Mój bóg zapuścił długie włosy,
Pije wódkę tam, gdzie są wyrzutkowie.
Uśmiecha się, gdy gardzi się nim,
bóg chaosu, nie królewski syn.
Mieszka w squacie, co się rozpada,
W świecie dymu, gdzie myśl odpada.
Śmieje się z życia absurdalnej gry,
Buntownik w chaosie, co stworzyliśmy my.
Bez złotych tronów, bez wielkiej wiary,
Wspólny oddech to jego ofiary.
Bóg szarości codziennych dni,
Bez światła nieba, co w blasku lśni.
Ten mój bóg, tak daleki od prawdy,
Istnieje w cieniach, w melancholii jawny.
Lustro życia, które widzimy,
bóg surowej rzeczywistości, w której żyjemy.