A ręka Twoja nad moją wisi głową
Choć nie wiesz wcale gdzie władza Twoja sięga
Więc karzesz mnie i karzesz zawzięcie
Tak a priori tak nieczule tak bez serca.
I te oczy bez dawnej miłości
W bieli ściany utkwione za nami
I ten dźwięk jak krtań ściśnięta
Znów zawodzi bez duszy bez ciała.
A Ty jeszcze omieciesz sufity
Czuły błysk z oczu wyślesz czasowi
A już w sercach i duszach zastygłe
A i w myślach odległe są słowa.
Tu przede mną a głucha na piski
Ujadanie skomlenia zawycia
Jak psi kłębek skazany na traumę
Tak i mnie utrąciłaś za życia.
I samotnie siedzimy przy stole
Każden szmer rejestrując w niebycie
W konwersacjach nad wyraz uprzejmych
A ja krew ci przelewam na życie.
reductio ad absurdum
A wszelako wśród grubych ciemności
W owych błędach są tlące podszepty
I w pierwotnych przekazach i w sercach
spopielałych od ogni piekielnych.