Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Są jak mandarynki
za chropowatą zbroją
skrywają słodką miękkość

Ciężko je zdobyć
bez oblężniczych paznokci
tak by ich urok nie prysnął
raniąc nieuważne oczy

Nie odkładaj ich na później
uwodzicielski aromat
gotów się z kimś innym pomarańczyć

Nie bój się że ich zabraknie
z pestkowego niemowlaka
wyrosną tysiące
godne by wyłamać na nich ząb

Pożeraj ich
jak najwięcej

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no jak to o czym? o owocach!! :)) one sa takie kuszące, kobiece, aż palce lizać! :)

Ach te słodkie i miękkie mandarynki, - to musi być wyjątkowa, abym ją pożarł. Pomarańcze, może mniej słodkie, ale dostojne w formie, równie aromatyczne i uwodzicielsko godne w swojej prezentacji mnie bardzej pociągają.
I jeszcze jedno odkryj przyjemność delektowania się.
Pozdrawiam Jacek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Owoce są jak mandarynki? chyba niezupełnie ;)
Czekam na propozycje tego co jest w każdym z nas i daje się porównać do mandarynek :)

Byłbym też wdzięczny za ocenę samego wiersza.

Pozdrawiam ciepło
Coolt
Opublikowano

pozwolę sobie rzucić ziarenko
skromne słówko;
zdarzają się takie mandaryny, co to wśrodku susza zamknięta
w wypolerowanej skórce-pułapka
i kiedy trafi się taka,szukam dalej z tą samą nadzieją na owoc
/filozoficzny/

pozdrowienia z piaskownicy

p.s. pyszne wierszydło

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...