Zegar
Czeka na cofnięcie wskazówek, żal
czasem, że tylko w takim da się to zrobić.
Wiosna rzuciła godziną przed siebie,
jesień z pokorą ją odda - ale w parku,
rok za rokiem - cztery pory Vivaldiego.
Wirują zbłąkane liście, rdza zaognia pustkę,
jedynie ławki czekają na dotyk człowieka.
Przechadzka z parasolem to jednak coś miłego.
Kiedy ziemia zaciąga się mgłami, po pniach
skaczą wiewiórki szukając szczęścia na zimę.
W pamięci szkicuję obrazy, będą na jutro.
Na wzniesieniu prastare olbrzymy zrzucają
nasiona - pękają iglaste kulki - turlają się
kasztany - kasztanowe, jak niegdyś moje włosy.
Dzisiaj, przewrotny czas ochoczo je popieli.
wrzesień, 2025