Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
huzarc

huzarc

Patrzę. Łodygi chmur liniami siwizny

plączą się milczącym kryształem mlecznego słońca,

a metaliczna wilgoć zwisa z nagich gałęzi,

wtopiona w tło letargu na równinach oddechu.

Nic już nie czuję, nic mnie nie cieszy, już odchodzę.

 

Gdy wysycha rzeka, gdzie indziej wybija źródło.

My chcemy ocalić tę starą i ulżyć ziemi.

Lecz przez dolewanie pomyj do nurtu zdrowszych ryb

nie będzie w błękitnej głębinie niemego czasu.

 

Nie wygrzebaliśmy się z wysypiska historii,

choć stoją szklane domy na krawędzi urwiska.

Kto w nich zamieszka? Nikt - nasz świat został bez potomków.

Przegraliśmy - bezwiednie patrząc na koniec dnia.

 

huzarc

huzarc

Patrzę. Łodygi chmur liniami siwizny

plączą się milczącym kryształem mlecznego słońca,

a metaliczna wilgoć zwisa z nagich gałęzi,

wtopiona w tło letargu na równinach oddechu.

Nic już nie czuję, nic mnie nie cieszy, już odchodzę.

 

Gdy wysycha rzeka, gdzie indziej wybija źródło.

My chcemy ocalić tę starą i ulżyć ziemi.

Lecz przez dolewanie pomyj do nurtu zdrowszych ryb

nie będzie w błękitnej głębinie niemego czasu.

 

Nie wygrzebaliśmy się z wysypiska historii,

choć stoją szklane domy na krawędzi urwiska.

Kto w nich zamieszka? Nikt - nasz świat został bez potomków.

Przegraliśmy - bezwiednie patrząc na koniec dnia.

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...