Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Berenika97

Berenika97

Trzecia nad ranem.
Miasto pachniało deszczem i zmęczeniem.
Nie spałam — znowu.


Bezsenność siedziała naprzeciw.
Milczała. Wiedziała wszystko.


Za oknem neon żarzył się jak wyrzut,
którego nie da się stłumić.


Miasto udawało, że śpi,
słyszałam jego tętno —
równe, głębokie,

szurało po korytarzach,

odpalało silniki,

nawoływało.


Kawa stygła na stole.
Bezsenność uśmiechnęła się krzywo,
szeptała o błędach,

których nie da się cofnąć.


Spod skóry wypełzały wspomnienia,
rozpinały czas, wciskały się pod powieki.


Myśli krążyły jak koty na zapleczu baru,
głodne, czujne, gotowe do skoku.


Zostałam sama -
z nocą.
ze sztucznym światłem, które nie gaśnie,

z prawdą,

że dziś to ja jestem duchem.


 

Berenika97

Berenika97

Trzecia nad ranem.
Miasto pachniało deszczem i zmęczeniem.
Nie spałam — znowu.


Bezsenność siedziała naprzeciw.
Milczała. Wiedziała wszystko.


Za oknem neon żarzył się jak wyrzut,
którego nie da stłumić.


Miasto udawało, że śpi,
słyszałam jego tętno —
równe, głębokie,

szurało po korytarzach,

odpalało silniki,

nawoływało.


Kawa stygła na stole.
Bezsenność uśmiechnęła się krzywo,
szeptała o błędach,

których nie da się cofnąć.


Spod skóry wypełzały wspomnienia,
rozpinały czas, wciskały się pod powieki.


Myśli krążyły jak koty na zapleczu baru,
głodne, czujne, gotowe do skoku.


Zostałam sama -
z nocą.
ze sztucznym światłem, które nie gaśnie,

z prawdą,

że dziś to ja jestem duchem.


 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...