Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

homoseksualista i ja 2


adam sosna

Rekomendowane odpowiedzi

Niestety. Trzeba na brzeg. Na brzegu to co zwykle. Żagle trzeba zwinąć, pochować osprzęt w hangarze żeby nie ukradli. Słuchać wrednych pytań prawdziwych macho w ciasnych kąpielówkach:
No co – jak było?
Twierdzeń w rodzaju:
Pewnie ci dogodził albo ty jemu!
Spojrzałem na Niego. Tylko się uśmiechał – też się uśmiechnąłem.
Poszliśmy powoli w lasek brzozowo-sosnowo-campingowy ze złym rechotem za plecami.
Poszedłem coś zjeść do namiotu. On do campingu.
Wygonił mnie przed namiot zaduch, jego z campingu też. Popołudnie leniwie celebrowane na „basenie” – budowla z desek na pływakach.
Przed wieczorem – odwieczne pytanie – kto leci?
Losujemy.
Wypadło na mnie. Wskoczyłem na dyżurny rower – damka to była i dzielnie pokręciłem na najbliższą melinę. Pięć kilometrów w jedną stronę. Dzisiaj pewnie zastukałbym w komórkę i taksówka by mi dowiozła nasze pragnienie. A trzydzieści parę lat wcześniej?
Trzeba się było napocić. Oj trzeba. Po przyjeździe ojcowie budowniczych Huty Katowice, może i budowniczy grzecznie zapytali – czego?
Wybór był wielki – „Czysta czerwona kapslowana” i „Czysta niebieska kapslowana”.
Zapytałem grzecznie o „Wyborową”
Dostałem z buta „za politykę”.
Poprosiłem jeszcze grzeczniej o dwie „niebieskie”.
Dostałem dwie - „czerwoną” i „niebieską”. „But” został przy ziemi. Czekał.
Zapakowałem cenny płyn w koszulę. Ruszyłem, półnagijeszczetrzeźwy na rowerze „damka skrzypiąca” w drogę powrotną. Najwyraźniej cios nie był zbyt silny. Przyjacielskie klepniecie raczej, pełne troski o klienta.
Kiedy znalazłem się na drodze z betonowych płyt, błogosławiłem w duchu koszulę, chroniącą butelki przed rozbiciem, a cenny płyn przed wylaniem.
Dojechałem! Ja cały, one całe. Pełnia szczęścia.
Nie było mnie, może z pół godziny, może z czterdzieści pięć minut. On, w tym czasie, wywlókł z campingu na werandę stolik i dwa krzesła.
Usiedliśmy. Problem mieliśmy z naczyniem do picia.
W końcu on wziął „czerwoną”, ja „niebieską”(przez wzgląd na poglądy).
Piliśmy równo – palce miał tak grube jak ja. On zagryzał cytryną a ja „mielonką popularną”.
Równo osiągnęliśmy dno. Poszliśmy sobie chwiejnie „na bok”. Rozpoczęliśmy rozważanie „pół na łeb”? mało!
Ofiarowałem się dzielnie:
jadę.
To była dzielność – chwiałem się już mocno na nogach.
Gdybym dosiadł roweru – nie trafiłbym pewnie w bramę i na drogę.
Spojrzał na mnie krytycznie i wyciągnął z koca, zwiniętego na łóżku, pół „Wyborowej”.
No nieźle – pomyślałem chwiejnie.
Pijemy pod „mały palec”. Starczy na dłużej. Ale...
Czasu nie oszukasz.
Dno bezlitosne mówi: - koniec!
Udajemy się na spoczynek. On w campingu, ja w namiocie.
Jemu to dobrze – myślę.
Trzaśnie drzwiami., na łóżko się zwali i śpi!
Ja przed snem musiałem wykonać dwie skomplikowane czynności – nadmuchać materac
I zasznurować wejście do namiotu.
Udało się!
W nocy, niespokojnej nocy, zbieram się kilka razy do wyjścia. Nie wyszło! Słoik musiał mnie uspokoić. Szczęście, że był.
Zastanawiałem się tylko nad twardością ziemi. W dzień, tak mile i bez oporów prawie przyjęła szpilki i śledzie. Teraz ledwie żywy, spadam z niewielu centymetrów nadmuchanego materaca. Ona taka twarda! Świnia, nie ziemia! Swoją drogą – szczęście, że spada się w dół nie do góry.

Jak miało być? Było dobrze do rana póki nie otworzyłem oczu. Ból głowy straszliwy z pomieszaniem suchej gęby. Już nie było dobrze. Zamknąłem oczy. Jak dobrze. Otworzyłem. Źle! Nie otwierać oczu. Jak najdłużej. Wszystko piękne ma swój koniec. Otworzyłem oczy ostatecznie.
Powoli i z namysłem rozsznurowałem namiot. Tak mi się śpieszyło. Wypadłem cierpiący cały z namiotu, poszukałem menażki, do menażki nalałem wody – gdzie kran ogólniedostępny – wiedziałem. Woda. Ta cudowna mokrość w suchej gębie. Przysiadłem na stopniach campingu. Z menażką między drżącymi kolanami.
Usłyszałem klang otwieranych drzwi. Usiadł przy mnie nieproszony. Przypiął się do mojej menażki. Wydał westchnienie ulgi po pierwszym łyku.
„Kac nie ma orientacji seksualnej” – powiedział.
To były jego pierwsze słowa odnoszące się do sytuacji miedzy nami.
Czy było jakieś „między nami”?
Zrozumienie?
Porozumienie?
Smutek?
Żal był, że on nie jest kobietą.
Albo, że ja nie jestem.
Tak się złożyło. Ten jeden raz żałowałem.
Czego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...