Gdy widziałem Cię po raz pierwszy, zbiegałeś ze wzgórza
Dookoła szumiał wielkopolski las
Oczy miałeś smutne, nos zaczerwieniony
Lśniące bordowe serce zdobiło Twój pas
I sam nie wiedziałem, dlaczego na Cię patrzę
Tak natrętnie, pytałem siebie sam
Bo czułem, jakbym miał Cię już wcześniej i zawsze
Tak czułem, kiedy ujrzałem Cię tam
Ktoś śpiewał: „Złote Piaski, ach, Złote Piaski!
Kto był w nich choć przez chwilę, temu przyśnią się nie jeden raz.”
Spojrzałeś na mnie, a oczu Twych zieleń
Odbiciem była przyjeziornych traw
Sarna w biegu zatrzymana, młody jeleń
Letni anioł, niepomny ludzkich spraw
I nie wiedziałem, dlaczego na mnie patrzysz
Co we mnie widzisz, pytałem siebie sam
Czy na Twojej twarzy widzę wzruszenie?
Dałeś mi uniesienie, lecz co ja ci dam?
I wciąż ktoś śpiewał: „Złote Piaski, ach, Złote Piaski!
Kto był w nich choć przez chwilę, temu przyśnią się nie jeden raz.”
Wtem sięgnąłeś drżącą ręką, mój mały
Do mej ręki, aby tkliwy dać mi znak
Uściskiem czułym Ci odpowiedziałem
I ujrzałem twoje usta, uśmiechnięte w wielkie „tak”
Tak jak wtedy żeśmy na tym wzgórzu stali
Tak ja nadal stoję z Tobą w moich snach
Choć niewiele nam wspólnego czasu dali
Tak ja nadal jestem z Tobą w moich snach
I sam śpiewam: „Złote Piaski, ach, Złote Piaski!
Kto był w nich choć przez chwilę, temu przyśnią się nie jeden raz.”