odpływam...
z daleka widzę brzegu majaki,
nietykalne mgły chwytam jak sen -
bez tła, bez postaci, bez granic
topnieję z wolna...
dłonie mam - z lodu kotwice,
chłodne, niby kręgosłup sztywne,
lgną nieporadnie w południowy skwar
czuję nieurodzajną głębią...
rozciągam bezwład myśli,
słowa w kresce ust wąskich tnę,
na zielonych wyspach maluję zmierzch