Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Majka kończyła osiemnaście lat, kiedy ten dzień stał się jej jedynym wyborem. Miała zarazem czas, aby przemyśleć to raz jeszcze. Nigdy nie sądziła, że będzie musiała zadecydować o swoim dalszym życiu. Jedyne co zrobiła, to poszła do swojego dawnego pokoju, zamykając w nim wszystkie swoje myśli.
Tego dnia została całkiem sama. Podeszła do okna, usiadła i oparła rękę na podbródku. Siedziała tak przez długi czas, a właściwie to przypominała drewniana lalkę - nie myślała, nie chciała myśleć. Czuła się jak dziecko, które wykonuje jakąś prostą czynność. Z jej oczu biło światło, a uśmiech stał się parą ramion wyciągniętych ku życiu. Wieczne wspomnienie rodziców pozostawiło głuchy step rozstania.
Jej historia niczym się nie różniła od innych, to jednak nie pamiętała swojego dzieciństwa. Miała trzy lata, odkąd zamieszkała bez rodziców. Nigdy nie dowiedziała się, dlaczego ją zostawili. Ciągle żyła nadzieją, że czekają na nią w domu, a któregoś dnia ich zobaczy. Tak się jednak nie stało. Dławiąc się bezradnie dziecinnym szlochaniem, otorbiona we własnej samotności, gwarzyła z serca do serca o duszy swej i swego przyjaciela, którego nie znała, ale zawsze czuła Jego obecność. Jej strach przyszedł wraz z codziennością.
Zanim spakowała swoje rzeczy, wyszła na dwór i poszła do ogrodu. Po drodze zobaczyła równie smutne twarze, jak jej. Jak bardzo znała ten ból, który nigdy nie minął. Zauważyła po chwili dawna piaskownicę, w której wszystko się zaczęło. Czas urwał się jakby na moment z życia, cofając taśmę z filmem. Wzięła w dłonie drobne ziarenka piasku i zaczęła przesypywać je z jednej ręki do drugiej. Robiła to tak doskonale, jak doskonałe stały się jej palce. Łzy spływały jej po policzkach, a słońce ogrzewało promieniami.
Otarłszy je, poszła po swoje rzeczy. Odchodząc nie wiedział, co to znaczy. Szukała odpowiedzi, lecz bezskutecznie. Poczuła tę samą tęsknotę, jak wtedy, kiedy pojawiła się w Domu Dziecka po raz pierwszy, zaciskając z wolna niewidzialną rękę strachu.
Nie wiedziała dokąd pójść. Wałęsając się ulicami, snuła niekończący się monolog. Jej głos dawał się jedynie mierzyć drogą dzielącą pragnienie od spełnienia, rytmem bezlitosnego pośpiechu i dręczącego bezruchu. Zachłannie, z nowo obudzoną ciekawością patrzyła na tłoczących się i rozmawiających głośno ludzi. Niebo zmieniało się barwami, a wieczorne powietrze faworyzowało błękitem.
W końcu zatrzymała się w parku. Tam poczuła się przez chwilę naprawdę szczęśliwa. Zapytała ciszy, jak ma żyć. I to stało się jej żywą odpowiedzią, bo stopy same zaprowadziły ją do Miłości.
Majka jest już dojrzała kobietą ubraną w brązowy habit, z krucyfiksem na piersiach, bo uwierzyła, że ktoś ją na nowo pokochał.

Opublikowano

nie lubię nawiedzonych, banalnych opowiadań

Jej historia niczym się nie różniła od innych, to jednak nie pamiętała swojego dzieciństwa - może powinno być "mimo, ze" na początku? ale to tym bardziej nie miałoby sensu
głuchy step rozstania - ??
Czas urwał się jakby na moment z życia, cofając taśmę z filmem - ??
faworyzowało błękitem - fosforyzowało? o to Ci chodzilo?

-

Opublikowano

zaskoczyło mnie zakończenie, zwykle byłaby to dobra nowina, ale nie tutaj. Zdruzgotałaś mnie, być może dlatego, że nie rozumiem i chyba nigdy nie będę potrafił zrozumieć...

tekst jest napisany dość przeciętnie i przede wszystkim sprawia wrażenie streszczenia, bo nie ma nic dokładnie zakreślonego, nic nie wbija się w pamięć. Czytałem, ale zaraz zapomnę.

pozdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...