Ku niebu, ku niemu niemy ogień pęka
Powietrzem zmąconym przez upiory czerwieni,
Hukiem rosy klejąc oczy do szpiku trwogi
Gdy, jak w kolebce tuląc się do karabinu
Widzę pchłę, co pełza po brudnym brzegu palca.
Ja zginę, ona przetrwa — nim zamknie się ręka,
Nad jego światem, jak ciemność w sercu kamieni,
Stojących jak szubienice wokół mej drogi,
Co wytną mi krzyż zamiast korony z wawrzynu,
Na skroni znamionami żelaznego walca.