Moje umieranie jest rozłożone na raty –
wizyta rezonans wizyta rezonans
z kontrastem
wizyta przyjaciół księdza przez przypadek
sąsiadów „do nowego roku” dłoń podana
dwie dłonie jak pizzeria w Łodzi, dwa razy
naście wizyt garść leków rozłożonych na
raty – mieszkanie mniejsze niż klatka gdzie
rumor u doktora i tumor – u mnie wrzask
papuzi, nie jest dobrze o ile dobrze rozumiem
ptaki i łacinę – TU, tu klatka wystarczy i kot
przebrany za los płata wybryk ptakom rzygając
rulonem krwinek – tromobocyt premiera
Cyda nuda i śnieg – styczeń wizyta księdza
przez przypadek „miej humor” mniej wybroczyn
śmiania się życia z życia dramatów waszych
choć „brecht” po pachy czekając na tramwaj
i Godota
sam God - węzeł zakrzep i krew na ramie
przystanku ciemna jak wuzetka smaczna
fur Idioten (Celebriten auf Deutsch – kein Wort)
– tik-tok kropka com ich rozwody bredzenie
pod oknem tego z wiarą –z bladym afektem
skarlałego – głośne wieczorami eli,
eli, lama
sabachthani. Cisza. Idź, sprawdź –
pouczam silniejszego – (aktor przepija
usta i patrzy na publiczność oczami
klepiąc Boga po plecach), gdy mija trwoga
łamania kości – ości na talerzu w piątek –
wiara krzyża. Miej kręgosłup, nieś krzyż swój –
znów wizyta księdza przez przypadek
czytaj! - nie łam się więcej nie przyjdziemy
z gołymi rękami wpadliśmy w biegu
(jak on/ona/ono – kim jesteś tak naprawdę?
I guzik mnie obchodzi twoja wizyta)
mniej sąsiadów czasu - dla siebie od siebie
też mniej – balans życia krwinek wiary w cuda
empirycznej utraty kilogramów
więcej – zdycha pod oknem ten bez wiary
jak pies i ten z wiarą chudnie, mniej waży
moje umieranie rozłożone na raty –
za wami (widziałem zdumione gęby
na cmentarzu) przed wami zanim (pisane
jakkolwiek - ruch pod oknem) – „teatr mój widzę
ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie,
ludzie je pełnią i cienie” a w nim wieszczę
wam śmierć! To malec kosi trawę! Czy masz
wprawę, Mały?