Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Motto: "Wtedy przychodzi mój ukochany sierpień.
Jest taki jeden dzień niebieski. Niebieski i przejrzysty. Na zielonych trawnikach kwitną czerwone pelargonie. Powietrze oblewa drzewa jasnym złotem" (Jarosław Iwaszkiewicz: "Sierpień")

1. Zapach arbuzów

Tak pachnie rano ulica płukana zimnym hydrantem
po izby nocnym zaduchu gdy wentylator się zaciął
i szorstkim liściem ogórka z jego niemrawym okwiatem
trawnikiem modrym od rosy. Zielenią bardzo dojrzałą

Kąpielą pod chłodnym prysznicem zaspanym słońcem nasturcją
morelą i mirabelą. Renklodą w bursztyn stężałą -
powietrzem tuż przed świtaniem - różanolicą jutrzenką
i sierpniem odmiennym od sierpni co jeszcze nam pozostały

2. Zapach starych sadów

Sprzyja im zawsze zwiędła posucha
razem ze świerszczem
nakręconym graniem

Trawa tam żółknie i leżą spady
brzęczą z osami szerszenie
pachnie słodkim fermentem -

Także miłością nawalną
przed burzą wyczekiwaną
na próżno. Nadto spotniałym zielskiem

pampasem i różą
liściastym suszem
pachną stareńkie sady

3. Zapach słonecznika

Powiedzieć że "korzenny" - trochę za mało
dopowiedzieć "kwiatowy" - na wyrost raczej
zapach miniatury słońca w odcieniach
żółcieni bez iskry pomarańczy za to smug
zieleni wijących się po łodydze żylastej i szorstkiej
pośrodku na-powietrznej woni majeranku

Lecz tak naprawdę chlorofilem pachnie słonecznik
z naci selera i świeżych ogórków pozyskanym
z ruty roztartej w gorącej dłoni. Pachnie
też piżmem kosmatym. Aksamitnie oraz
półsłodko bursztynową ambrą czy łyżką gryczanego
miodu wreszcie jedwabiem szmaragdowej morwy

4. Zapach czerwonych pomidorów

Niby rozgwiazdki - szypułki
kanikułą pachną. Ze słońcem
tożsamą wybarwioną cynobrem

A tę metaliczną psianek woń
przyniósł ogorzały warzywnik
w wiatru zielonej kobiałce

5. Zapach kopru

Płóciennym fartuchem małosolnym piklem
trawą i ziemią przemieszaną z piaskiem
słońcem. Po trosze burym ścierniskiem
także zmiażdżonym kartoflanym liściem
Wilgotnym drewnem pospolitym chwastem
rześkością "wczoraj" z duchotą "jutra" -

Pachnie pierzasty koper tak znaną bardzo -
posuchą lata w odcieniu ugru

6. Zapach (p)onętków

Jasie - marysie - sierotki
wyrośnięte dzieciaczki kwiatowe -
zakurzonych podwórek mieszkańcy
i zachwaszczonych ogródków działkowych

Z krwawnikiem pospołu z komosą
babką która liściem się mości
z koniczyną z tasznikiem cienkawym
nieśmiało stąpając po mydlanej woni

mydlników w miodnym zapachu nawłoci
i pikantnym - mięty kędzierzawej
pachną (p)onętki jakby siedem kwiatów
słodkawą nutą wód perfumowanych

7. Zapach podagrycznika

Kaszką podagrycznik często nazywany
nudną pachnie prowincją oraz kwaśną biedą
niewesołym dzieciństwem żółtym jak karotka
podana do niedzielnej cielęcej pieczeni

Także pachnie chwastu zielenią namolną
przemijania niedolą (bez)nadziejną -
nadto gorzką stagnacją ze stęchłą starością
razem z dniem co popycha dni sobie podobne

Swą trójkanciastą łodygą dętą
tą z błot pozyskaną gruźliczą wilgocią -
do domów wnika na śmierć przeznaczonych
które nad szaroburą wciąż chylą się wodą

8. Zapach piołunu w sierpniowe południe

Bardziej pudrowo
niż ziołowo
ascetycznie niemal
przenigdy zmysłowo -

Czyśćcową goryczą skwaru
wtedy gdy kropla rosy
z płachty przypołudnicy
skapnie na ściernisko

Pachnie -

piołunowo-bylicową
męką przemijania
rozkruszonym owocem
pancerną niełupką

9. Zapach sierpniowego wieczoru

Skwaru bateria
wypromieniowuje
pylistą woń ziemi

Pachnie złotą jesienią
i morską solą

10. Kwitną wrzosy

Między sosnami
liliowości łany

Oto czas pielgrzymich
ekskursji pszczół
do rozkwitających wrzosów
na odległość brzęczenia

zapachem sierpnia
wrześniowego lub sierpniowej
woni września gdy Słońce
wchodzi w znak Panny

 

02.08.2015

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Chcąc zaczerpnąć  dopływu świeżego powietrza jak i życiodajnego światła letniego słońca. Otworzyłem na oścież, ciężkie, drewniane okiennice i wychynąłem głowę  poza obręb parapetu. Dzień był suchy i skwarny. Niemiłosiernie uciążliwy żar,  lał się z błękitnego nieba,  niepohamowaną strugą. Promienie słoneczne, roztapiały wręcz bruk  a ściany i elewację kamienic  zamieniały się pod ich władztwem  w rozpalone kotły piekielne z tonącymi w ich wnętrznościach, pomstującymi na pełnie lipcowych upałów, wyczekujących na mrozy, niewdzięcznymi, ludzkimi grzesznikami. Rynek był prawie zupełnie wyludniony. Ogródki kawiarni tchnęły letargicznym spokojem i parną dusznością. Pojedyncze kramy i rzemieślnicze wozy, sennie przycupły w cieniu gzymsów i balkonowych nawisów. W bramach, okutane w szale i chusty, babulęta w kwiaciastych, ciężkich spódnicach, handlowały mlekiem, serem i czosnkiem. Właścicielki zdobnych, jedwabnych sukien, ukryły swe alabastrowe cery i dłonie pod zbawczymi rozłożysztymi cieniami parasoli. Oddając swe ramiona pod protekcję, dżentelmenów w skrojonych na miarę surdutach i garniturach, uchylających ronda meloników i fedor przed szacownymi na równi sobie przechodniami. Dzieci i pacholęta, nie trwożyły się wcale.  Ich śmiechy, krzyki i kwilenia niosły w obraz ten sennie ciężki,  trwałe nośniki życia i szczęścia.  Zajęte igrami uciesznymi i beztroską swawolą, korzystały z młodych swych  chuci w całej pełni. Nim na powrót cofnąłem się do powoli nagrzewającego się mieszkania, pozdrowiłem jeszcze ochoczo, oblicze sąsiada z naprzeciwka, który palił fajeczkę na parterowym tarasie u stóp małego angielskiego ogrodu. On był malarzem życia i piękna. Ja poetą mroku i żałoby   Widać w złej godzinie umysł mój wywołał to słowo z niebytu, letniej, delikatnej atmosfery. Żałoba - wkradła się gwałtem  niczym obca armia. Jak skuteczny, cichy złodziej  do tego pałacu beztroski.   Nagle znikąd nadpłynęła burzowa, ciężka  pełna wodnego balastu chmura, skutecznie otoczyła swym srogim jestestwem tarczę radosnego słońca. Kto żyw, uniósł swe oblicze na niebo  teraz stalowo szare i mętne. Chmura wygrażała ludziom i ziemi.  Choć nie wyszedł z niej ani jeden grzmot. Ani jedna kropla deszczu nie zmąciła wysuszonej na wiór,  pełnej pyłów i lekkich drobin gleby.     Wtem kolejny nagły i przewrotny ton dał o sobie znać, ostrym, nachalnym dźwiękiem. Na skraju prowadzącej na południe ulicy, stał od wieków mały,  murowany kościółek z kaplicą. Ciszę przed burzą,  przerwał dźwięk jego dzwonu. Groźny, głęboki, hipnotyczny tembr jego serca tak dalece bardziej okrutny w odbiorze  niż radosne, ratuszowe kuranty  zegarowej dzwonnicy. Bił smutno, przeciągle.  Wtem odrzwia świątynne rozwarły się jękliwie, skargą zastygłych zawiasów. Zdać by się mogło, że tak ten obraz zastygnie na wieki ku zdziwieniu mieszkańców. Lecz wreszcie, ujrzałem dobrze postać księdza, który pewnym, sprężystym krokiem przekroczył święty próg. Dierżył w dłoniach,  wysoki, drewniany krucyfiks. Zatrzymał się u schodów  widać czekając na kogoś. Po krótkiej chwili, wychynęło na zewnątrz kilku starszych, lekko podgarbionych jegomości w steranych już i przesianych marynarkach. Stanęli, robiąc widać miejsce kolejnym za sobą. Ludzi było już jednak tylko kilkoro w tym dwie, starsze już kobiety. Wszyscy na czarno odziani, z głowami opuszczonymi w zadumie. Wyglądali jak te kruki cmentarne, które gnębią żywych z dachów grobowców i desek nierówno zbitych krzyży o chlebową jałmużnę ku zbawieniu dusz czyśćcowych.     Wreszcie w kompletnej ciszy wyniesiono, sosnową trumnę bez zdobień. Wsparło ją czterech, silnych chłopców, najpewniej pomocników grabarza. Uszli z nią do podnóża schodów i złożyli z czcią na wcześniej podstawiony wóz. Powoził nim wikary.  Ksiądz wyszedł na czoło konduktu, zaintonował pieśń pogrzebową i wszyscy ruszyli tropem zmarłego po wybujałym, krzywym bruku w stronę mojej kamienicy.   Dzieci ucichły, spętane uściskami matek i babć, które nagle pojawiły się u ich boków by zmarły mógł odejść w godności i spokoju.  Dżentelmeni i ich damy, chronili się na granicach ulicznego rynsztoku, spuszczając głowy i odprowadzając duszę zmarłego znakiem krzyża.  Starsze przekupki, wyciągały z tobołków i fałd ubrań różańce i krzyżyki, przystawiając je do ust, sączyły wyschniętymi wargami, słowa modlitw, żegnając się z dewocką natarczywoscią. Gdy kondukt kroczył pod mym oknem spojrzałem raz jeszcze ku tarasowi z ogrodem. To co ujrzałem,  wprawiło mnie w rozstrój i szaleństwo.   Sąsiad nadal tam był. Widać gdy nie patrzyłem skupiony na pochodzie konduktu, on dopalił fajkę  i rozstawił sztalugę z płótnem.  Malował i to nie byle kto służył mu za modela. A była to Śmierć. Wysoka i dumna. Odziana w swój, najczarniejszej nocy płaszcz. Przywdziała maskę śmierci szkarłatnej. Pozowała z kunsztem  jak najprawdziwsza diwa. Na tle krzaka pąsowych róż, które dałbym sobie rękę uciąć. Żyły pełnią kwitnienia, jeszcze przed kwadransem. Teraz opadły, uschły, zmarniały. Dotknięte zgnilizną. Obsypane czerwiami.    
    • @Toyer Jak dla mnie to metaforyczna scena spotkania życia i śmierci… zjeść ciastko i mieć ciastko. Popić herbatą, musi być w tym jakaś odrobina przyjemności:)
    • @Alicja_Wysocka W wierszu mówisz o rzeczach pięknych i subtelnych. Ta myśl o "formie posiadania lżejszej, bardziej z duszy" - to prawda, którą warto zrozumieć. Wyczuwam też melancholię, a także pogodzenie się z tym, że niektóre rzeczy po prostu "są" w mglistej przestrzeni między pragnieniem a spełnieniem. I że to wystarczy. Ostatnia część - cudna!   I tak przewraca, przewraca te kartki zapisane tęsknotą wspomnienie ma swoje klucze do wszystkich zamkniętych szuflad.   Piękny wiersz. I mądry. :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo dziękuję. Niezmiernie się cieszę z takiego odbioru. Przed chwilą dodałem jeszcze wersję śpiewaną przez AI, chociaż wiem, że nie wszystkim się to spodoba :).   Pozdrawiam
    • @Berenika97.... Bereniko, tak, w jakichś większych aglomeracjach, czasem to niemal obsesja, ale na tzw. "prowincji", chyba aż tak źle nie jest... :) Na ulicach widzę normalnie wyglądające dziewczyny, ale "u mnie" jest kilka, obok których nie da się przejść bez zdziwienia - zszokowania, że ktoś tak się zeszpecił. Dziękuję Ci za bardzo ciekawy komentarz... :)        

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jacku... dziękuję za strofki... :)   trudno powiedzieć czy wszyscy tacy   może to popis przed rówieśnikiem   znam młodych ludzi którzy są przeciw   zmianom na twarzy i w głowie przy tym.... ;)   Pozdrawiam jesiennie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...