch – stosy. Czym się Polak w tej „szlachetnej rywalizacji” wyróżnił? – Nawet pal to nie nasza, polska, specjalność.

Pokazują nam Amerykę w telewizji, taką śliczną, taką apetyczną. Tam mają więcej niż mamy my? Czego więcej? – No, przestrzeni, ziemi, powietrza. Wystrzelali przybysze z daleka wszystkie bizony, Indian co z głodu nie umarli i nie dali się zamknąć w rezerwatach. To mają więcej.
Już nikt ich nie zabija gdy jadą z Waszyngtonu czy Nowego Jorku, do Kalifornii. Do Hollywood. Po pracę. Po szczęście. Po sny.
Czytamy o Ameryce w gazetach. AMERICAN DREAM. A może to marzenie nas wszystkich?
Twoje, moje, nasze. Czasami słuchamy piosenek, w Polsce polskich. Ktoś wymyślił i ironicznie (dla mnie) nazwał Polskę 51 stanem. Bo taka podobna? Mentalnie może trochę. Może mamy podobne marzenia, podobne pragnienia?
Podobne sny?!

Dawno temu była wojna secesyjna. SECESYJNA WOJNA, z angielskiego Civil War, wojna domowa w USA. W latach 1861 – 65 między stanami południowymi (Konfederacja Południa) a stanami północnymi (Unia).
Uczą nas, że była to wojna o zniesienie niewolnictwa. Tak naprawdę to była wojna o to, by kraj, a raczej państwo było jedno. To była chyba też wojna o wolność zabawy dla „wolnych” (południe) albo wolność ciężkiej pracy (północ). Wygrali zwolennicy ciężkiej pracy. Niestety? Na szczęście?

Mówi się czasem o Ameryce, że to córa Europy. Czasem nas, Europejczyków, podrapie ta córa. Czasem powie prawdziwie lub fałszywie, że nas nie kocha. Że jesteśmy tacy zacofani. My odwzajemniamy się okrzykiem, że jest zadufana w sobie, że zarozumiała! Jesteśmy wściekli, bo nas mądrych(i starych) nie słucha.

Jest dzieckiem. I jak każde dziecko, wymaga opieki. Tak nam się wydaje. Nasze dzieci, gdy podrosną już nie wymagają od nas opieki. Raczej zrozumienia, współodczuwania. Ani zrozumienie ani współodczuwanie nie są chyba możliwe. My(dorośli) jesteśmy gdzie indziej. Rzadko lub nigdy nie bywamy tam, gdzie nasze dzieci, zapomnieliśmy co to znaczy być dzieckiem.

W innym świecie przebywają nasze dzieci. W naszym, dorosłym, świecie jest nam dobrze. Jeśli źle – my, dorośli ludzie z Europy budujemy Nowy Świat.
Jeżeli mamy gdzie go budować. Przywozimy tam z Afryki czarnoskórych do pracy, przyjeżdżają Azjaci do pracy.
Zbudujemy Nowy Świat na Księżycu jeśli braknie miejsca na Ziemi. Zbudujemy Nowy Świat wśród gwiazd. Na jakiejś gwieździe, a raczej jej planecie. Jesteśmy odważni? Tam jest chyba dosyć miejsca dla nas?
A raczej dla naszych dzieci, lub naszych wnuków?!
Kierunek jest wspólny. Tylko nie zawsze o tym wiemy. Nie potrafimy współodczuwać, rzadko potrafimy! Żal!

Pozostaje nam tylko wiara w dzieci, we wnuki, i czekanie.
Wiara, że w porę zbudujemy Nowy Świat, a raczej, że zbudują go nasze dzieci. Bo my nie doczekamy!

Z perspektywy gwiazd nie widać tego, co jest naszym wielkim wstydem! Naszych ojców wielkim wstydem. Nie widać Auschwitz. Nie widać podziemi wielkich miast. Nie widać tych wszystkich miejsc gdzie „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Gdzie człowiek człowieka poniżał, zastraszał, poniża, zastrasza.

Widać za to Mur Chiński i Piramidy Egipskie i inne wielkie budowle, które dla nas nie mają wielkiego sensu (tylko turystyczny), choć dla naszych praojców były ważne, bardzo ważne i użyteczne
Nowy Świat uszczęśliwił nas radiem, telewizją i Internetem. Uszczęśliwił nas dolarem i wspaniałymi samolotami.

Jak świat się skurczył! Dawniej portretowano księżniczkę, malarz nieraz kłamał, czyniąc ją ponętniejszą. Wieziono portret długo, często z narażeniem życia, by król spojrzał na potencjalną oblubienicę. Dzisiaj – pstryk, click i zamieszczamy nasz film lub zdjęcie w Internecie. Król/niekról może patrzyć do woli.
Czym uszczęśliwi nas świat zbudowany przez nasze dzieci? Przez nasze wnuki?
Gdzie będzie ten świat?
Adam Sosna(2004.12.01)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...