Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Red House


Rekomendowane odpowiedzi

.
Na trawiastym dywanie zieleni ja
Pośród tęczy kwiatów ty
Trzymamy się za ręce
Zza horyzontu wyłaniają się chmury
Burza mknie w naszym kierunku
Malutkie kropelki ciepłego deszczu
Rozbijają się na twarzach
Zakłopotanie i lęk
Wkrada się w duszę
Wilgoć zadomawia się w ubraniach
Nie pozostawiając suchej nitki

-Czy mógł bym Panią prosić do tańca
Spontaniczna myśl wyrwała się z mych ust
Aby chociaż po trochu odwrócić uwagę
Od aury panującej zewsząd

-Ach z przyjemnością ta wspaniała orkiestra
Z akompaniamentem wiatru i błyskawic
Jest bardzo ekscytująca
A jaki taniec pan sobie życzy?

Krzycząc w niebogłosy
Dyrygent- Rumbę proszę

-Ale wie pan „Aby dobrze zatańczyć
Rumbę trzeba się wpierw zakochać”

-Och wydaje mi się, że to będzie
Taniec mojego życia

Wraz z pierwszymi błyskawicami
Zaczęliśmy namiętne kroki
Kolejne akcenty burzy
Porywały nas
Płynęliśmy po mokrej
Wykładzinie zieleni

I wylało się niebo
Pozostawiając dziury
Jak w durszlaku
Przez które zawitało słońce
A z nim gorące promienie
I ciepły letni wiatr...



Spójrz jakie to piękne
Niepowtarzalne
To jest dla nas
Nagroda za tę chwilę
Za ten cudowny taniec

Rozszczepiające się światło
Tęcza kolorów
Tęcza barw
I druga mniejsza
Prawie niedostrzegalna
Biegniemy po garnek złota
Szukamy pomiędzy źdźbłami traw
Wśród kwiatów
Twoje usta jak płatki róż
Ja jak mała pszczółka
Wypijam nektar
Z kielicha
Namiętności

Wtuleni w siebie podziwiamy
Zachód słońca
Rozlany żarem krwistej czerwieni
Na tafli wodnej jeziora
Topi się słońce
Zasypia snem nocy
Budzą się gwiazdy
I księżyc na niebie
-Widziałeś
-Tak ujrzałem ją
Jak spadała
Jak zgasła gdzieś
W otchłani
Marzymy o snach
Śnimy o marzeniach

Przyślijmy do mnie
Spontanicznie w popłochu
Zdzieramy ubrania z ciał
Ciemność
Stołek
Upadek
Żądze powstrzymane
Napadem wspólnego śmiechu

-Może włącz światło
Albo nie, zapal kilka świec
Będzie lepszy nastrój
-Nie mam świec
Ale mam taką
Magiczną lampkę


W blasku czerwonej lampki
Dwa wygłodniałe wampiry
Rzucają się sobie do szyj
Ubrania latają rozrzucane
Zrywane z ciał
Jak u spragnionego dziecka
Które obdziera lizaka z papierka
Jeszcze go nie zdarzy rozpakować
A już go polizuje
Swoim łapczywym
Głodnym słodyczy językiem

„Ręce kochanków nie spoczywały bezczynnie
Palce znalazły sobie zajęcie w tych miejscach
Dokąd miłość lubi przenikać w sekrecie”
Fragment Kamasutry

Całuje twoje piersi
Schodzę niżej na brzuch
Moje ręce pieszczą łydki
I wewnętrzną część ud
Widzę jak zamykasz oczy
Jak przygryzasz wargi
Oddech coraz szybszy
Schodzę jeszcze niżej
Jeszcze głębiej
Czekając tylko na
Jęk rozkoszy

Zgasła aura czerwonej lampki
A my leżymy i słuchamy
Własnych oddechów
Bicia naszych serc
Ręce błądzą
Swą delikatnością
Po labiryncie ciał
Przez otwarte okno
Do pokoju zagląda
Swym blaskiem
Księżyc
-Mathatjah
Chcę ci powiedzieć
Że cię..



Chwila która chciało
By się przeżyć tysiąckrotnie
By stała się wiecznością

-Czuje, że te słowa
Płyną prosto z duszy
Prosto z mojego serca
Ja cię

Brrrr.................!!!!!!!!

Paskudny obrzydliwy
Dźwięk dzwonka
Paskudny oślepiający
Blask poranka

„Krzyczę zbudzony
Rozczarowany
Rzeczywistością
Zamykam oczy
J szukam snu
Który miałem
Zasypiam
Znowu nic
Pustka bezsens
Minęła znowu noc
Przepadł na zawsze sen
Jaka ciemność!
Minęła noc
Dzień nie wstaje
Dżemie
Śni
Kradziony sen”
J. Piwowarski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"trochę" to za długie, by pisać konstruktywne uwagi
analizując popełnione błędy,
których, niestety, jest tu cała masa
na przykładzie:
sytuacja liryczna, szczególnie pierwsza część, o tańczeniu przy akompaniamencie burzy
jest nawet znośna
ale sposób jej rysowania - nie
i to stanowcze: NIE
ponieważ: wygląda i czyta się, jak pociętą i zwersyfikowaną prozę
nawet nie poetycką
ponadto do narysowania w/w sytuacji posłużyły dawno już stępione kredki i ołówki,
a kolory są tak wyblakłe, że ledwo je widać (za dużo banałów po prostu)

pozdrawiam

ps. jeszcze dużo dużo dużo pracy, aby ten wiersz mógł wierszem być i trafić do ludzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięki za uwagi, całość powstała dość dawno temu w okresie w którym pisałem takie krótkie opowiadanka, niby taką poetycką prozę. Szkoda, że nie nakreśliłaś które zdania są tymi banałami tak abym mógł je zmienić na lepsze....
posiedzę jeszcze nad tym troszkę odchudzę ale nie anorektycznie, może lekko w talii dla poprawy sylwetki.

\czekam jeszcze na jakieś krytyczne zdania aby móc to wzbogacić

nisko się kłaniam i pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • naturalnie - bez okrzyku rozpinając guzik z bluzki nie podchodzę lali blisko aby dotknąć, ino musnąć niewidzialne kładę dłonie na zakrętach jej wykrętów tudzież czekam oburzenia tylko broniony ciemnością czy odrzucasz listki moje jak przed zimą jarzębina? żeby stanąć w pełni gołej na zakręcie jak nie ustąp! woła serce ciało nosząc rytmem jego odliczania; kiedy jestem.. i ty jesteś gdy cię nie ma i ja niknę
    • Lilaróż zimowitów na grządce, pokoszone, schną trawy na łące, pajęczyny posrebrzone rosą, o poranku koniec lata głoszą, coraz chłodniej, a niebo bez chmurki, po leszczynach grasują wiewiórki, zmilkły ptaki i owady w trawie, głośne tylko na bagnach żurawie i przymrozek kwiat zwarzył w ogródku, radość blaknie, bliżej nam do smutku, chociaż ciału nagości wciąż chce się, zapomnijmy; już wrzesień, już jesień.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • W tych zmiennych, chwiejnych momentach na rozdrożu, na krawędzi, na ostrzu noża trzymam się rzeczy stałych. Pewnych.  Stałych.  Niezmiennych.  Tego, że słońce na pewno wstanie i na pewno zaśnie.  Że będzie pogoda. Jakaś. Obojętnie jaka - bo pogoda zawsze jest jakaś, a element niespodzianki zawsze istnieje. Tego że umrę.  Że niezależnie od tego jak się czuje - gołębie będą fruwać i zebrać o żarcie a dzieci w upale będą biegać po fontannie i denerwować swoje matki odrywajac je od komórek okrzykiem 'mamo, zobacz'   I tym, że ludzie przychodzą i odchodzą. Jedni zostawiają ślad, innych zapominam - nawet nie zauważam - jak ludzi w centrum handlowym czy bezdomnych na dworcach czy ulicach   To wszystko uświadamia mi, jak mały, nic nie znaczący jestem w skali makro.  I jak ważny jestem w skali mikro.    I to wszystko - paradoksalnie - pomaga mi być. W tych zmiennych, chwiejnych, niepewnych chwilach na rozdrożu. 
    • W domu nad rozlewiskiem ktoś cichą na gitarze melodię gra Melodię ktorej lubi się kłaniać las trzcinowy i królewski ptak W domu nad rozlewiskiem słychać płacz miłości której cząstkę wchłonęła jego toń i mgła
    • @Łucja Maksymilian - @Poezja to życie - dzięki -
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...