Z rondelka z wodą dla ptaków
— moment — połknęła wiewiórka.
Tak wolno szybują ptaki,
tylko by wyschły im piórka.
Wilka, co nosił — ponieśli,
ostrząc swe zęby powietrzem.
Dzikom zbyt ciasno już w lesie,
w łunie latarni: chrum — weź się.
Śmieje się ten, kto ostatni
rozgrywa przy wielkim stole,
nam los zaś zesłał podatki,
fundusze dał narodowe.
Pokaż więc w szkole gustowny kapelusz
Małej Niebieskiej.
Na mały spacer — biało — czerwonych
mrowie, ach weź mnie.
Nie kaź stać w auli na drętwym apelu,
być przepychany.
Kochać, że chcemy tacy być razem
wolni poddani.
***
Z rondelka z wodą dla ptaków — moment — spija wiewiórka.
Ptaki szybują stadami, tylko by wyschły piórka.
Wilka, co nosił — ponieśli, zęby ostrząc powietrzem.
W tak rozświetlonym łunami latarń — jak w lesie dzikom.
Śmieje się ten, kto ostatni rozgrywa przy wielkim stole,
nam los zaś zesłał podatki, fundusze dał narodowe.
Pokaż więc w szkole gustowny kapelusz
Małej Niebieskiej. Na mały spacer — biało — czerwonych
mrowie, ach weź mnie. Nie kaź stać w auli
na drętwym apelu, być przepychany.
Kochać, że chcemy tacy być razem —
wolni poddani.