A piękno to leży przed nami i kusi
stół z ostrygami ośmiornic wypustki
i mule skąpane w szampańskim akwenie
aż sos taki słodki po piersiach popłynie.
W szaleńczej ekstazie turlać się chcemy
z ust zasysania przez zęby chłoniemy
odurzam się winą i w winie się kąpię
w porannych promieniach po stole pobłądzę.
W chmurnym obłoku do bólu dojdziemy
w tajemnych oparach w amoku płoniemy
tak płynnie tak słodko i głębiej i mocniej
i cisnąć językiem twe trzewia przewrotnie.
Odkrywam niebiosa i widok twój chłonę
zagłębiam w uczuciu i w skurczu tym płonę
tak czystym przejrzystym a w środku rozkwitłym
jak diabłów głaskanie po ciałach aktywnych.
I rwać łańcuch z szyi i ciało mu oddać
by żądza przybrała zbawienny kres rozkosz
i siostrę na koniec anielską zobaczyć
co mnie
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
lewatywą przywróci do pracy.