W rozchełstanej lnianej koszulinie,
przy anielskiej, bladej cud dziecinie,
dzisiaj każdy chleba zda się godzien,
w mądrości się pławi król-dobrodziej.
Osioł, wielbłąd, cielę i owieczka.
A w pieluszkach złotych i sto pociech.
Do Betlejem przyszedł Annus Juda.
A ty możesz albo nie, posłuchać.
Choć tysiące lat już dzieli od nich,
obraz w nas, gdy czyni świat spokojnym,
kolęduje w sobie to spotkanie,
z łaski tylko, niezapracowane:
*
Człowiek bez grzechu
wolny przez chwilę.
Człowiek bez grzechu,
przez chwilę mocnym.
Z siłą tysiąca i jednej nocy
deszcz bluzgający
spadnie niechybnie.
Aż za tę gwiazdę
w ciemności — chwilę,
która na niebie
jest przeznaczona,
ugaszać będzie zaczyn potwora,
próbował w sobie
uciąć łeb Hydrze.
Gdyż każde słowo
tocząc swój kamień,
w opasłych Torach,
interpretacjach,
a jedno tylko — by myśleć z Bogiem,
kończyć nie trzeba,
my do Betlejem.