Donośne bicie dzwonów.
Dopasowane do bicia naszych serc. Wpleciony w nagich ciał uścisk,
ostatni pocałunek Ci ofiarowuję
I wracam do swoich,
diabelskich legionów.
Obiecałem sobie,
że miłości już nie przedawkuje.
Staram się grać melodię życia
jak nieudolny pianista.
Nie przekona mnie sztuczne światło zbawienia ani aniołów przemowa.
Mnie od dotyku świata
dzieli bariera ognista.
Mgła grzechów smogowa.
Stąd do wieczności.
Tylko chaos panuje.
W mojej iskrze doczesnej.
Bóg jej ciężary wiekuiste przysporzył.
W więzach Jego drwin,
tylko się frapuję.
Kłamco!
Tyś mi zamiast łask
tylko plagi pomnożył.