Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wchodzisz lękliwie w ciszę lasu ściętą

Gdzie tylko w górze uparcie łopoce

Rozdarty całun chmur sine memento

A wśród korzeni dryfuje holocen

Już nie rozumiesz, o czym wilki wyją

Choć rozpoznajesz w płucach zapach sosen

Blaski śreżogi nad ziemią niczyją

Skroplą na liściach dobroczynną rosę.

 

Opublikowano

Ładnie, nastrojowo, chociaż trochę przypadkowości się wkradło w metaforykę.

 

Mam problem z dryfującym holocenem wśród korzeni - bo dryfowanie kojarzę jednak z otwartą przestrzenią.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Zastanawia ta opozycja. Rozpoznawanie zapachu w płucach (a tak na marginesie: czy płuca czują zapach?) sugeruje poznanie, a nawet inicjację, tak odbieram całokształt, więc linijka z wilkami kłóci mi się z tym odbiorem.

 

 

 

Czemu taki nagły przeskok do czasu przyszłego? Brakuje mi płynnego przejścia z jednej perspektywy do drugiej.

 

 

Opublikowano

@Naram-sin – w sprawie przypadkowości:

– holocen to nasz czas, epoka polodowcowa, dryfujące kry, topnienie lądolodu (można też skojarzyć ruchome piaski) – niestabilność "gruntu";

– zapach w płucach – polisensoryczność; nie inicjacja – powrót do natury w człowieku;

– przeskok do nadziei.

(W jakimś stopniu podążam za wibracją słów, a konteksty się objawiają, np. rosy).

 

@andreas – grabula

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

pamiętam Twoje przytulanie się do brzozy.

 

Opublikowano

Jako facet mam pewno bardziej konkretną percepcję i tę podmokłość, aluwialność widzę np. w lesie namorzynowym.

Jeśli człowiek wraca do natury, to czemu już nie rozumie wilków? (ciekawość, nie czepliwość)

Popatrzywszy na toposy literackie (choćby porzucone dzieci wychowane przez wilki), sądzę, że mogłoby być odwrotnie (odnalezienie na powrót dzikości w sobie).

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Na tym polega zresztą poezja. Do wytłumaczenia jak najbardziej za pomocą narzędzi semiologicznych tylko nie chcę się już nadmiernie wymądrzać. Ale to rzadko uświadomiona i wykorzystywana umiejętność, którą widać w Twoim pisaniu.

 

Opublikowano

@Naram-sin – istotnie, zaczyna się nastrojowo, a za chwilę wyrzutnia w holocen (ale dryfowanie bywa metaforyzowane).

Co do wilków: polecam książkę Farleya Mowata (badacza życia wilków w kanadyjskiej tundrze w l. 50.) "Nie taki straszny wilk" – jest tam postać Inuity, który rozumiał mowę wilków (dzięki temu łatwo odnajdywał renifery). Dla nas to już nieosiągalne (a dzieci wychowywanych przez wilki, antylopy nie można było przywrócić/wdrożyć do człowieczeństwa).

Ja akurat byłabym ciekawa wykładu.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...