Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiara nie rodzi się w blasku tłumu ani wśród głośnych słów. Nie przychodzi wtedy, gdy świat wypełniony jest pewnością i wygodą. Przychodzi cicho—jak światło, które przedziera się przez pęknięcie w murze, jak szept, który słychać dopiero wtedy, gdy ucichnie zgiełk. Człowiek przez lata karmi się złudzeniami. Wierzy w porządek świata, w sprawiedliwość, w logikę wydarzeń. Przyjmuje iluzję rzeczywistości, aż pewnego dnia coś w nim pęka. Może to zdrada, cierpienie, może bezsensowność ludzkich gier. Wtedy zatrzymuje się i zaczyna dostrzegać, że świat, który znał, jest utkany z obłudy—z ról, które gramy, z masek, które zakładamy, z prawd, które zmieniają się zależnie od tego, kto je wypowiada.

To moment, w którym wiara przestaje być przyzwyczajeniem, a staje się prawdą. Nie jest już słowem zapisanym w księgach ani rytuałem powtarzanym mechanicznie. Jest doświadczeniem—poczuciem, że pod powierzchnią pozorów istnieje coś więcej. Że nie jesteśmy tylko iskrą w pustce, ale częścią czegoś, co wykracza poza ten teatr.

Dopiero wtedy człowiek zaczyna szukać. Nie w dogmatach, nie w strukturach, ale w ciszy swojego serca. I tam znajduje Boga—nie tego ubranego w złoto i słowa, ale tego, który mieszka w prostocie, w prawdzie, w miłości, która nie potrzebuje dowodów.

Bo wiara nie jest ucieczką. Jest przebudzeniem.
 

Opublikowano

Coś pęka w nas każdego dnia i ciągle w innych miejscach to fakt, ale zauważ... że świat ma też specyficzne obejmy, krótymi nas co jakiś czas raczy uratować od rozsypki :)

 

Pozdrawiam

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...