Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"The Road To Now”, to płyta z 2022 roku, której głównym kompozytorem, aranżerem i koordynatorem projektu jest włoski multiinstrumentalista oraz producent muzyczny Saro Cosentino. Ta płyta to esencja smutku i nostalgii. Ten smutek oddają niesamowicie pięknie zaproszeni do nagrania płyty goście, tacy jak: Tim Bowness (No-Man) czy wokalista i filar legendarnej formacji Van der Graaf Generator – Peter Hammill. Obaj dysponują głosami jedynymi w swoim rodzaju. Można ich za nie pokochać albo znienawidzić. Lecz nie można przejść obok nich obojętnie. To płyta o przemijaniu. O końcu drogi jaką jest życie. Wszystko ma swój kres. Choć czasami ten kres przychodzi zdecydowanie za wcześnie. Nic nie możemy na to poradzić. W nagraniu udział wzięli: Saro Cosentino – instrumentarium, produkcja, Tim Bowness – wokal, Peter Hammill – wokal, Karen Eden – wokal, Gavin Harrison (Porcupine Tree) – instr. perkusyjne, David Rhodes (The David Rhodes Band) – gitara, Trey Gunn (King Crimson, The Robert Fripp String Quintet, The Trey Gunn Band) - gitara, Nicola Alesini (Roedelius Capanni Alesini) – saksofon, Radim Knapp (Žáha) – trąbka, Dorota Barová – skrzypce.

 

 

 

 

Opublikowano

To wydawnictwo to coś z innej beczki, albowiem nie samym neo-progiem człowiek żyje. No-Man to brytyjski duet założony w 1987 roku przez wokalistę Tima Bownessa i multiinstrumentalistę, kompozytora, producenta, lidera formacji Porcupine Tree, Stevena Wilsona. Duet proponuje mieszankę stylistyczną z pogranicza art-rocka, trip-hopu, dream-popu i ambientu. Charakterystyczna minimalistyczna maniera śpiewu wokalisty nie każdemu może przypaść do gustu, ponieważ to taki trochę szept połączony z pewną formą melodeklamacji. Album Loveblows & Lovecries z 1993 roku to oparty na solidnym rytmie techno-pop. Nie jest to może najlepsza płyta duetu, ale to dopiero początek drogi tej znakomitej formacji do naprawdę wybitnych płyt z późniejszego okresu ich działalności. Obok Tima Bownessa i Stevena Wilsona skład uzupełniają: Ben Coleman – skrzypce, Richard Felix – wiolonczela, Richard Barbieri (Japan, Rain Tree Crow, Porcupine Tree) - instr. klawiszowe, Mick Karn (Japan) – gitara basowa oraz Steven Jansen (Japan, Rain Tree Crow, Nine Horses) – perkusja, oprogramowanie perkusyjne.

 

 

 

 

Opublikowano

Płyta „Flowermouth”, duetu No-Man z 1994 roku, to wydawnictwo o niebo lepsze od poprzedniego. O ile album „Loveblows & Lovecries”, był swojego rodzaju przedpolem, eksperymentem, to „Flowermouth” jest propozycją już przemyślaną pod każdym względem. Owszem, na pierwszym planie występuje mocny rytm, ale to już jest coś innego, nie tylko bezmyślne stukanie sampli. Ta płyta zawiera w sobie rocka progresywnego z domieszką dream-popu, ambientalnego minimalizmu i jazzu. Skład wykonawców jest dużo większy i iście gwiazdorski. Bo poza Bownessem i Wilsonem w nagraniu uczestniczyli min: Robert Fripp (lider King Crimson) – gitara, Mel Collins – saksofon tenorowy, flet, Ian Carr - trąbka, Ben Coleman – skrzypce, Richard Barbieri (Porcupine Tree, Japan, Jansen Barbieri Karn, Rain Tree Crow) – instr. klawiszowe, Lisa Gerrard (Dead Can Dance) – wokal, Silas Maitland - gitara basowa, Chris Maitland (Porcupine Tree, Kino, Blackfield) – instr. perkusyjne, Steve Jansen (Japan, Rain Tree Crow, Jansen Barbieri Karn, Nine Horses) – oprogramowanie perkusyjne. Efekt musi być i jest piorunujący!

 

 

 

 

 

Opublikowano

Album „Wild Opera”, duetu No-Man, ukazał się w 1996 roku. To płyta niezwykle profesjonalna. Różniąca się od znakomitej acz stonowanej i spokojniejszej poprzedniczki „Flowermouth”, z 1994 roku. „Wild Opera”, jest przepełniona niesamowitymi efektami psychotycznych, niemalże transowych rytmów perkusyjnych z powplatanymi tu i ówdzie fragmentami saksofonowego jazzu Mela Collinsa. Fragmenty te są mocno niepokojące, na granicy schizoidalnego, można rzec schizofrenicznego szaleństwa. Ale to również płynący rozmarzony groove z elementami electro-jazzu. W sumie to taki trochę paranoidalny miszmasz dla niespokojnej duszy. Taka dzika dżungla (opera) z nieokiełznaną muzyczną roślinnością. Z muzycznymi pasażami rozplecionymi na pięciolinii niczym falujące na wietrze liany… Na albumie tym wystąpili: Tim Bowness – wokal. Steven Wilson – instrumentarium, drugi wokal, Natalie Box – skrzypce, Mel Collins – sample, saksofon tenorowy, Richard Barbieri – instr. klawiszowe, sample, Robert Fripp – gitara, Ian Carr – trąbka. Po prostu trzeba posłuchać.

 

 

 

 

 

Opublikowano

Po 6 latach oczekiwania ukazuje się kolejny album brytyjskiego duetu No-Man. Rok 2001, nowe tysiąclecie i od razu objawienie. Album „Returning Jesus”, w przeciwieństwie do swoich poprzedników jest niemalże pozbawiony bitów. To bardziej zbiór ambientowych, minimalistycznych ballad. Czy to źle? Ależ w żadnym razie! Na tej płycie widać albo raczej słychać twórcze poszukiwania. Pełno tu balladowego smutku z dodatkiem łagodnych elementów jazzu autorstwa znakomitego Theo Travisa, brytyjskiego saksofonisty, współpracującego min. z takimi formacjami jak Gong, Porcupine Tree czy Soft Machine, i Iana Carra, szkockiego trębacza, lidera grupy Nucleus, wykonującej muzykę fusion, rock psychodeliczny i funk. Łyżka dziegciu jest taka, że być może wokal Bownessa jest tutaj nieco jednostajny i monotonny (Bowness to wokalista bardzo charakterystyczny. Można go uwielbiać albo nienawidzić za swoistą manierę śpiewania), niemniej to właśnie Bowness nadaje płycie niezwykłą atmosferę i klimat. Coś w tym jest. To są bardziej pejzaże, obrazy malowane dźwiękami. Bowness, jak nikt inny, potrafi je malować swoim niepowtarzalnym, choć nieco monotonnym głosem. W nagraniu płyty udział wzięli: Tim Bowness – wokal, Steven Wilson – instrumentarium, kompozycje, produkcja, Ben Christophers - gitara akustyczna, David Kosten – syntezatory, Ian Carr – trąbka, Ian Dixon – trąbka, skrzydłówka, Theo Travis – saksofon, flet, Colin Edwin (Porcupine Tree) – gitara basowa, Steven Jansen – inst. perkusyjne, Rick Edwards - perkusja.

 

 

 

 

Opublikowano (edytowane)

Album „Together We’re Stranger”, ukazał się w 2003 roku. To album, który albo się pokocha albo znienawidzi. To muzyka trudna w odbiorze. Jednakże jeśli się ktoś do niej przekona to dozna wyciszenia i ukojenia. Tak naprawdę to ten album jest symfoniczną, oniryczną pięknością. Cała energia została poświęcona na tworzenie głębi klimatu oraz na powolne instrumentalne, transcendentalne aspekty. Jednakże trzeba dodać, że potrzeba nieco czasu na docenienie tego albumu. Bo to jest mimo wszystko płyta trudna, wymagająca skupienia oraz dodania czegoś od siebie. Ta płyta oczekuje od słuchacza pełnej interakcji a nie tylko biernego oczekiwania na muzyczne cuda. Z tą płytą trzeba współpracować. Potrzebuje ona od słuchacza umysłowego (emocjonalnego) wysiłku. Pełno w niej melancholii, smutku, zadumy. Ambientalnego minimalizmu. Może nie każdemu to się będzie podobało. Ale jak się ją odkryje i zrozumie, to wynagrodzi ona ze zdwojoną siłą nasze oczekiwania. Muzyka na tej płycie jest tajemnicą tak, jak tajemnicą jest jej okładka. Jakaś głębia. Wieczorny mrok. Zimowa otchłań zaśnieżonego pola? Na horyzoncie nikłe światła jakiejś dalekiej egzystencji, dalekiego życia… Na albumie tym wystąpili: Tom Bowness – wokal, Steven Wilson – instrumentarium, drugi wokal, produkcja, Michael Bearpark – gitara, Stephen Bennett - organy, Ben Castle – klarnet, flet, Roger Eno – harmonia, Peter Chilvers – gitara basowa, David Picking – instr. perkusyjne, trąbka.

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Wspomnienie dzieciństwa, młodości. Czegoś, co już dawno przeszło. Zapadło się w nicość. Stało się jedynie duchową aurą. To taka kontemplacja z duchami, ze swoimi własnymi bytami, które przechadzają się szkolnymi korytarzami po podłodze ułożonej w dębową klepkę o nikłej woni woskowej, zwietrzałej pasty. Uchylone drzwi do poszczególnych klas. Porzucone sprzęty, pomoce naukowe, szklane gabloty z eksponatami. Okryte zakurzoną folią zapomniane artefakty. Na tablicach pościerane częściowo nakreślone białą kredą matematyczno-fizyczne wzory, wykresy, fragmenty zdań… Na pożółkłych plakatach szkice, portrety wielkich bohaterów, uczonych… Co to takiego? Portugalczycy nazywają to „Saudade”, czyli nostalgia za utraconą przeszłością. Samotna kontemplacja przemijania, rozkładu. Postępującej nieubłaganie entropii wszechświata, wszelkiego czasu… Smutek i melancholia spada na słuchacza od pierwszych nut, od pierwszych dźwięków, od pierwszych fraz takim szumiącym, perlistym deszczem… - kroplami łez. Niby nic nowego. Przecież Bowness i Wilson przyzwyczaili nas do tego. Wypracowali swój własny, niepowtarzalny styl upajającej aż do szpiku kości tęsknoty za czymś nieosiągalnym, nieuchwytnym. Ot kolejna płyta duetu No-Man, od której wprost bije żal i ból. I ten głos Bownessa… Niby to samo, a jednak nie to samo. Jednak to coś więcej. Mnóstwo tu powietrza i przestrzeni. I szumu upływającego czasu... Nie ma tu natarczywych bitów i schizofrenicznych gitarowych wtrąceń. Nie ma tu szalonego pędu ku nie wiadomo czemu. Rozpędzonej lokomotywy wystukującej jednostajny, transowy rytm. Ta płyta to esencja smutku. Cóż można więcej powiedzieć? „Schooliard Ghost”, to album z 2008 roku. I chyba będący opus magnum duetu. Zwieńczeniem, koroną. Przynajmniej jak do tej pory. Może wymyślą coś jeszcze większego? To będzie trudne, niesamowicie trudne, wręcz niemożliwe, ponieważ poprzeczka jest tutaj ustawiona niezwykle wysoko. Chociaż… W nagraniu płyty udział wzięli: Tim Bowness – wokal, Steven Wilson – instrumentarium, drugi wokal, Bruce Kaphan – gitara, Marianne De Chastelaine – skrzypce, Theo Travis – saksofon sopranowy, flet, Fabrice Lefebvre - yangqin, Colin Edwin – bas akustyczny, Pete Morgan - gitara basowa, Pat Mastelotto – instr. perkusyjne, Gavin Harrison – instr. perkusyjne, Rick Edwards – instr. perkusyjne, Andy Booker – instr. perkusyjne, Peter Chilvers – sample, Dave Stewart - aranżacja smyczkowa, Londyńska Orkiestra Sesyjna

 

 

 

 

 

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Album „Emergency on Planet Earth”, ukazał się 1993 roku. To pierwszy studyjny album brytyjskiej formacji Jamiroquai. Grupa proponuje żywiołową mieszankę fanku i acid-jazzu z bogatą sekcją instr. dętych z didgeridoo, instrumentem australijskich Aborygenów, na czele. Pełno tu miejskiego powietrza. Powietrza brudnego. Pełnego spalin, kanałowych wyziewów, ulicznego ruchu (nowojorskich autobusów, taksówek?) przechadzających się typów w różnokolorowych dresach, wytartych dżinsach i z wielkimi magnetofonami na ramionach… Lata 70., 80. XX wieku. Dzieci-kwiaty, hippisi… Brudne nowojorskie (londyńskie) kluby, podejrzane speluny, ulice, place. Zakamarki, zaułki przepojone wonią marihuany… Grupie przewodzi gość w niebanalnym nakryciu głowy. Takim śmiesznym, jakby jamajskim kapeluszu. Jego głos to pierwszy, rozpoznawalny znak zespołu. Nie można go pomylić z nikim innym. To Jason Luís Cheetham, a właściwie Jay Kay. Mimo że grupa wypracowała swój własny styl, zagospodarowała stosunkowo wąską muzyczną niszę, to robią to w sposób mistrzowski, niebanalny, nietuzinkowy… Skład grupy uzupełniają: Jay Kay – wokal, produkcja, Vannessa Simon – drugi wokal, Stuart Zender – gitara basowa, Andrew Levy – gitara basowa, Gavin Dodds – gitara, Glenn Nightingale – gitara, Simon Bartholomew – gitara, Toby Smith – instr. klawiszowe, Mike Smith saksofon, flet, Gary Barnacle – saksofon, John Thirkell – trąbka, flugelhorn, Richard Edwards – puzon, Wallis Buchanan – didgeridoo, Nick van Gelder – instr. perkusyjne, Kofi Kari Kari – instr. perkusyjne, Maurizio Ravalico – instr. perkusyjne, The Reggae Philharmonic Strings

 

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...