Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"It's a first day of the rest of your life."


PROLOG

Kiedy mamy 6 lat wszystkie istotne decyzję podejmują za nas nasi rodzice. To oni wprowadzają na właściwe ścieżki, pomagają stawiać pierwsze kroki, rozpoznawać kolory, odróżnić b od p. Decydują o losie śmiesznego żółtego kapelusika od babci, dziadkowej lalce z zamykanymi oczami, bo chcą nas chronić, kochają tak bardzo.
Jednak kilka lat później, kiedy przekraczamy pewną granicę wieku, płynną, dla każdego inną, zaczynami sami podejmować decyzję, czasem niewłaściwe, czasem aż nazbyt dobre. Możemy skoczyć ze spadochronem, zostać pilotem śmigłowca, a co najdziwniejsze w tym wszystkim, możemy się zakochać.
Matylda ma 16- lat, na głowie stado rudych loków i nie mniejszą ilość piegów na rumianych policzkach, w radiu leci piosenka zabójczej trójki z Mołdawii, sąsiadka spod 5 bije kotlety na obiad, a ona siedzi skulona na kuchennym taborecie. W oparach gotującego rosołu, próbuje bez najmniejszego skutku przebrnąć przez choćby 10 stron "Romea i Julii". "Straszne to... Łeh... Błeh..." - myśli nerwowo przerzucając kartki.
Po bezowocnych próbach zrozumienia czegokolwiek ze staro angielszczyzny, totalnie zdegustowana Szekspirem, ziewa zamaszyście, rzuca książkę na kuchenną szafkę i spogląda na świat zza szyby kuchennego okna. Pod klatką rozgrywa się nietypowa scena, grupa osiłków, w granatowych kombinezonach próbuje wyciągnąć jakiś duży, czarny przedmiot z bagażnika białej, dostawczej furgonetki. Przez kilka minut manewrują nim do przodu i do tyłu, szarpiąc się przy tym niemiłosiernie. Całemu zdarzeniu z niewielkiego dystansu przygląda się młody mężczyzna, w śmiesznej, beżowej, wełnianej czapce, który zapewne jest właścicielem tego przedmiotu. Jest godzina 10:24, zaczyna się pierwszy dzień z reszty jej życia...


I

-Panowie, z fortepianem trzeba jak z kobietą, delikatnie... Panie Wieśku niech pan troszkę szerzej otworzy te drzwi, a pan, panie Adamie niech wejdzie do środka i lekko popchnie instrument. - rozkazał rezolutnie właściciel przedmiotu
-No to teraz wnosimy - chłopak spojrzał do góry i serdecznie pomachał do Tyldy - prawda? chłopak spojrzał do góry i serdecznie pomachał do Tyldy. Dziewczyna tylko zaczerwieniła się lekko i szybko zamknęła okno. Speszona reakcją nowego sąsiada pogrążyła się w myślach, których głównym tematem było zastosowanie fortepianu. "Hm... Na pewno jest muzykiem... Ba... Gra w jakimś nocnym klubie stare jazzo'we standardy i ma multum adoratorek...". Oczyma wyobraźni ujrzała zjawiskowo piękne kobiety i eleganckich mężczyzn, zgromadzonych wokół chłopaka w wełnianej czapce. "Pięknie" - pomyślała nalewając sobie zupy. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. "Kto to może być?" - pociągnęła energicznie za klamkę i przed sobą ujrzała, osobę, której w tej chwili najmniej się spodziewała.
-Irenka! - rzuciła się siostrze na szyję i cmoknęła ją w policzek - Co ty kurde mol robisz w Toruniu?!
-Hm... A jak myślisz? Odwiedzam moją rodzinkę. - odpowiedziała tuląc niższą od siebie o dobre 10 cm Matyldę
-Eeeee... - zastanowiła się nie dowierzając – tak w środku tygodnia, a co z pracą?
-Oj to teraz mało ważne, opowiadaj co u ciebie, jak tam się sprawują rodzice...
Po krótkim przywitaniu i odpowiedzi na pierwsze standardowe pytania po podróży, Irenka weszła do łazienki odświeżyć się. W tym czasie Matylda wyjrzała jeszcze raz na dwór, po fortepianie i chłopaku w beżowej czapce nie było, ani śladu.

Wieczorem, kiedy rodzice wrócili z pracy bardzo zdziwiła ich obecność najstarszej córki w domu. Kiedy ostatni raz ich odwiedziła, a było to dwa tygodnie temu, oznajmiła, że już chyba na zawsze wyprowadzi się z Torunia i zamieszka w Warszawie. Dostała angaż w jednym z teatrów i ani myślała wracać do domu. Stolica, jak im się wtedy wydawało, wciągnęła Irenę na dobre. "Co sprowokowało ją do tak radykalnej zmiany poglądów?" - zastanawiali się obydwoje, kiedy przy kolacji ich pierworodna tylko zdawkowo odpowiadała na pytania. Matka intuicyjnie wyczuła, że nie chodzi tu tylko o tęsknotę za rodzinnym domem i pracę, sprawa była o wiele poważniejsza i delikatniejsza, szło o uczucia. Wnioski takie pozwoliło jej wysnuć 25 lat obserwacji swoich dzieci. Jeśli któraś Kellerówna przeżywała rozterki sercowe jedynym miejscem, w którym mogła swobodnie przemyśleć co robić dalej był dom rodzinny.
Kiedy opowieści Irki przestały interesować ojca i wszyscy zaszyli się gdzieś w swoich pokojach, matka poszła porozmawiać z najstarszą córką do kuchni.
-Irenko podaj mi z lodówki mleko - powiedziała jednocześnie odkręcając gaz - Zrobimy sobie bawarkę, jak za starych dobrych czasów, co ty na to?
-Nie, mamuś dzięki. Źle się czuję i chyba zaraz się położę.
-Podejdź tu - położyła dłoń na jej wysokie, zakryte asymetrycznie obcięta, kasztanową grzywką czoło - Nie masz temperatury. Pewnie jesteś zmęczona, zawsze ci mówiłam, że powinnaś jeździć autobusem, a nie pociągiem. Ale nie mnie nigdy w tym domu się nie słucha - powiedz z typowym dla siebie pragnieniem słuchania jej zawsze i wszędzie
-Mamo, wiesz doskonale, że wole jeździć pociągami, a po za tym bilety na pociąg...
-Oj Irena, ty znowu swoje - przerwała jej - o pieniądze to ty się nie martw. Słuchaj a skoro już o pieniądzach mowa, to powiedz, dobrze ci płacą w tym teatrze?
-Już chyba nigdy mi nie zapłacą - odparła ledwo słyszalnym i pełnym smutku tonem
-Czy ja dobrze słyszałam, 6 miesięcy przepracowałaś tam, harując jak wół, dając aż 35, no może 25 spektakli i odprawili cię z kwitkiem, a co z Julią, miałaś grac pierwszy raz główną role? Nie, zaraz zwariuje ja chyba dam tą sprawę do gazety. Jak tak można traktować uczciwych ludzi?! Swoją drogą zawsze powtarzałam, te wolne, artystyczne zawody, to nigdy ci szczęścia nie przyniosą.
-Mamo daj spokój, to moja sprawa, kiedyś opowiem ci o co chodzi, ale nie tym razem jestem zmęczona - pocałowała matkę w policzek i znikła w ciemnościach przed pokoju.
Anna usiadła przy kuchennym stole i zanurzona gdzieś między brzegiem żółtego kubka, a troską o swoją pierworodną usiłowała zrozumieć co mogło być przyczyną takiej, jak to nazywała w myślach, "niegodziwości".

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Lęgi     Maruna w rzepak się wybujała. Ze starorzeczy woda tu stała. Skrzypowy wianek zaległ przed groblą — drobnej krzewinki przy dębach ogród.   Wyka w nić słońca, border na smyczy przez ażur ziemi lekko i z niczym skorupki jajek na wąskiej ścieżce. Nikt nie uczesze się i z gwiazdnicy.   A groblą bobry, dziki i motyl.           Pozdrawiam serdecznie @iwonaroma @piąteprzezdziesiąte @Sylwester_Lasota :-)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Chyba tak :-)) Wolę mieć kwiaty na zewnątrz okna :-) Dziękuję :-)         Pelargonie nieco odstraszają także komary. Co prawda nie liczyłam, ile wpada, gdy ich nie ma, a ile, gdy są, ale podobno mają takie działanie. Ale rzeczywiście, motyle wolą inne kwiaty. Kwitną aż do mrozów, przetrwają i troszkę pluchy, więc na pewno się już lubicie. Dziękuję i pozdrawiam :-) (Też lubię trochę chłodku :-)     @iwonaroma Dziękuję :-)               @Sylwester_Lasota Dziękuję :-)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

            W białym kangurze. Zakupił róże.   Pzdr :-)    
    • Z sięgających nieba sobótkowych ognisk, Iskry sypią się tysiącami, Poproszę by sekret mi zdradziły, Zdobycia mocy czarnoksięskich…   Zdradźcie mi zatem skrzące iskiereczki, Nim zagaśniecie na wieki, Ten jeden jedyny sekret szczególny, Jak zostać czarnoksiężnikiem potężnym?   - Tej tajemnicy przenigdy nie zdradzimy, Choćby nie wstać miał świt, Posiąść bowiem mocy czarnoksięskich, Godnym tak naprawdę nie jest nikt,   Bo choć dają uczucie potęgi, Kryją za nimi się biesy, Pod pozorem ziszczania marzeń najskrytszych, Sączą one jad do ludzkich duszy…   Błysk spadającej gwiazdy, Przeszył nocnego nieba mroki, Zdradźcie mi zatem świętojańskie robaczki, Gdzie na Podhalu ukryte są skarby,   Czy w skrzących zielenią dolinach, Strzeżone upływem kolejnych lat,   Czy w wielkich jaskiń czeluściach, Z czasem zapomniane przez świat?   - Tej tajemnicy przenigdy nie zdradzimy, By mogli o nich wciąż śnić, Chłopcy starymi legendami urzeczeni, Gdy do snu rozmarzeni zmrużą powieki,   By rozbudzona senna wyobraźnia, Gdy mrok okryje już świat, Odmalowała nocą miejsca ich ukrycia, Śpiącym młodzieńcom o czystych sercach…   Do uszu mych dobiega z oddali, Górskiego strumyka szum cichy, Zdradźcie mi zatem szumiące sosny, Gdzie zbójnicy niegdyś ukryli swe łupy…   Czy w skrytkach najwyszukańszych, Mocą tajemnych zaklęć je zapieczętowali na wieki, Czy w zaroślach prędko dukaty swe rozsypali, Co tchu uciekając przed hajdukami?   - Tej tajemnicy przenigdy nie zdradzimy, Bowiem skarbów prawdziwych, Winieneś poszukać w serca swego głębi, W najgłębszych uczuć skrytości…   Tam bowiem i tylko tam, Najprawdziwszy ukryty jest skarb, Jakiego nigdy zamkowa nie strzegła straż, Jakiego nie widziało oko żadnego zbójnika…   - Wiersz zainspirowany utworem ,,V mojej zahradôčke" w wykonaniu zespołu KOLLÁROVCI.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Naram-sin to po co ty tu skoro tak uważasz , a błędy robiłam i będę robiła zawsze ... a wyobraźnia to nie wyobrażanie sobie odpowiedniej pisowni ... to zupełnie coś innego ... nigdy nie zrozumiesz ... szkoda mi takich ludzi jak ty...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...