Rozległa plaża,
opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię,
nawołuje.
Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym
błękicie.
Od strony lądu wyrastają budowle.
Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta,
prowadzi do latarni.
Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują.
Fala za falą zalewa plażę wyciem okala starych murów blok.
Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca.
Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem.
Ona wyczesuje promienie słońca z włosów.
On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka.
Patrzą w zdziwieniu na pasaż biegnący w dole.
Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd.
Droga bez końca utraciła początek.