słuchaj tam na brzezinie przy łące szczebioczą nadal pliszki
siwymi piórkami ocierając najczulsze źdźbła
tak jakby koniec nie miał nadejść
baby zgniatają w moździerzach nasiona krwawnika i ostu
co by w przednówku nie skonać z boleści
po jałowej zimie
w rejkach skotłowane kartofle
okryte szczelnie nacią czekają dotyku dłoni
niektóre dopalą swój los w żarze
wypluwając z siebie poczerniałą duszę
moja Anna czeka
na cud objawienie Boskie
na to święto które pojawia się zawsze ilekroć poprosi
i na światy trzy bez kina
za to z całym naręczem dobrych uczuć