Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiesz, dzisiaj jest wiatr. Ten wiatr, który wplątał się w twoje włosy…

Ja tutaj, w tym pomieszczeniu, w tym pokoju szarym…

Ja tutaj… Jestem… Wiesz, czekam…

 

Chodź…

 

To wszystko się gromadzi. Ten kurz gryzący w gardle, w nosie…

Ten kurz raniący załzawione oczy… Jestem. Jestem tutaj...

Jechałem do ciebie, przedzierając się przez rozwarte skrzydła szamoczących się w powietrzu gazet.

 

Wilgotne oblepiały twarz..

 

Jechałem, bądź jadę nadal pociągiem.

I w tym pustym wagonie...

Słyszysz jak jadę? (O Boże, jak daleko mi do ciebie!)

 

A więc to już tak późno?

 

Zegar wybił

właśnie

drugą…

... połowę życia...

 

Słyszysz ten zapętlony stukot stalowych kół?

W tym pustym wagonie z siedzeniami obitymi czerwonym skajem…

 

Drżę..

 

… wśród szemrzącej wokół ciszy, wśród białego szumu przytulającej się do mnie samotności...

 

I tam. W tym kącie, pomiędzy oparciem siedzenia a ścianą z metalowym pojemnikiem

na śmieci. I w tym kącie zobaczyłem wytarty egzemplarz. Na okładce: Wieniedikt Jerofiejew „Moskwa-Pietuszki”.

 

Sfatygowany. Zmiętoszony od ciągłego wąchania, ściskania, nerwowego przekładania

przetłuszczonych od spoconych dłoni kartek.

 

Monolog jadącego nabierał barw, kiedy przebudzał się z pijackiej maligny.

Opowiadał mi dzieje, dopóki jego twarz żyła odbita w brudnym oknie.

A kiedy to oblicze, i tak już zmęczone, marszczyło się, to wiedziałem, że nadchodził kolejny sen.

 

Taki sen, bez „dobranoc”.

.

Wiesz, mam takie momenty w pisaniu i muzyce.

Mam takie momenty…

Te powtórki, natrętne mary.

 

Te powtórzenia ciągłe jak w syndromie Aspergera…

Idą. Idą wciąż.

Idą gęsiego. Idą czwórkami tym samym torem. Wytyczonym przez…

 

Nie. Nie wiem.

 

Nie wiem

przez, co…

Może ty wiesz?

 

Senne widziadła w skorelowanej z czymś niewidzialnym korekturze zdarzeń.

Te specyfikacje. Te niewyczerpalne mistyfikacje…

 

Widziadła przeistaczają się

w nieśmieszne groteski.

W niezrozumiałe wizje.

Mimika ich twarzy, nie-twarzy…

 

Wiesz, siedzę teraz przy stole i gapię się w błękitne za oknem niebo.

W tę cholernie błękitną powłokę. W ten klosz przykrywający świat.

 

W ten szklany klosz z tytułu książki Sylvi Plath.

 

Ona umarła. Zatruła się gazem,zostawiając dzieciakom

ładnie ułożone na stole śniadanie.

 

W kosteczkę…

 

Zatrujemy się razem?

Nie? Dlaczego?

Pójdziemy sobie tam. Wiesz. Tam. Daleko...

 

Nie mam już siły tańczyć. Już nie. Te moje podrygi nagich słów. Te nagie podrygi i wygibasy

słowne.

 

Przyłączysz się?

 

Powyginamy się w tej ekscytacji,

w tej meandrycznej ekwilibrystyce zdań?

 

Chodź…

 

Poczekaj, coś trzeszczy. Wirująca płyta na talerzu gramofonu zbiera kurz…

Stępiona igła, wyżłobione jak kanion mikroskopijne rowki wytłoczonego winylu.

 

To przez te

powtórki…

Przez ten motyw

powracający wciąż…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2025-10-19)

 

 

Opublikowano

@Arsis a to ciekawe czym się zajmujesz:) mnie coś wzięło na Chopina w tym roku, wszystkich wykonawców słucham, także rozbrzmiewa we mnie muzyka  Chopina. moja sąsiadka, starsza pani też słucha, bo słychać przez ścianę. człowiek dojrzewa do pewnych rzeczy:) teraz rozumiem dlaczego Japończycy kochają Chopina.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...