Biorę,
igła piguła ałć,
7 lat nieszczęścia.
Sen czy jawa,
Bóg czy mara,
F.20 to nie lekka sprawa.
Gęba na kłódkę,
nie mów głośno o objawach,
z czym musisz co dzień się parać.
Nastrój stabilny,
afekt w normie.
Symptomów nie ma,
jest tylko pusto w głowie.
Impuls, że coś się tam kotłuje,
tylko jak myśl złapać i wyrazić o czasie,
jak olanzapina spowalnia ich przepływ, zatem;
tempo ślimaka dobrze mi znane
Nie zawsze słusznie odbierane.
Płytkie emocje
wyrażam tylko.
Negatywne przeżywam bardziej.
To, co słyszę na zewnątrz
odnoszę do siebie; bardzo ksobnie.
Nieraz mam poczucie winy,
że jakąś część mnie ma ta choroba
i zamiast zająć się innymi,
pochylam się nad
swoim złym samopoczuciem.
Lek nowej generacji
działa nieidealnie,
ale nie zamienię go na żaden inny.
Na własnej skórze
przerobioną mam "odstawkę"
i było lepsze "flow"
lecz to, co złe spotęgowane było też.
Pozdrawiam :D