Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Tyrs

Tyrs

 

O, te nasze wspomnienia – ile mamy lat, żeby tak mówić

o sobie, naszych matkach, innych kobietach, ojcu?

Właściwie to jest nasz czas – kiedy staliśmy się spokojni,

wyciszając telefony z prośbą o pomocną dłoń, porannym

alertem, paczki papierosów – tych nigdy dosyć. Robimy

to z miną zwykłego zjadacza chleba – od lat jestem poza

nim, poza jakimkolwiek kuszeniem słodyczą. Jeszcze

zdążymy się przejrzeć w lustrze, zanim zabiorą nas stare,

upiorne damy przebrane za nasze kochanki, żony, może

sąsiadki – te trzymają się nad wyraz dobrze, goniąc za

rasowym kotem po ogrodzie, na jakieś cholerne party za

100 zł. Bal sylwestrowy. I ciągle jest nam obco, coraz

smutniej. Jesteśmy spełnieni – przynajmniej biologicznie,

przekazaliśmy genotyp, bez zachwytu fenotypem –

mówią, że to środowiskowe dziedzictwo - noszenie

upiornych rurek, kładzenie porannych kremów i

wieczornych mazideł – głosy ciotek: jaki on przystojny i

wszystkie panny w biegu jak gazele – nasze żony nie mają

już nóg jak gazele, są bliższe gracji. Siedzimy tutaj, obaj, z

papierosem w ustach, rozważając wszystkie za i przeciw,

wszystkie za i przeciw, a twoja kontrowersja odbija się od

ściany, siada na mojej twarzy – to cień przelatującego

gołębia czy rzuconego świństwa, grzebie w moim umyśle.

Jesteśmy w superpozycji – skory do zabaw szympans

padł, testując leki – żyjemy, umierając po troszeczku, 

każdego dnia coraz mniej, nas.

 

Tyrs

Tyrs

 

O, te nasze wspomnienia – ile mamy lat, żeby tak mówić

o sobie, naszych matkach, innych kobietach, ojcu?

Właściwie to jest nasz czas – kiedy staliśmy się spokojni,

wyciszając telefony z prośbą o pomocną dłoń, porannym

alertem, paczki papierosów – tych nigdy dosyć. Robimy

to z miną zwykłego zjadacza chleba – od lat jestem poza

nim, poza jakimkolwiek kuszeniem słodyczą. Jeszcze

zdążymy się przejrzeć w lustrze, zanim zabiorą nas stare,

upiorne damy przebrane za nasze kochanki, żony, może

sąsiadki – te trzymają się nad wyraz dobrze, goniąc za

rasowym kotem po ogrodzie, na jakieś cholerne party za

100 zł. Bal sylwestrowy. I ciągle jest nam obco, coraz

smutniej. Jesteśmy spełnieni – przynajmniej biologicznie,

przekazaliśmy genotyp, bez zachwytu fenotypem –

mówią, że to środowiskowe dziedzictwo - noszenie

upiornych rurek, kładzenie porannych kremów i

wieczornych mazideł – głosy ciotek: jaki on przystojny i

wszystkie panny w biegu jak gazele – nasze żony nie mają

już nóg jak gazele, są bliższe gracji. Siedzimy tutaj, obaj, z

papierosem w ustach, rozważając wszystkie za i przeciw,

wszystkie za i przeciw, a twoja kontrowersja odbija się od

ściany, siada na mojej twarzy – to cień przelatującego

gołębia czy rzuconego świństwa, grzebie w moim umyśle.

Jesteśmy w superpozycji – skory do zabaw szympans

padł, testując leki – żyjemy, umierając po troszeczku –

każdego dnia coraz mniej, nas.

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Warto żyć   Warto śnić   Warto być   Marzycielem z głową W chmurach   Szukającym swojego miejsca Tu na ziemi   I odbijającym się Delikatnie od przestrzeni
    • Zazdrość w zielonym kostiumie Zerka, przygląda się, patrzy: Kto warkocz dziś ma najdłuższy? A kto policzki najgładsze?   Kto ma najwyższe jabłonie? Kto – grusze najdorodniejsze? Kto suknie nosi najdroższe? A kto – trzewiki najbielsze?   Kto dom największy zbudował? Kto – ma najwięcej hektarów? Kto najcenniejszą posiada Kolekcję – starych zegarów?   Okiem się bacznym przygląda, Porównywarki – stosuje I plotek węże wysnuwa, Intrygi wytrwale knuje.   Rozpyla chciwość codziennie (Nie wyłączając soboty), Do domów mody wciąż wabi Po suknie – i po klejnoty.   I  tłoczą się dam szeregi Przed luster ścianą zbyt szczerą, Banknotów pliki wyjmują, Aż się spłukają do zera.   Zazdrość zaś cicho chichocze Z tych oskubanych – do szczętu, Kierownik sklepu – dziękuje, Że mu – nagania klientów.   Każdy wam przyzna sprzedawca (Prawda od dawna to znana)                                            Że dźwignią handlu jest zazdrość, Nie zaś jedynie - reklama.
    • trudno być sobą widząc jak inni dokuczają   ręce i słowa winną  stronę uciekają nie są miłe   a jak kurwa mać zachować się gdy słychać płacz   który serce rwie który trudno zrozumieć   czasem trudno być  sobą - nawet Bóg o tym wie  
    • @[email protected]   Jeśli mogę się wtrącić...

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         "Tylko dlaczego czuję się... mały?"... Gdy człowiek czuje się "mały", to z reguły nie ulega złudzeniom i patrzy na sytuacje z praktycznego punktu widzenia. A "praktycznie" odmienia się na "perfekcyjnie". I jeśli wkradnie się myśl, że to, co praktyczne, bywa czasami bezużyteczne, bo teoretycznie jest mało funkcjonalne, to taka analogia musi sięgnąć po coś z półki "zwątpienie".    A złudzenia to bardzo dobra alternatywa.      Kurcze, dodam, że chodzi mi o złudzenia typu "wierzę, ufam, będzie co będzie, ale źle nie będzie".  Nie chodzi o to, że zdanie "A złudzenia to bardzo dobra alternatywa" chciałam metaforycznie odnieść do alkoholu.    Bo jak teraz tak myślę, to może być mylnie odebrane, więc się wytłumaczę.  
    • @yfgfd123   Przeszedłeś tu (jak dla mnie oczywiście - gdyż mądrzejsze są tu głowy) tak płynnie z jednego tematu na drugi, a potem trzeci... Końcówka

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         No i morał dla każdego, według gustu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...