Wspomnienia zbieram jak znaczki,
te zdjęcia — jak retro puzzle.
Nadal brakuje części układanki,
a było tak wiele tych szans, tak, tak wiele szans.
I tak wiele z nich minęło nas —
odrzuceni od siebie jak dwa neutrony.
Wokół wspomnień wirują te samotne atomy — to my.
To my.
Znów piję czystą, bo myśli mam brudne.
Dwie po północy — zeruję te butle, nim usnę.
Rozmowy bywają trudne,
a pisanie przecież przychodzi tak łatwo.
Mówią mi: „Masz to”,
a ja rozmieniam znów siebie na drobne, jak kantor.
Nic o mnie nie wiesz, nic ci nie powiem,
bo w sumie nie warto.
Mentalna ruina jak Sanok,
a chciałaby, żebym jej pisał „dobranoc”.
Napisałem „tęsknię”, bo wszyscy tak kłamią.
Ja wolę być sam, układać swój kanon.
Słucham Nirvany,
a wenę zamieniam w trzeci stan.
A teraz — ostatni raz.