To przyszło cicho, bez ostrzeżeń,
jak wiatr, co szeptem liście pieści —
spojrzenie tylko, kilka słów
i świat nabrał innych treści.
Zwyczajne rzeczy — nagle cud,
znajomy głos — melodia nowa.
Serce, co dotąd spało w snach,
zaczyna mówić, śpiewać, wołać.
Każdy Twój gest — jak iskra w mroku,
uśmiech — jak promień pośród burzy.
I nawet cisza, którą dzielisz,
nagle już wcale nie jest duży.
Nie wiem, czy to miłość już,
czy tylko sen, co drży na jawie,
lecz wiem, że jesteś — i to wystarcza,
by wszystko inne było prawie.