Jedyne co pamiętasz
to śmiech, szyderstwa i drwiny.
I ta brudna, zatęchła klatka
w której Cię wychowano.
Nienawiść zwierzęca.
Już nie pamiętam
Czy kiedykolwiek byłem człowiekiem.
Skatowanego prawie na śmierć.
Leżącego we własnej, zaschniętej krwi.
Odnalazł mnie demon.
Nadał mi nową osobowość i imię.
Przy dźwiękach
obłąkańczych fletów i piszczałek,
wzięła me ciało i uniosła
ku wyższym wymiarom
parada stworzeń koźlęca.
I ułożyła moje martwe już szczątki
na ofiarnym ołtarzu.
W płonącym pentagramie.
Wbito w mój nieruchomy żywot
czarne ostrze.
Wtedy otworzyłem oczy
i wziąłem pierwszy wdech.
Wraz z nim, zeszła z gór
pieśń przeklętych,
bezimiennych bóstw.
Odpowiedział im wrzask
znad fal sztormowych.
Wszystkich oceanów.
Dopóki płonie
ogień wyznawców na wzgórzu.
Dopóki ślepy Bóg
pełznący przez mrok wszechświata,
na flecie chaosu gra.
Nie założycie bestii kajdanów
Ona jest posłańcem śmierci,
bytów z ponurego Kadath
i burzowego Hatheg - Kla
Zabić mnie może,
jedynie przeznaczenie czasu.
Gdy pewnego dnia,
planety staną w ustalonej koniunkcji,
na swoich orbitach.
Istota, którą nazywacie ludzką
straci życie.
Zagryzie i wyrwie jej parujące trzewia,
stróżujący, wściekły chart,
Wtedy to po wieczność,
w koszmarach o R'lyeh zaśniecie.
Znikną, zmiecione wiatrem zagłady
ognie na wzgórzu.
W zimnych korytarzach,
na szczycie góry.
Umilknie fletu głos.
Obróci się w nicość.
Pełzający w chaosie bard.
Wiersz oczywiście w nawiązaniu do "Zgrozy w Dunwich" i
"Widma nad Innsmouth", H.P.Lovecrafta oraz innych jego dzieł.
Najdoskonalszej formy natchnienia.