Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nadszedł wyczekiwany poranek. Marika wstała i z przezornością postawiła najpierw prawą nogę na podłodze,nie wierzyła w przesądy ale jakoś tak mimowolnie-dziś jest ten dzień musi być wspaniały i rzeczywiście taki był jak przepowiedziała Weronika . Na niebie nie było ani jednej chmurki i słońce miało pole do popisu.
-ubieraj się-wbiegła zdyszana Weronika. Po chwili podążąły na pociąg ponieważ uzmysłowiły sobie, iż nie tylko one tam jadą. Gdy były już na miejscu nie myliły się, peron był zapełniony. A gdy podjechał pociąg nie było już żadnych wolnych miejsc ponieważ sprytniejsi poszli na bocznice i dając flachę konduktorowi zajęli wszystkie przedziały.
Wagony były strasznie zapchane, ale dziewczyną to nie przeszkadzało, zajęły miejsce na korytarzu obok ubikacji i wspólnie z grupą hipisów, którzy grali na dwóch gitarach akustycznych zaczęły się świetnie bawić, śpiewając wspólnie z nimi piosenki. Jeszcze przed zakończeniem pierwszego utworu Whisky Dżemu, wszyscy wpatrywali się w Marikę, która z zamkniętymi oczami dała się porwać brzmienią gitar i przepięknie artykułowała każde słowo piosenki. Z każdym kolejnym utworem zbliżały się do miejsca docelowego. I z każdym kilometrem dziewczyny odczuwały coraz większy smrodzik spoconych samców. W pewnym momencie z korytarza wybiegł strasznie nawalony chłopak i nie zwracając na nikogo uwagi przeciskał się do ubikacji. Jak się później dowiedziały ponieważ wszędzie go było dużo nazywał się Dolar. Był bardzo wysoki miał prawie 2 metry, ale przez swą zgarbioną sylwetkę tracił około 20 centymetrów. Pierwszą rzeczą jaką zrobił na dworcu przed odjazdem pociągu to za wszystkie pieniądze których miał niewiele, kupił wina, starczyło mu tylko na 4. I tak dolar po wypiciu tych czterech win wybiegł z korytarz i potykając się o czyjeś nogi runął swym zwalistym ciałem na jakiegoś nieszczęśnika, który spał snem alkoholowym. I gdy usłyszał głośne chrupnięcie kości wybełkotał zmieszany-najprawdopodobniej złamałem ci obojczyk więc się nie podnoś. Sytuacja wyglądała bardzo śmiesznie i tak też się skończyła bo gdy poszkodowany zbudził się z letargu, pytany o jakieś dolegliwości bólowe- stwierdził iż boli go tylko głowa.


„Brud smród nędza i głód”




Woodstock, Żary, Gigantyczna przestrzeń, gigantyczna scena, niezliczona ilość namiotów, oraz prawie że tłum przyjezdnych jak w mrowisku. Patrząc na niektórych miało się wrażenie, że przyjechali tu chyba z tydzień wcześniej. Czerwoni, opuchnięci wręcz nieprzytomni, wyglądali jakby byli zmęczeni życiem, zmęczeni kacem gigantem. Dziewczyny rozbiły szybciutko namiocik i zabrały się do roboty!!!-które wino najpierw otwieramy Szate de jabol, czy może zaczniemy od ekskluzywnych markowych win-Spytała Weronika otwierając swój plecak który swą zawartością przypominał raczej barek lub ladę w sklepie monopolowym[pod słowem ekskluzywne mieściło się takie wino które przekraczało swą ceną 2 butelki Szate de jabol]Marika słysząc te słowa pomyślała-zdałyśmy maturę, dostałyśmy się na studia na wydział Jazzowy w Katowicach, czemu nie miałybyśmy tego uczcić- PEAC AND LOVE ogarniało wszystkich zewsząd, każdy był uśmiechnięty, radość unosiła się w powietrzu w postaci gęstych chmur dymu Marichuanowego. Po spożyciu jednej butelki ekskluzywnego trunku dziewczyny ruszyły na podbój świata. Przeciskając się pomiędzy namiotami dotarły na szeroką drogę prowadzącą wprost do sceny, która z tej odległości wyglądała jak domek dla lalek Z wielkich głośników które stały tuż przed sceną dochodziły skoczne dźwięki kapeli o nazwie Akurat- „Droga kręta jest nie wiadomo gdzie ma kres” –oj tak ten wokalista ma racje ta droga jest rzeczywiście krętno-pochyła – czuję jak bym była na statku wszystko jakoś tak dziwnie faluje. 44 kilogramowy kwiat podlany butelką wina nic więc dziwnego-pomyślała Marika. Wtem jej oczom ukazał się ON. Był wysoki szczupły miał długie czarne proste włosy spięte gumką w kucyk oraz sznureczek który na wysokości czoła opasał głowę dookoła. Miał lekki zarost oraz czarną bródkę schodzącą się w ostry szpic, był ubranych w kolory ziemi zieleń z brązem oraz miał takie śmieszne frędzelki na ramiączkach koszuli-Tak zawsze wyobrażała sobie bohatera książek o Winetu , które czytała jej mama wieczorami. Zawsze jeszcze przed zaśnięciem gdy mama całowała ją w czoło i gasiła światło, ona wtulała się w swojego pluszowego misia Puchatka i marzyła o przystojnym walecznym Indianinie, który przyjedzie na białym rumaku i razem odjadą w kierunku zachodzącego słońca. Tak teraz ON przechodził i spoglądał na nią tym swoim przeszywającym spojrzeniem. – widziałaś go-powiedziała Marika w stanie wielkiego podniecenia -Ja widzę nadciągający sztorm pani kapitan- i Weronika wielkimi skokami gazeli podbiegła do kontenera na śmieci i wstępując do ligi ochrony ptaków zaczęła puszczać pawie na wolność...
„Jestem odpadem atomowym
Jestem odpadem atomowym”

c.d.n.

Opublikowano

dziś jest ten dzień musi być - raczej ''dziś jest ten dzień, który musi być''

strasznie zapchane, ale dziewczyną - dziewczynom

dała się porwać brzmienią gitar - brzmieniom

Woodstock, Żary, Gigantyczna przestrzeń - to jest prawdziwa historia tych dziewczyn? czy wolisz Żary od Kostrzyna?

peace and love

sporo tych błędów, to co wypisałem to raczej kropla w morzu, ale ze mnie żaden spec.
poczekajmy może zjawią się Miszczowie.

co do historii. na razie zapowiada się stereotypowa historyjka: impreza, miłość ble ble ble. tylko w Twojej gestii leży jak to rozwiniesz, czy zaciekawisz czytelnika czy też nie dasz rady i nakarmisz ich odgrzewanym kotletetm?? liczę na jakieś bajeranckie zakonczenie.

powodzenia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • DZiękuję za sympatię dla podskoków (też tak kiedyś robiłam ):   Pozdrawiam serdecznie @Czarek Płatak @Leszczym @Waldemar_Talar_Talar @huzarc :-)
    • @violetta dzięki :) @FaLcorN @huzarc@huzarc dzięki :) @Omagamoga jak pokażesz mi jakieś zdjęcia, to wybiorę, na których są rowerzyści :)  
    • Koma: a zrób mi "bob", im bór za amok.  
    • I tak. I tak. Jestem. Nie wiem. Nie czuję się nic. Oddech przechodzi przez szkło stworzenia, rozbija się o własną przezroczystość, a jego odłamki tańczą w próżni - jak anioły, które zapomniały, po co mają skrzydła. Czas spada jak popiół z wypalonej wiary, a jego płatki śnią o ogniu, którego już nie ma. Dno chwili rozsypało się w pył - a w tym pyle milczą ogrody, które aniołowie podlewają łzami zapomnienia. Nic nie wraca. Nic się nie zaczyna. Ten wdech - to echo cudzego istnienia, cudze serce bije we mnie, jakby ktoś inny próbował pamiętać, że jestem. W mroku słychać modlitwy, których nikt nie wypowiedział, i ciszę, która drży, jakby sama chciała zostać imieniem. Ruch – bez znaczenia. Widok – obcy. Świat – zamknięte oko Boga, który śni siebie w zapomnianym języku światła. Kamień – pamięta gwiazdę, która już dawno zgasła, ale jej blask jeszcze trwa w nim jak wspomnienie raju. Człowiek – cień własnego pytania. Nie zostawia śladu, bo nawet cień ma już dosyć towarzyszenia pustce. Cisza kruszy się w palcach istnienia, a powietrze nie zbiera głosu, jakby słuch samego Boga został zatopiony w oceanie jego własnego milczenia. Nie pamiętam, czy to ja oddycham, czy to pustka oddycha mną. Każdy gest – dotyk po śmierci światła. Każda myśl – pył, który zapomniał, że był gwiazdą. Każdy moment – spadanie w dół, w nieskończoność, gdzie czas zamienia się w ciało nicości, a nicość - w puls serca Boga, który zapomniał, że jest Bogiem. I tak. I tak. Jestem. Nie wiem. Nie czuję się nic. Tylko chłód, co pachnie końcem, jakby noc rozłożyła skrzydła nad resztkami istnienia, jakby ciemność chciała uczyć światło, jakby cisza chciała śpiewać, a śpiew - płakać. Nic. Nic. Nic. A jednak - pod popiołem drży iskra: maleńki błąd nicości, który przez ułamek sekundy pomyślał, że chce być. I w tym błędzie - rodzi się światło. Rodzi się czas. Rodzi się miłość, która nigdy nie miała prawa zaistnieć. Bo nawet nicość, gdy się zapatrzy w siebie zbyt długo, zaczyna marzyć o miłości.      
    • Idę do ciebie po trochę relaksu by pomnożyć myśli i spaść w wir  upojnego snu   następny dzień pisze swoje wiersze o niedalekiej przyszłości i patrzy na stos wielkich informacji   próbowałem się zmienić jednak świt zmieniał się w pył i odchodził za noc gdzie szukał kilku słów.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...