Złocistorude ostrze – huku i ciśnienia
Wbiło się w ścian wysokich delikatne ciała,
Obróciło dostojność w ulotność zetlałą,
Wielonietrwałość istnień – w jedność nieistnienia.
Przemieniło strzeliste i zgrabne kolumny
W białosrebrnych okruchów smętną niezliczalność,
Mądre słowa ksiąg świętych – w sadzy nadrealnosć,
Poetyczność katedry – w prozaiczność trumny.
A gdy grzmoty pąsowe i krwawe ucichły,
Drobne dziecięce kości, daremne modlitwy
Zostały pod szczątkami strzępiasto szarymi
Zburzonego kościoła – na zranionej ziemi.
Nad tym grobowcem wielu, śnieżnie obłóczonym
Żałobną pieśń zagrały – czterech wiatrów dzwony…