Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Dostałem płytę z muzyką od Dzieja nagraną kilka dni temu.

 

Byłoby profanacją wrzucić ją do odtwarzacza tak bez przygotowania. Muszę się odpowiednio nastroić, wyciszyć rozbiegane myśli. Wyłączyć telefony, pozamykać drzwi i okna, odgrodzić od zewnętrznego świata. Wtedy będziesz moja, tylko moja.
 
Celebruję z rozmysłem wszystkie czynności. Przygotowuję arenę kontemplacji. Teraz już czuję, że nadszedł odpowiedni moment, że możesz zaistnieć. Ostrożnie, z namaszczeniem biorę cię do ręki. Delikatnie pozbawiam dziewictwa, przezroczystego etui, które gwarantuje, że nikt inny nie sprofanował cię swym dotykiem. Otwieram pudełko i pierwszy raz mogę spojrzeć na twe nagie ciało. Srebrzysz się delikatnie w promieniach słońca, rzucasz w oczy świetlne motylki.  Dostrzegam drobny tatuaż - "dla twojej duszy". Tak, tylko dla mojej. Nie mógłbym dzielić się kochanką z kimś innym. Pieszczotliwie ręką gładzę twój brzeg. Odwlekam w nieskończoność chwilę spełnienia. Pozbawiam cię wreszcie ostatniej części garderoby i kładę ostrożnie w kieszeń odtwarzacza.
Nakładam słuchawki. To przez nie możesz się ze mną komunikować. Przesłać całą swą zawartość zapisaną w postaci zer i jedynek. Rozluźniony wyciągam się na kanapie. Teraz twój ruch. Możesz pokazać co potrafisz. Cichy szum morza wycisza i relaksuje. Przymykam powieki. Czuję powiew słonej bryzy na brzegu afrykańskiego lądu Przyjemnie chłodzi wprowadzając jeszcze większe rozluźnienie. Wtem do mózgu dociera nowy sygnał. Tak znajomy, tak rozpozna walny. To muzyka Dzieja.
 
video_object.png

Czuję całym sobą co to jest. Zestrajam się z tym rytmem, rytmem serca. Powoli niknie realność pokoju, słuchawek, mojego fizycznego ego. Jestem myślą,  energią dla której nie ma granic i barier.
Jeszcze nie przyzwyczajony do nowej formy, wstrzeliwuję co trochę w innym kierunku. Kalejdoskop obrazów, dźwięków, przeróżnych odczuć. Zwariowana karuzela przyprawiająca o skurcz żołądka.
Powoli się uczę. Obrazy trwają dłużej, jeszcze dłużej. Wreszcie pełna kontrola. Ze zdziwieniem obserwuję swoje ciało leżące pode mną. Czy naprawdę tak wyglądam?
Lustrzane odbicie zupełnie nie przypomina obrazu jaki widzę w dole. A właściwie widziałem. Gdyż nagle wszystko wypełniają kolory. Czyste, wyraziste, pulsujące w rytm bębnów dochodzących do środka mojego jestestwa. Sam jestem kolorem. Każdym z osobna i wszystkimi naraz.
Płynę kolorem, płynę myślą zostawiając za sobą złotą, roziskrzoną nić.
Czuję?
Słyszę?
Jestem szumem wód płodowych tego niezwykłego przedstawienia.
Barwy przenikają mnie. Każda niesie nową wiadomość, nową informację.
Ach - dotrzeć tak do centrum, skąd pochodzą. Pochłonąć od razu, zachłysnąć wiedzą, jaką niosą.
Lecz złota pępowina trzyma mnie w miejscu, nie daje zbliżyć do źródła prawdy.
Niedosyt. Chcę więcej, chcę dużo więcej, chcę   wszystko!
Rzucam się, wiruję skrząc kolorami tęczy. Nic z tego.
Nagle nowy sygnał. Odległe bicie bębnów wprowadza nową wibrację.
Barwy robią się bardziej pastelowe, blakną, znikają.
Nić ciągnie mnie do tyłu. Szybciej, coraz szybciej.
Drżę cały. Przyzwyczajam się na nowo do swojego ciała.
Roziskrzony wzrok błądzi wolno po ścianach pokoju.
Muzyka cichnie. Ostatni akord wibracji bębnów pieczętuje przeżycia.
Zwalniasz swe obroty, zatrzymujesz bieg.
Cisza, która zapadła jest tak bardzo wymowna.
Nie będę jej przerywał.
Hej!  Do jutra!
Spotkamy się znowu.
 
             ...dedykuję: Grzesiowi vel Dzieju

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andrew

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Najwyżej byłam w Tatrach (nie licząc wysokości nad Oceanem Atlantyckim - przelotem) Ale tutaj, na ziemi, obok innych ludzi, też można zamarznąć. Dzięki :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda, nie można cofnąć czasu, ale może on nas czegoś nauczyć i to pomoże nam w przyszłości - i chyba w ten sposób rozumiem drugi zacytowany wers.
    • @Berenika97 Gusta są tym, co potrafi nas pięknie różnić. Dziękuję za wycieczkę, mnie urzeka  Claude Monet. 
    • impresja narodowa długo i z radochą błotnili się w tej swojej pieczarze. dobrze im się tam wiło, poczciwie. aż tu – jasności się zachciało, stolictwa. podchlapali się więc, piąte przez dziesiąte, w nieco świetlistym strumyku, pooddrapywali z kufająt płaty brudu – i hajda! – zdobywać serducho kraju! wyfircykował się, jeden z drugim, wykrochmalił gardło, aż ledwie głos mógł wydobyć. nacierała owa czeredka z ambitnym zamiarem: obsiąść zamek! i pałac! każdy, jaki się tam napatoczy! królem tam zostać albo co najmniej wiernym służalcą! ledwie za plecami znikł znak drogowy z nazwą miasta, patrzą, a tam: uuu, żałoba w pełni. z Wisły wyłowiono martwą syrenę. bez miecza i tarczy, za to w stanie zaawansowanego rozkładu. łysą, bo loki już dawno musiały się odsklepić, spłynąć hen, w skandynawskie fiordy. czasy chyba się dokonały, gołąbek apokalipsy, dotąd uważany za kryptydę, albo co najwyżej za potulne zwierzę kruchciane, właśnie się materializuje w otoce makabry! oj, tylko patrzeć, jak  abortowane dzieciątka powrócą niczym Walkirie, z mieczami i w zbrojach, by siec skrobaczy, a z gejów, za karę, zaczną wychodzić jadowite mamby! może nawet sam Jan Paweł odrodzi się jako grająca sentymentalną nutę pozytywka-Wernyhora albo przynajmniej pod postacią gorejącego krzaczka, palącej się i rozgadanej z emfazą porzeczki. pęczniało na transparentach i w ustach. rosły oczekiwania, dudniły radiowe głośniki, szczekały ambony. aż tu, przy fałszu fanfar, z odmętów wyczłapał, pokryty łuską, towarzysz Bierut. rozejrzał się niewidząco, po kociemu zwinął w kłębek. nie zionął ogniem, jak się spodziewano, nie cuchnął, o dziwo, siarką. zalatywał nieco czosnkiem, ale to chyba żaden złowróżbny omen, zapowiedź wytęsknionej hekatomby. nowoprzybyli, z kwaśnymi minami, zaczęli na powrót okrywać się błotem, wcierać w siebie mokrą glebę. sarkali, że chromolić taką miejskość, co tylko uwiąd i rzędnięcie min powoduje. że lepiej wrócić pod włosy swoich kobiet, w bezpieczny, cichy puch. dołączyło do nich paru równie rozczarowanych stoliczan.    
    • @huzarc @Alicja_Wysocka ... ciepła dużo trzeba ciepło się przydaje jak na Mount Evereście dla kogoś się staje  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...