Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ranek był.
Zdążyć na pociąg – takie miałem zadanie.
Uciekałem z miasta, właściwie od jego głosów.
Uciekałem z miasta, właściwie od jego zapachów. Uciekałem z miasta.
Zdążyłem!
Zgodnie z rozkładem jazdy odjechał ze stacji. Łomot typowych wagonów, słońce wznosi się wyżej i mocniej grzeje. W pociągu to czuć. Zgodnie z rozkładem jazdy przyjechał.
Jestem taki szczęśliwy. Wysiadam. Na lewym ramieniu bagaż – w worku – skromne odzienie i namiot z materacem, z kocem i jakieś żarcie i manierka.
Idę ścieżką wzdłuż torów, potem pagórki porośnięte trawą, potem lasek brzozowy...
Wreszcie nasyp, a na nim zapomniane tory. Na zapomnianych podkładach drewnianych
Trzeba ten nasyp sforsować – szczęściem ścieżka biegnie trawersem (zakosami).
Iść mi najwygodniej, i niewygodnie, torami. Niewygodnie, bo odległość między podkładami na miarę dziecka, a nie prawie dorosłego człowieka. Wygodnie, bo najbliżej torami do celu podróży.
Schodzę z nasypu na drogę ułożoną z betonowych popękanych płyt, w pęknięciach rośnie trawa niewysoka, bo zdeptana kołami samochodów jadących z rzadka.
Za drogą płot. Za płotem las z domkami campingowymi.
Z laskiem z domkami – woda dość czysta.
Tysiąc dwieście metrów długości.
Osiemset metrów szerokości.
Kiedyś była tu piaskownia – odkrywkowa kopalnia piasku.
Na wodzie przy bojach – żaglówki! Takie łódki – służki dwu żywiołów: wody i wiatru.
Nie znam milszego dźwięku od łopotu żagli. Nie znam milszego czucia od bólu dłoni – długo zaciśnięte na linach zostawiają krew – czerwone ślady uporu i walki o uchwyt.
Płot. Brama – zamknięta. Furtka z dzwonkiem. Dzwonię.
Otwiera mi. Szef. Spalony słońcem starszy facet na biało – zna mnie z widzenia więc wpuszcza.
Wskazuje bez słowa domek campingowy. Nic nie mówi. Słowa zbędne gdy pociągnąć nosem. Idę laskiem ku mojemu, dzisiejszemu przeznaczeniu. Domki campingowe tu duże, solidne, z grubej dykty, z werandą.
Zwalam worek na werandzie, wskazanego domku. Łomot, szczęk, sypiących się z worka, aluminiowych śledzi.
Otwierają się drzwi i w nich staje On.
Jaki piękny – myślę!
Spierdalaj – mówi i energicznie zatrzaskuje drzwi.
Podmuch powietrza ruszonego drzwiami rzucił w mój nos zapachy kremów i perfum.
No tak – myślę znowu, że On taki piękny.
Ja spocony nie jestem w jego typie.
Spokojnie, metodycznie, jak mnie Ojciec uczył, stawiam namiot.
Przypinam podłogę szpilkami do ziemi, z masztami gramolę się do środka, potem śledziki z aluminium i linki (ech... kiedyś to były namioty).
Błogosławię miejsce – taka miękka ziemia, sucho, i pod parasolem brzóz i sosen.
Wrzucam graty do namiotu i wierzchnie miejskie odzienie. Zostaję w kąpielówkach. Potem do hangaru z garażu, biegnę po bom, worek z żaglami, po ster, po czerpaki(wodę się nimi wylewa), po pagaje(wiosła specjalne do żaglówki). Potem do łódki przy pomoście. Uginam się pod ciężarem niesionego osprzętu. Rzucam bom z workiem do łódki, ster delikatnie wkładam i czerpaki, i pagaje. Pochylam się nad linką-uwięzią i nagle jestem w cieniu. To On.
Masz mnie uczyć podstaw – mówi.
A ja wolałbym żeby to cień jakiej laski był!
No – mądrze odpowiadam.
Wskakuj – mówię.
Oddycham z ulgą, że wolałbym...
Mam taki układ z szefem, czasami podrzuca mi chcących uczyć się żeglować. Muszę kiedy ten układ uściślić. Ma mi podrzucać mężczyzn, lub kobiety.
Raczej kobiety w wieku przedpoborowym.
Chwytam za wiosła i parę machnięć sprowadza mnie do boi. Do boi, przypięta stoi ona – żaglówka, jeszcze goła, bez żagli, steru i bez nas. My w trudzie, bacząc, by nie wpaść do wody, z łódki na żaglówkę, rzucamy ster, bom, worek z żaglami, pagaje na końcu siebie. Jesteśmy!
Zwalniam z uwięzi żaglówkę. Holujemy do pomostu łódkę machając dziarsko pagajami.
Ubieramy żaglówkę – śpieszymy się do?
Właśnie – śpieszymy się do żagli z wiatrem! Do wody niosącej! Śpieszymy się bardzo do szmeru – dźwięk niepodrabialny – wody łaszącej się do burt. Płyniemy!
Patrzę w górę na żagle.
Uśmiecham się, On też.
Jesteśmy szczęśliwi! Tak płynąć, płynąć...
Wcześniej błysnąłem rzecz jasna swą wiedzą, co jak się nazywa, jak się zachować w jakiej sytuacji – trułem tak i pomyślałem, że to co wiem, to co mówię, mam od Ojca.
To co czuję – mam od Matki.
Płyniemy dalej. Zwrot jeden, zwrot drugi – trzeba, bo brzegi bliskie – idealne szkoleniowo. Dobrze, że trochę wieje i nie za mocno.

Opublikowano

za wode i żeglarstwo +

wyjaśnienia w nawiasach zupełnie niepotrzebne, sprawiają wrażenie krótkiego kursu żeglarstwa, a nie opowiadania
dziwnie brzmią Twoje zdania, zmieniłabym w niektórych szyk, bo są drętwe
Potem do hangaru, uczynionego z garażu - kilka tego typu niedociągnięć wkradlo się do tekstu, wywołuje spory zgrzyt to "uczynionego", popraw tez w innych miejscach
i czasem interpunkcja

pozdrawiam mazursko

  • 2 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ja osobiście nie spotkałem, a nawet jeśli to mieli z tym kontakt dopiero w latach 90tych, a zatem już jako dorośli, przez co szkodliwość była dużo mniejsza. Mogli się co najwyżej uzależnić, ale na pewno nie stracili zainteresowania paniami na żywo. A w przypadku tych młodszych pokoleń wychowanych na parno od dziecka, tak się dzieje, że ich seks z żywymi kobietami nie interesuje, nawet gdy mają okazję i sami są dla nich atrakcyjni. Młodym dziewczynom, które nie są super piękne trudno znaleźć teraz chłopaka, bo te najatrakcyjniejsze wyłapują tych zainteresowanych. A reszta jest obojętna na wdzięki.   Miałem na studiach niepełnosprawnego kolegę, który tym towarem handlował na początku lat 90tych, ale i sam użytkował. Jednak on to robił dlatego, że nie miał żadnych szans na znalezienie w miarę atrakcyjnej partnerki, a prostytutki go nie interesowały, tak samo jak inne osoby niepełnosprawne, które być może by go chciały.
    • @Laura Alszer @Roma Dziękuję. Tytuł jest miał być ironiczny, taki przekorny troszkę, w stosunku do treści. 
    • Szloch po zabawnym żarcie, bynajmniej nie ze szczęścia. Scrolling po soc- mediach. Reklamy, przedtem dołujące, teraz dają iluzję nadziei, niczym niezdobyte szczyty- wyższe niż Mount Everest -dla przeciętnego zjadacza chleba,  kiedy mamy te przypisywanie czemuś dobrych stron, żeby samemu się podnieść na duchu, gdy sądzimy, że najlepiej się poczujemy jak zminimalizujemy wysiłek i osiągniemy to, co ani niemożliwe ani możliwe I ani osiągniemy Tylko będziemy.    Przepraszam, moja wielka rodzino albowiem rola ma nie starczyła... Wiem, że mnie pocieszysz, bo to Świat, którego chciałaś, podniosę się niczym Mike Tyson i ty poniesiesz odpowiedzialność za konsekwencje pełnienia swej wystarczającej roli, których ciężar mnie przerósł jak za ciężko choremu psychicznie partnerowi zrozumieć wariatkę partnerkę ...        
    • @Wędrowiec.1984 nie jest to prosty wierszyk. To wiersz z pięknym przekazem, skłaniającym do refleksji. Ze świetnym rytmem i rymami. Super! 
    • Cicho sobie rozmyślam  Nad tym światem    I idę tam gdzie mnie  Oczy poniosą    W siną dal    A czas nie jest  Moim sprzymierzeńcem    W walce  O lepsze jutro 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...