Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ciemna droga wiodąca na miejsce do którego ostatnio tak często przychodzi. Każdego wieczoru nogi same niosą ją tu. Jest tu sama pośrodku tylu innych. Idąc w owe miejsce kroczy po zniszczonym asfalcie po którego lewej stronie stoją dwa domy i jakiś stary nieużywany budynek. Patrząc dalej po prawej stronie rośnie duża wierzba obok której jest zniszczone ogrodzenie jako tako jeszcze trzymającego się w odpowiednim kącie, by nie zawalić się. Potem znajduje się dość spora przestrzeń z dwiema drogami, które prowadzą do owego miejsca. Wybiera bliższe, lekko kierujące się ku górze. Przekracza mała bramkę, iż duża jest zamknięta jak to zwykle bywa. Przed sobą ma wąską drogę. Idzie nią powoli patrząc w rozgwieżdżone niebo, które uwielbia. Spogląda na nie każdego wieczoru, nawet gdy nie widać praktycznie na nim jaśniejących punktów. Skręca teraz w prawo, alejką prowadzącą lekko pod górkę. Odlicza w myślach: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. Robi tak, chociaż i tak zna na pamięć drogę. Mogłaby ją przejść z zamkniętymi oczami i na pewno by trafiła. Przechodzi małymi przejściami i siada na pobliskiej i jedynej w najbliższym otoczeniu ławce. Przy samej ławce, za jej plecami rośnie rozłożysta jodła. W zimie gdy opierała się o nią lub kucała na ławeczce, albo jakoś podobnie do włosów czy do czapki, w zależności czy ją miała na czy nie, przyczepiały się małe igiełki. Od razu patrzy w niebo, jak to przeważnie ciemne. Gałęzie trochę ograniczają widoczność, ale i tak można bez problemu się w nie zapatrzeć. Jak to ona zrobiła i tym razem. Oparła się głową o wąski pień z serca samoistnie wydobyła się pieśń, nie wypuszczona z ust "Pan Jezus już się zbliża...". Do oczu napływają łzy. Lecą same, o dziwo jakieś inne, zimne. Głównie są ciepłe. Nie leci ich dużo, ale jednak. Potem - przychodzi - kolejna pieśń: "Kiedyś, o Jezu, chodził po świecie, brałeś dziateczki w objęcia swe. Patrz, tu przed Tobą stoi twe dziecię, do serca swego przytul i mnie." - Od razu przychodzą myśli, słowa niewypowiedziane.
-Czemu ja nie mogę mieć Cię tu przy sobie, tak jak wtedy Cię mieli. Tak bardzo bym chciała. Panie, proszę. - i łzy spływające delikatnie po policzkach i te oczy skierowane w niebo. - jest dobrze, ale jest źle. Ja tak nie mogę, nie chcę. Potrzebuję Cię tak bardzo i kogoś jeszcze tu na ziemi, by pomógł mi. Nie tylko ona jedna, przyjaciółka, lecz jeszcze ktoś. Ona nie może przyjąć wszystkiego, są tej swoje problemy. - i już nie może wydobyć z siebie tego wewnętrznego głosu. Siada z podkulonymi nogami na ławce, oplatuje je rękami i przytula ramieniem i głową do drzewa. Ponownie łzy wypływają z ciemnych oczu. Cichy płacz przeradza się w głośniejsze łkanie. Tak samo samoistnie. Próbuje je powstrzymać, lecz on wydobywa się głośniej, nie potrafi go powstrzymać. Po chwili czuje dużą ciepłą dłoń na ramieniu, która wywołuje u niej przyjemne ciepło ogarniające całe jej ciało. Czuje się bezpieczna. Nareszcie bezpieczna i zauważalna. Moment później jej twarz jest obrócona ku niemu, jego prawa ręka trzyma jej podbródka. Patrzą na siebie tak po prostu. Uśmiecha się do niej i całuje w czółko.
-Już dobrze - szepta siadając koło niej i ogarniając ją ramieniem. Ona przytula się do niego jakby to robiła zawsze, a jest tak po raz pierwszy. Już nie płacze, łzy znikły, ale policzki jeszcze są mokre. Na ustach widnieje prawdziwy, szczery uśmiech.
-Opowiem ci coś - szepta cicho owy chłopak - tą historię usłyszałem całkiem przypadkiem od pewnego staruszka. Nie wiem jak zacząć, na pewno nie będzie brzmiała ona tak jak ja ją usłyszałem. Ale chcę ci ją opowiedzieć. Pewien mężczyzna wychylając się zza obręczy spoglądał w dół na nurt rzeki a wiesz, że przeważnie nurty są rwące. A więc patrząc tak zobaczył dusze płynące tuż pod pokrywą wody. Nie wiedział jak miał to opisać, ale uważał, że to były dusze, iż nie przypominały całkowicie ludzi. Na ich twarzach widniał szczery uśmiech, a ich oczy były całkowicie czarne, powieki były na pewno otwarte. Pokrywała ich nieokreślonego koloru szata, która delikatnie poruszała się wraz z ruchem wody. Szedł wzdłuż obręczy cały czas obserwując owe dusze. W pewnym momencie wypłynęło z nich nikłe światełko. I z ust popłynęła pieśń " Twemu sercu cześć składamy. O Jezu nasz, o Jezu! Twej litości przyzywamy, o Zbawicielu drogi. Chwała niech będzie zawsze i wszędzie, Twemu sercu, o mój Jezu" A reszta opowieści jest w Twej duszy i sama ją musisz dokończyć.

Opublikowano

interpunkcja !! sama nie jestem orłem i zdarza mi się czasem zapomnieć o jakims przecinku, ale ich totalnego braku naprawde nie da sie nie zauwazyć (o ile czyta się własny tekst.)

pozatym:
powtarzające się "owe", "owym", "owy" - beznadziejne słowo, które darzysz nieuzasadnionym uwielbieniem

Potem znajduje się dość spora przestrzeń z dwiema drogami[...] wybiera bliższe - a gdzie nie ma jakiejś przestrzeni? zawsze jest jakas przestrzeń. droga. Ta droga, więc wybiera bliższĄ

nawet gdy nie widać praktycznie na nim jaśniejących punktów - ???

Przechodzi małymi przejściami i siada na pobliskiej i jedynej w najbliższym otoczeniu. - domyślam się, ze chodzi o ławkę. Domyślna jestem :P

W zimie gdy opierała się o nią lub kucała na ławeczce, albo jakoś podobnie do włosów czy do czapki, w zależności czy ją miała na czy nie, przyczepiały się małe igiełki. - ???

Gałęzie trochę określają widoczność, - ograniczają

są tej swoje problemy - ??

lubisz też "jak to..."

pomysł może jakiś miałaś, ale takie skondensowanie banałów w jednym opowiadaniu i przy tylu błędach powala
a ja jestem niewierząca i nie wierzę Ci

Opublikowano

Owszem, błędy są, niektóre dość poważne. Ale nie spisywałbym tego opowiadania od razu na straty. Coś w nim jest. Coś takiego, że mimo tych błędów i momentów, w których mnie wkurzało, przeczytałem do końca. Pomysł jest ciekawy i chociaż parę rzeczy zalatuje banałem, to jednak mnie w jakiś sposób wciągnęło. Mogłoby być lepiej (ale to akurat można powiedzieć zawsze), ale na pewno nie jest źle. Przynajmniej dla mnie. Pozdrawiam=)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ŚLADAMI  PRZESZŁOŚCI   śladami przeszłości w kolorowych bucikach  czas czasami dojrzewa wyrozumiałoscią  chodząc po zielonkawych nadziejach   wiatr unosi szeleszcząc jesienią  sny co w spełnieniu pozostały nawet o tym nie wiedząc    bawią się myśli w piaskownicy bytu szaro-kolorami na sztaludze życia  otwartymi wrotami rajskiego ogrodu   którego jeszcze nie widać 
    • @iwonaroma Myśl filozoficzna... Zapraszam...  
    • Berenice, autorce wiersza "Malarz i ona"     Paweł kończył portret młodej kobiety. Malował go już ponad tydzień. Robił to, jak zwykle, na zamówienie. Portret, który miał być urodzinowym prezentem, zamówił mąż kobiety, starszy od niej, zamożny dyrektor filii zagranicznego banku. Pomimo komercyjnego charakteru zamówienia, Paweł wkładał wszystkie swoje umiejętności w to, aby końcowy efekt stał się arcydziełem malarskiej sztuki. Siedząca przed nim kobieta była ładna, miała inteligentną, pociągłą twarz. Zgodnie z sugestią malarza pozowała do portretu sama, zamiast, jak czyni to wiele innych osób, zwyczajnie przynieść swoje zdjęcie. W trakcie pracy poznawali się coraz lepiej. Przez kilka dni siedzenia przed malarzem kobieta mówiła o sobie, o swoim życiu prywatnym, pracy, mężu. Każdego dnia, po kilkugodzinnym pozowaniu oglądała postępy w pracy artysty. Nie wyrażała przy tym żadnych uwag. Umawiali się na dzień następny i żegnali. Tego dnia wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kobieta stanęła za sztalugami, spojrzała na niegotowy jeszcze portret i wpatrywała się w niego przez chwilę. – Musisz coś zmienić – powiedziała do malarza. – Portret jeszcze nie jest skończony – odparł. – Nie o to chodzi. Jestem inna, niż mnie namalowałeś. – To znaczy…? Kobieta spojrzała na Pawła. – Jak mnie malujesz, musisz wiedzieć, że myślę tylko o jednym. – O czym? – Że chcę się z tobą kochać. Kobieta zbliżyła się do mężczyzny i pocałowała go w usta. Objęła go, a następnie rozpięła górny guzik koszuli, a potem następny i jeszcze jeden. Po chwili znaleźli się na kanapie, a Paweł, patrząc na twarz leżącej i uśmiechającej się do niego kobiety, mógł dojść do wniosku, że malowany portret istotnie nie oddaje tego, kim jest w rzeczywistości. Kilka dni później oddawał ukończony portret kobiety jej mężowi. Miał mieszane uczucia. Żaden malowany obraz nie był nawet w części tak udany, jak właśnie ten. Najbardziej podobał mu się sam, lekko widoczny, uśmiech. Z każdego miejsca wydawał się inny. Odnosił wrażenie, że zarówno wzrok, jak i uśmiech skierowane są tylko do niego. Mąż patrzył na portret żony z uznaniem. Zamówione dzieło podobało mu się, tak jak podobała mu się jego kobieta. Malarz dobrze uchwycił wszystkie cechy zarówno fizjognomii, jak i charakteru malowanej osoby. Zadowolony wyjął z portfela umówioną kwotę i wręczył ją artyście. Ten zapakował gotowy obraz i przekazał go nowemu właścicielowi. Pawłowi nie było żal oddawać swojego najbardziej udanego dzieła. Wiedział, że będzie jeszcze nie raz je widzieć, podobnie jak jego właścicielkę.     /Gwałt w Nowym Jorku i inne opowiadania/
    • Ciekawy temat malarza i malowanej kobiety. Subtelny dialog emocji, bo obraz to nie tylko ciało, ale próba sięgnięcia głębiej. Napisałem króciutkie opowiadanko "Lisa", dokładnie o tym, ale takie męskim okiem, z większa dawką erotyzmu, zresztą znasz mój styl:). Pozdrowionka 
    • @iwonaromaNo nic innego, prócz uśmiechu,  a głuptasku mnie rozczuliło :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...