Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sen się zrywa
jak klisza w kinematografie -
ciemność.
W ciemnym kinie głowy
słychać oddech i pomruk niezadowolenia.

Przez uchyloną niepewnie kotarę powieki
skrada się przestrzeń,
by wchłonąć
rozchylający płatki zmysłów kielich istnienia.

Wypełzam z morza na plażę jawy.
Brnę w piasek czasu,
który odmierza się sekundami;
jeszcze nieporadny i drżący z zimna.

Po rusztowaniu myśli
wspinam się na poddasze świadomości,
by znów, niemal zawsze tak samo,
spojrzeć na siebie, na was.

Ubieram garnitur wychowania
i ciasno wiążę krawat uśmiechu.
- "Totus tuus".

Połyskująca kula bezwładu
przetacza się między chmurami
nad horyzontem apatii.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tu bym wyciął "głowy"

Przecież wszyscy wiedzą jak się czas mierzy ;-)

A tu bym wyciął "wychowania", czytelnik, zwłaszcza tak jak ja nie lubiący garniturów, domyśli się kontekstu
Ale ogólnie fajnie namalowałeś ten obraz i prawie mi się podoba, ale bez obrazy, to tylko moje zdanie, nie musisz go brać zbyt do siebie
Pozdrawiam
[sub]Tekst był edytowany przez Tommy Jantarek dnia 07-11-2003 00:50.[/sub]
Opublikowano

"Sen się zrywa
jak klisza w kinematografie -
ciemność.
W ciemnym kinie głowy
słychać oddech i pomruk niezadowolenia."

Zrobiłbym coś z ciemnościami i głową.

"Przez uchyloną niepewnie kotarę powieki
skrada się przestrzeń,
by wchłonąć
rozchylający płatki zmysłów kielich istnienia."

Motyw istnienia eksploatowany tyle razy, że zastanowiłbym się nad zastosowaniem tego słowa.

"Wypełzam z morza na plażę jawy.
Brnę w piasek czasu,
który odmierza się sekundami;
jeszcze nieporadny i drżący z zimna."

Uwaga taka sama jak u Tommiego. Z jedną różnicą. "piasek czasu" bardzo udany.

"Po rusztowaniu myśli
wspinam się na poddasze świadomości,
by znów, niemal zawsze tak samo,
spojrzeć na siebie, na was."

Metafory wyraźnie słabsze.

"Ubieram garnitur wychowania
i ciasno wiążę krawat uśmiechu.
- "Totus tuus"."

Niekoniecznie trzeba było stosować zwrot "cały twój" w języku łacińskim.

To chyba wszystko, co mam do powiedzenia na temat tego wiersza.
Jeszcze jedno może. O wiele lepszy od poprzedniego, który odważyłem się skomentować.
Pozdr.



Opublikowano

do Iris_IK -> bardzo dziękuję.

do Tommy'ego Jantarka -> moim zdaniem wiersz lepiej się czyta gdy słowo 'głowy' jest tam gdzie je umieściłem. przypuszczam jednak, że nie lubisz 'przegadania'. słowo 'głowy' nie jest konieczne (to jedyne słowo, które można z tego wiersza usunąć, nie burząc mojego zamysłu), nie ma jednak dostatecznie mocnych przesłanek, opowiadających się za jego usunięciem. Stanowi ono swoistą podpowiedź dla czytelnika i sprawia (co już wspomniałem), że łatwiej się czyta całą strofę.
'który odmierza się sekundami'
'Przecież wszyscy wiedzą jak się czas mierzy ;-)'
to drobna uszczypliwość, czy niewinny żart ?
zdarza mi się mierzyć czas kuflami piwa, wypalanymi fajkami etc.; rano natomiast, kiedy jestem wiecznie spóźniony, każda sekunda jest na wagę złota (zawsze wstaję na ostatnią chwilę).
'A tu bym wyciął "wychowania", czytelnik, zwłaszcza tak jak ja nie lubiący garniturów, domyśli się kontekstu'
a ja lubię garnitury, szczególnie szyte na miarę. dają komfort dystansu wobec rzeczywistości, wystarczy taki włożyć i już nic nie trzeba mówić, on mówi za Ciebie. nie musisz się na nic wysilać i nikomu imponować wiedzą, elokwencją etc. jak się nad tym głębiej zastanowić to jedna z najwygodniejszych rzeczy ;). wracając do treści wiersza: chciałem tu podkreślić, że wraz z garniturem zakłada się na siebie pewną manierę, maskę itd. wystarczy w tym miejscu wyobrazić sobie szykującego się do pracy przedstawiciela handlowego (pewnie niejeden poeta tak zarabia na chleb). 'wychowania' zostaje, ponieważ nadaje głębsze znaczenie.

do Mirosława Serockiego ->
'Zrobiłbym coś z ciemnościami i głową.'
dla mnie ten wiersz jest pełny i skończony. został na tyle przemyślany, że nie zdecyduję się na jakiekolwiek poprawki. jest to opis stanu umysłu i każde słowo ma tu swoje miejsce i sens (jak w przepisie prawnym). o 'głowie' wspomniałem już wyżej.
'Motyw istnienia eksploatowany tyle razy, że zastanowiłbym się nad zastosowaniem tego słowa.'
nie mam uprzedzeń do słów. w tym wypadku wyraz 'istnienia' ma swoje ratio, więc nie dbam o to, że słowo to zostało wyświechtane. ja go nie nadużywam, dlatego też nie zatraciło ono dla mnie swego znaczenia.
'Uwaga taka sama jak u Tommiego. Z jedną różnicą. "piasek czasu" bardzo udany.'
jak rozumiem nie pasuje Ci 'który odmierza się sekundami;' - ten wers sugeruje pośpiech a w kontekście całej strofy wskazuje co jest główną przyczyną nienaturalności całej sytuacji (pośpiech) - wyobraź sobie rozbitka (okręt snu zatonął) wychodzącego na obcy i nieżyczliwy ląd (czas miast przyjaźnie płynąć, pędzi z dużą szybkością i pogania a Ty musisz się na tej 'wyspie' odnaleźć).
'Niekoniecznie trzeba było stosować zwrot "cały twój" w języku łacińskim.'
To osobisty tekst, a ja mam w zwyczaju wspierać w krytycznych momentach moje doczesne szczątki łaciną.

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Nadpalonej świecy migocący płomień, Budzi rzewne odległego dzieciństwa wspomnienie, Niedosięgłe jak drugi wielkiej rzeki brzeg, Niewyraźne i rozmyte jak sen,   Chodząc w życiu różnymi drogami, Potykając się o losu przeciwności, Wspominamy barwne z dzieciństwa obrazy, Czasem próbując się nimi pokrzepić,   Zapamiętany w dzieciństwie babci śmiech, Czasem wlewa w duszę otuchę, Gdy nocami huragany szalejące, Do snu nie pozwalają zmrużyć powiek…   A gdy wokoło druty pozrywane, Od uderzeń piorunów żarówki popalone, Roztrzęsioną dłonią dzierżąc zapałkę, Czasem strwożeni zapalimy świecę.   I jak przed laty nasi dziadowie, Niewielką choć świeczkę postawimy w oknie, By swym blaskiem odbijając się w szybie, Nikły na twarzy zarysowała uśmiech,   Wtedy blask maleńkiego świecy płomyka, Zdaje się samotnie stawiać czoła, Srogim piorunom przeszywającym czerń nieba, Wichurom uderzającym o trzeszczący dach….   II.   Spalającej się świecy migocący płomień, Na wszystkie strony łagodnie chyboce, Niczym zatroskany, zmartwiony człowiek, Podejmujący w życiu decyzje niepewnie.   Bo te zawiłe losu koleje, Milionów ludzi na całym świecie, Są jak te tajemnicze świec płomienie, Z czasem wszystkie gasnące.   Ten tańczącego płomyka nikły blask, Na tle mroku nocnego nieba, Jest jak odmierzony ludzkiego życia czas, Na tle nieskończonego niepojętego wszechświata.   Te gorącego wosku krople, Spływające wzdłuż palących się świec, Są jak naszego życia lata kolejne, Biegnące nieśpiesznie aż po jego kres.   A ten gorący roztopiony wosk, Zdaje się kłaniać minionym wiekom, Pełnym wyrzeczeń, trudów i trosk, Spowitym mgłą niepamięci zamierzchłym tysiącleciom.   I jak ten maleńki świecy płomyk, Sami niegdyś zagaśniemy, Na wieki zamkną się nasze powieki, Ku wieczności nieśpiesznie odpłyniemy…   III.   Dogasającej świecy migocący płomień, Gdy zamigoce życia już kres, Ozłoci nikłym blaskiem włosy srebrne, I spływającą po policzku łzę,   A gdy zmęczeni życiem na starość, Wspomnimy z rozrzewnieniem odległe dzieciństwo, Czapkujmy naszym bezcennym wspomnieniom, Migocącym za niepamięci zasłoną,   Gdy będąc roześmianymi dziećmi, Pełni radosnej beztroski, Byliśmy jak te migocące świec płomyki, Nie lękając się odległej przyszłości,   Wciąż tylko na zabawach, Spędzaliśmy cały swój czas I tak płynęły kolejne lata, Pośród radości bez żadnych obaw,   Aż dorosłość naszą beztroską zwabiona, Za rogiem niepostrzeżenie się zaczaiła, By pochwycić nas w swe sidła, Pełnego trosk i problemów dorosłego życia,   Aż za pełną problemów dorosłością, Przykuśtyka niebawem już starość, By twarz zarysować niejedną zmarszczką I uprzykrzyć końcówkę życia niejedną chorobą…   IV.   Wypalonej świecy gasnący już płomień, Nim ulotni się z sykiem, Przerażony gwałtownie zamigoce, Nim już na wieki zagaśnie…   Podobnie i niejeden człowiek, Wydając w życiu ostatnie już tchnienie, Duszę swą gwałtownym strachem przeszyje, Nim ku wieczności nieśpiesznie odpłynie,   A czasem z wolna poruszając wargą Pokrzepi się jeszcze cichuteńką modlitwą, Nim w gardle uwięźnie już głos, Nie dając kształtu kolejnym słowom.   I jak z wypalonej świecy delikatny dym, Tak dusza z schorowanego ciała się ulotni By po przekroczeniu progów Wieczności, Stanąć wkrótce przed Stwórcą Wszechmocnym…   A wtedy Bóg Litościwy, Spyta ją głosem łagodnym, Czy pośród ziemskiego życia kolei, Była jak ten maleńki świecy płomyk…   Czy odbiciem Bożej Dobroci, Jaśniała w grzesznym człowieku ułomnym, Czy zanieczyszczona szpetnymi grzechami, Była jak czarny z smolnego łuczywa dym…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97    Dziękuję Ci wielce za uważne czytanie. I za uznanie oraz oczywiście za komentarz.     Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę spokojnego week-end'u.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Marek.zak1 no tak wybór to nie trudny - mądrość. 
    • @Marek.zak1 to racja większość facetów mówi że tylko oni zarabiają. A ja na to mam swoją teorię niech wynajmą służącą na godziny ciekawe czy wystarczy im do pierwszego . Postawcie się takim don juanom drogie Panie.       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...