@Roma nie raz przez chwilę, nie raz musi upłynąć jakiś okres: smakujemy czujemy czytamy widzimy marzymy myślimy, że jest jak „kukułka” słodka; niebanalna chwila zauroczenia, ale ktoś wypełnił jej wnętrze goryczą nie do strawienia i wtedy najprostszym sposobem na przerwanie tego procesu jest wyplucie jej i choć pozostaje posmak goryczy, a w głowie oszołomienie jesteśmy gotowi do popróbowania czegoś zupełnie nowego, a wnętrze nowej może przynieść zupełnie inne doznania i żeby je odkryć znowu trzeba ją posmakować.
Życie to jazda po bezdrożu,
Ja siedzę na tylnym siedzeniu.
Życie to pola całe w zbożu,
Ja pomagałem w jego sianiu.
Niczym Kowal wykułem swój los,
Z taniego, szpetnego żelaza,
Cały ten czas czekając na cios,
Pojawiła się na nim skaza.
Tą skazą byłaś ty.
Dziura w mojej tarczy.
Byłem ci bezbronny,
Teraz jestem wolny.
Wolny od wojen i trosk,
Wolny od bólu ich wojsk,
Wolny od trudu i bycia,
Teraz jestem wolny od życia.
wszyscy
jak liście co w światłach poranka
unoszą się na chwilę by opaść bez echa
w pamięć ziemi co nie zna imion
wszyscy
jak ptaki co głosem kres znaczą
na niebie rozdartym skrzydłem wschodu
lecz nikt nie pamięta ich śpiewu
bo już inny śpiew
przykrył poprzedni
wszyscy
jak rzeki co w snach kamieni
szukają drogi do morza
lecz giną w piasku
zanim zdążą poczuć słony smak końca
wszyscy
zagubieni jak listy bez adresu
targane wiatrem przez puste pola
gdzie nikt nie czeka na słowa
wszyscy
jak podróżni spoglądający w okno pociągu
w którym odjechały ich lata
wypatrują tam peronu
gdzie pusta ławka i zardzewiały zegar
Ostatnio, na pytanie „skąd we mnie tyle energii?”, odpowiedziałem, że biorę ją ze świata ludzko-fikcyjno-energetycznego. Od tamtej pory go szukam, lecz znajduję go raczej w kawie o zbyt późnych porach. Tekst, który napisałem, też może być dla niektórych fikcją, lecz dla mnie to trochę tego świata ludzkiego, pomieszanego z przerwą na wyczyszczenie mojego błędu związanego z czajnikiem, co tę kawę miał zrobić, lecz nalałem za dużo wody.
I te perony, co już nie są fikcją,
chyba to jednak rozkazy ambicji,
bo co mi z tego, że jestem w Gdańsku,
tylko dlatego, że nie jestem wyższy.
O, jednak rosnę — wszyscy są w szoku,
imię nazwisko — urósł choć trochę.
Trzy centymetry bez żadnych prochów,
co zrobić dalej, otwarty notes.