wiersz-o-dystans
świt kwitnie dzień się osadza
i z brył kondensuje miasto
nabiera mięsa nakłada skórę
obrasta drzewami obrastają
betonem kondesacja tężenie
drgania ponad czarną arterią
odejść mlaszcząc w chodnikach
niech gołębie wschodu krążą
nad kamienicami na dzień
dobry na dzień ledwo
ozłota kształtów i ruchu
stoję dziecko w brzasku
dziecko niebytu piszę go raz
i zmileczę przemilczę
a na zawsze zniknie
a zniknie na zawsze