Ludzie w każdym miejscu
umierają tak samo.
Wieczorem, gdy dzień milknie,
albo przed ósmą rano.
Gasną jak świecy ogarek
lub jak w kominku płomienie.
I zostawiają po sobie
długie, nieme wspomnienie.
Za bramą stają się ciszą,
co w każdym miejscu tak samo
chłodem wita i pustką.
I nie wypuszcza z ramion.
Ludzie w każdym miejscu
odchodzą w bezmiar tak samo.
Kochani czy niekochani,
żegnają się za bramą.
A brama cicho skrzypi
Z każdym ostatnim westchnieniem.
I potem już tylko cisza
okryta łzą i milczeniem.
Ludzie w każdym miejscu
umierają tak samo,
Mgłą się kładą przy ziemi
za zimną, stalową bramą.