12 godzin temu, Tymek Haczka napisał(a):A nieopodal grzebią znów synków...
A nieopodal myją się i nic
I wciąż są brudne... kogo tu winić?
Tutaj brakuje precyzji.
Kto jest brudny?
Kto grzebie?
Coś umknęło po drodze?
Chcesz pokazać obłudę, hipokryzję.
Ale całość wg. mnie się trochę rozchodzi w różne strony.
Skróty myślowe niekiedy imho zbyt mocne.
Brakuje prostoty przekazu.
12 godzin temu, Tymek Haczka napisał(a):Pokazali jak być, przy Niedzieli,
Dla innych każdego dnia tygodnia...
Kiedy ktoś spytał: Czemu noc dzieli?
Czemu zamyka? ...bo Mrok już zgłodniał...
Jakie mieć myśli wobec riposty?
Dlaczego ogień dzieląc też łączy?
Krążysz naokoło jakiejś myśli, ale jej nie wydobywasz na światło dzienne.
Może z obawy przed dosłownością?
12 godzin temu, Tymek Haczka napisał(a):frunące ulgi szczerbatych Lechów)
frunące ulgi?
szczerbatych Lechów?
really?
12 godzin temu, Tymek Haczka napisał(a):Dziś umiera, Mrok dostał zawiasy
Niejasne. Kto umiera? O co chodzi z tymi zawiasami? To nie wynika z niczego.
Wcześniej jest o kasie.
Jak to się łączy logicznie jedno z drugim (znów kuleje warstwa językowa)?
12 godzin temu, Tymek Haczka napisał(a):Tyle przelewa się wciąż tego tu,
Ilu jest ludzi, tyle mamy cnót,
Czego się tyle przelewa?
Z tymi cnotami zaczynasz iść w patos, który i tak nad wierszem się nieustannie unosi.
Z jednej strony uciekasz się do rejestrów zamierzchłych (słownictwo, alegorie), z drugiej używasz słów potocznych, takich jak kasa.
To się sprawdza np, w grotesce, ale ona jest zdecydowanie bardziej wyrazista, odważna, musiałbyś iść na całość, ale Ty konstruujesz tekst nader ostrożnie.
W końcówce nawiązanie do Asnyka trochę nie wiadomo po co. Dodane chyba bardziej dla efektu, ale jako podsumowanie, moim zdaniem za mało powiązane z resztą utworu.
Pomyślałam, że ten wiersz jest bardzo niezdecydowany i od pewnego momentu, zmęczony sam sobą. Bo nie wiadomo do końca, po co został napisany. Czy miał być to rodzaj moralitetu? Czy tekst prześmiewczy?
Dla mnie jest tu potencjał na satyrę społeczną, z elementem groteski właśnie, z tym że jak ubierzesz ją w koturny, to dobijesz całkiem. Wywal przede wszystkim dydaktykę z niego.
Jest wątek knajpiany (lody, Lechy - może o piwa chodzi), a gdyby zrobić z tego taki totalny bełkot pijaczka?
Z tym, że humor musi być czymś uskrzydlony.
frunące ulgi szczerbatych Lechów - śmieszą, ale nie w ten sposób, co zamierzałeś.
Myślę, że trochę się boisz, jakby to powiedzieć, wyluzować. W rezultacie nie ma jak wpuścić do wersów powietrza, i same siebie podduszają. Jak któryś chce się wybić, inne go ściągają w dół, np.
Mrok buszuje w umysłach jak szerszeń (dla mnie mocna, nośna metafora) - a potem
Tyle przelewa się wciąż tego tu + fragment o cnotach, dlaczego nie błyszczą - taki komunał trochę, połączony ze zrzędzeniem.
Jeśli mogłabym coś podsunąć.
- zdecyduj się, jaki charakter ma mieć utwór i jakie wywrzeć wrażenie,
- przemyśl, co konkretnie chcesz przekazać/skrytykować/wyśmiać
- wybrać jakiś leitmotiv, do którego wszystkie pozostałe będą spływać, jak dorzecza do rzeki głównej; ogranicz ilość nawiązań, odniesień, zabiegów retorycznych, na rzecz kilku najbardziej dobitnych, i wokół nich poprowadź przekaz; bo z jednej strony chcesz być kompaktowy, ale upychasz w tekście za dużo elementów naraz.
- weź pod uwagę, że prostota i naturalność języka dają więcej, niż próby 'poetyzowania'; to nie język ma Cię prowadzić w maliny, tylko Ty masz go trzymać w ryzach.
- tekst ma jakiś taki beznamiętny ton; nie ma w nim emocjonalnego błysku, to bardziej taka intelektualna wydumka, a przecież dobry utwór, oprócz komponenty językowej, intelektualnej, musi mieć też jakąś emocję, żeby trafił do czytelnika. Nie obawiaj się tego, nie chodzi o to w poezji, żeby emocji się wystrzegać, tylko o to, żeby umieć je dobrze napisać;
- metryka do dopracowania.
Zaznaczam, że większość tych uwag opiera się na moim osobistym odczuciu, jak to zwykle przy odbiorze poezji bywa.