słońce zachodzi
horyzont kusi pięknem
to czysta poezja
słońce zachodzi
horyzont kusi pięknem
to czysta poezja
słońce zachodzi
horyzont kusi pięknem
czysta poezja
słońce zachodzi
horyzont kusi pięknem
czysta poezja
dzień i noc
deszcz zmywa kurz
słońce wyciąga cień
mapy znikają
ślepną drogi
giną granice
czasami tłoczno
nadciągają gromadami
wirują gnają
przewalają
jakby jakieś znaczenie
szarpie nimi
przód tył
ściera w pył
rozrzuca
znów podnosi
pcha
obraca w kłęby
i rwie
coś krzyknie
skłoni
zrosi
coś skubnie
uderzy
roztrzaska
coś płonie coś kończy
zanim w ogóle zacznie
jestem ślepy
głuchy na wrzaski
wściekłe marsze
strach?
ucieczka?
trwam od wieków
wśród dziwnych zdarzeń
ciężaru chwil
oni zawsze wracają
nowi ale tacy sami
przemykają
polną drogą
przy starym kamieniu