Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. **************************************************************************************************************************************************************     W dniu po widzeniu u Agnieszki po pracy poszedłem na pocztę i wysłałem do żony kartkę pocztową. Napisałem na niej datę oraz następującą treść: „Cześć Aga, dziękuję za wczorajszą wspaniałą randkę. Było naprawdę super! Twoja kreacja była super, szczególnie chustka na głowie i chodaki. Przekaż też koleżankom, że wyglądają w tym super. Przekaż także pozdrowienia pani funkcjonariuszce, która nas dozorowała. Randka z przyzwoitką jest zawsze ciekawsza. Pozdrowienia i do zobaczenia za niedługo. Marek.” Potem pojechałem do domu zjeść obiad, a następnie wybrałem się do teściowej nadrobić rozmowę, która miała się odbyć poprzedniego dnia przez telefon.   Teściowa była bardzo niepocieszona, że jej córka nie odwołała się od wyroku skazującego ją na bezwzględne pozbawienie wolności. Sam fakt, że jej dziecko mogło się znaleźć za kratami był dla niej nie do zniesienia i dlatego ciągle myślała nad jakimś rozwiązaniem. Ponieważ przedterminowe zwolnienie w wypadku Agnieszki mogło nastąpić dopiero po trzech miesiącach, jej mama zastanawiała się ciągle, jak można ją wydobyć inaczej zza krat. Ja tym rozważaniom przysłuchiwałem się raczej biernie, ponieważ uważałem, że i tak najważniejsza jest tu zdanie mojej żony. Kiedy tak siedziałem razem z teściową, nagle zadzwonił telefon stacjonarny. Teściowa wyraźnie podekscytowana odebrała.   „Tu Agnieszka” usłyszałem w słuchawce. Teściowa jeszcze bardziej podekscytowana przełączyła na głośnomówiący.   „Mamo, dzwonię z zakładu karnego. Co tam u ciebie?” słychać było spokojny, wyluzowany głos Agnieszki.   „Dziecko, ty tam nie możesz zostać ani dnia dłużej. Musisz poprosić Prezydenta o ułaskawienie.”   „Mamo, wybij to sobie z głowy! Prezydent powinien zajmować się naprawdę ważnymi sprawami, a nie wnioskiem o ułaskawienie takiej głupiej kozy, jak ja. A poza tym byłoby to nieładnie wobec pana sędziego. Tyle się starał z uzasadnieniem mojego wyroku, a tu Pan Prezydent miałby to wszystko jednym pociągnięciem długopisu przekreślić? Nie ma mowy! I żeby była jasność, mamo: Jak miną już te trzy miesiące, to nie zamierzam się starać o przedterminowe zwolnienie.”   „Dziecko...” odezwała się teściowa.   „Mamo, musisz tu kiedyś koniecznie z Markiem do mnie wpaść. Poznasz przemiłe dziewczyny ze Służby Więziennej i zobaczysz trochę, jak tu jest. Pa, muszę już kończyć. Wychodzimy teraz na spacerniak zrobić trochę rund. Całuski i do zobaczenia i do usłyszenia i pozdrów ode mnie Marka, Fajnie, że wpadł wczoraj do mnie. Pa... ”   Moja żona zakończyła rozmowę, a teściowa wciąż nie mogła dojść do siebie po traumatycznym przeżyciu, jakim było to, że jej córka dzwoniła z więzienia. Agnieszka dobrze rozumiała tę traumę swojej mamy i dlatego tym bardziej starała się ją przyzwyczajać do tego, że jej pobyt za kratami to żaden koniec świata.   Te moje wrażenia po widzeniu u Agnieszki zostały jeszcze bardziej spotęgowane po tej rozmowie mojej żony z jej mamą. „Zwykły śmiertelnik” dążyłby do tego, żeby jak najszybciej opuścić kryminał. Ale nie moja Agnieszka! Ona była i jest na to zbyt wielką damą. Ona, będąc za kratami. wolała się troszczyć o to, żeby praca sędziego, który ją skazał, była odpowiednio doceniona.   „No, to chyba Agnieszka ci wszystko wyjaśniła?” rzuciłem do teściowej. Mama Agnieszki rozłożyła ręce. „Że też ty musisz trzymać stronę Agnieszki...Miejsce żony jest przy mężu” odpowiedziała.   „Miejsce żony jest zależne od sytuacji” odpowiedziałem. „A ty byś dobrze zrobiła, gdybyś pojechała ze mną do Agnieszki. Ja się do niej wybieram w ostatnią sobotę przed pójściem na ćwiczenia wojskowe.”   „No dobrze, to chyba pojadę z tobą...” westchnęła teściowa.   „W takim razie porozmawiamy o tym jeszcze. To ja już idę. Do zobaczenia.” Opuściłem mieszkanie teściów i udałem się na przystanek autobusowy, żeby wrócić do mnie do domu. Mimo, że normalnie funkcjonowałem, chodziłem do pracy, sprzątałem w domu, robiłem dla siebie posiłki, to jednak czułem ekscytację na myśl o mojej żonie. Nie mogłem się doczekać spotkania z żoną, ale jakoś wcale nie tęskniłem za tym, żeby opuściła zakład karny. Za bardzo ciekawiła mnie ta więzienna rzeczywistość mojej żony. Chciałem ją lepiej poznać i dlatego z niecierpliwością oczekiwałem następnego widzenia…   Jak bardzo moje myśli zaprzątała Agnieszka okazywało się nocą, bo sny o niej pojawiały się jak na taśmie. Tej nocy śniło mi się, że Agnieszka jest w więzieniu, ale jest we własnym ubraniu: niebieskich dżinsach i szarej bluzie od dresu. Tyle, że na bosych stopach ma te białe więzienne drewniaki, w których ją już widziałem na ostatnim widzeniu. Chodziła w nich tam i z powrotem głośno klekocząc, żeby je przymierzyć. Raz nawet tupnęła drewniakiem. Potem strażniczka zaprowadziła ją do jakiegoś pomieszczenia, gdzie moja żona usiadła za biurkiem i coś pisała na komputerze. Po tego typu snach miałem zawsze dodatkową dawkę energii na następny dzień.   Mniej więcej dwa tygodnie po wysłaniu pocztówki do żony otrzymałem od niej odpowiedź:   „Cześć Marek, bardzo Ci dziękuję za pocztówkę, no i za komplement pod adresem naszego ubioru więziennego. Oczywiście przekazałam dziewczynom, że super w tym wyglądają i bardzo je to ucieszyło. Dla kobiety jest to niezbyt fajne doświadczenie, kiedy musi oddać swoje rzeczy i założyć więzienne ciuchy i dlatego tym bardziej koleżanki ucieszyły się z takiej pochwały, tym bardziej jeżeli facet tak mówi. Funkcjonariuszkę, która nas na ostatnim widzeniu pilnowała (ma ona Jadzia na imię), bardzo rozśmieszyło, że nazwałeś ją przyzwoitką. Kazała Ciebie pozdrowić. A tak w ogóle to przepraszam, że ostatnio nie dzwoniłam. W końcu mogę tygodniowo telefonować przez piętnaście minut. Ale tutaj tyle się dzieje, że czasem zapominam zadzwonić do Ciebie. Rano to sprzątamy różne tereny, tu w okolicy, po południu mamy trochę pracy polegającej na szyciu różnych rzeczy. No i poza tym to Służba Więzienna dba o to, żebyśmy się tu nie nudziły. Urządzają nam najróżniejsze zajęcia, no i oprócz tego mamy nieźle wyposażoną bibliotekę więzienną. A jak cele są otwarte, to jeszcze warto porozmawiać z wieloma współwięźniarkami, a nie tylko z koleżanką z celi. A jak już biorę się za telefonowanie, to w pierwszej kolejności dzwonię do mamy. Wiesz przecież, że ona się tym wszystkim najbardziej przejmuje i dlatego poświęcam tyle czasu na uświadamianie jej. Ty to przynajmniej jesteś kumaty i rozumiesz, że ze mną jest tutaj wszystko w porządku. I mam nadzieję, że nie masz mi za złe, kiedy jej poświęcam więcej czasu, niż tobie. Ale ją to trzeba uświadamiać, a ja i Ty to się rozumiemy prawie bez słów, jak to powinno być w małżeństwie. Pamiętaj, w każdym razie, że się zawsze za Ciebie modlę. Teraz to już nie ma tak, jak dawniej, żebym opuszczała niedzielną mszę świętą. A czasami to bywam tu nawet na mszy w ciągu tygodnia, jak ksiądz kapelan ma czas u nas odprawić. No i jeszcze zaczęłam uczęszczać na Odnowę w Duchu Świętym. Mamy tu taką naszą więzienną wspólnotę. Całuję   Agnieszka” A tam, wcale się nie musiała z tego tłumaczyć, że poświęca mi za mało czasu. Czasami to jest nawet ciekawiej, jak przez dłuższy czas nie mamy ze sobą kontaktu, ponieważ pobudza to moją wyobraźnię na jej temat.   W każdym razie odwiedziny u Agnieszki zaplanowaliśmy na sobotę przed poniedziałkiem, w który miałem się stawić na ćwiczenia wojskowe. Ponieważ daną osadzoną mogły odwiedzić jednocześnie trzy osoby uzgodniliśmy, że tym razem będą to ja, mama Agnieszki oraz moja mama. Telefonując z zakładem karnym dowiedziałem się, że, jeżeli będzie dobra pogoda, to widzenie odbędzie się pod gołym niebem, w więziennym ogrodzie.   Tak więc w zaplanowany dzień wyruszyliśmy do do mojej żony. Ponieważ pogoda była dosyć ciepła i słoneczna, to po dotarciu do zakładu karnego zostaliśmy zaprowadzeni do więziennego ogrodu, gdzie usiedliśmy na drewnianych krzesłach i oczekiwaliśmy na Agnieszkę. Ogród miał wymiary na oko dziesięć na dziesięć metrów. Myśmy siedzieli na jednym końcu ogrodu, a na drugim końcu ogrodu był główny budynek więzienny, w który wpatrywaliśmy się oczekując, że właśnie stamtąd przyjdzie Agnieszka i właśnie tam, po okołu pięciu minutach oczekiwania, pojawiła się w towarzystwie strażniczki. Szła w naszym kierunku z rozpromienioną twarzą starając się niezdarnie utrzymać na stopach spadające więzienne drewniaki. Mimo to szła żwawym i zdecydowanym krokiem. Taka już była, że trudności ją jeszcze bardziej mobilizowały.   Po uściskaniu i ucałowaniu usiedliśmy z powrotem na krzesłach. Pierwsze słowa wypowiedziała moja teściowa: „Dziecko, jak ty wyglądasz?” Odpowiedź padła natychmiast: „Mamo, a jakbyś chciała, żebym wyglądała? Może w pasiaku byłoby lepiej? Z tym pasiakiem, to nawet nie jest całkiem abstrakcja. W Stanach Zjednoczonych pasiak był i jest używany jako ubranie więzienne. A może w szarej sukience bym lepiej wyglądała? Coś takiego, co biedne dziewczyny nosiły dawno temu, na przykład w XIX wieku. I do tego holenderskie drewniaki, takie całe z drewna? A z tą szarą sukienką i holenderskimi drewniakami to obecnie też już nie jest abstrakcja. W USA w niektórych protestanckich wspólnotach istnieje praktyka plain dress, czyli takiego prostego i niedzisiejszego, bardzo staromodnego ubioru. Ktoś wpadł na pomysł, żeby to przenieść do więziennictwa. I tak w niektórych amerykańskich więzieniach dziewczyny odbywające karę zasuwają w takich szarych, siermiężnych sukienkach i holenderskich chodakach do pracy…”   „Dziecko, ty mi tu robisz cały wykład, a ja tylko chcę, żebyś normalnie żyła” usłyszała moja żona od swojej mamy. „Popełniłaś błąd, ale nie jesteś tak ciężką przestępczynią, żeby trzeba ciebie było przebierać w te więzienne łachy. Mogliby ci pozwolić chodzić we własnym ubraniu i własnych butach.”   „Mamo, to kompletnie bez sensu… Jak się nas tu zamyka, to nie po to, żeby było tak, jak na tak zwanej wolności. Nie ma sensu nas tu zamykać, jeżeli mamy tu ze sobą brać nasze ciuchy, buty i najróżniejsze inne owoce konsumpcjonizmu. Izolacja więzienna ma wtedy sens, kiedy się nas izoluje od szaleństwa tego świata...”   Teraz się odezwała moja mama: „Dziecko, ty zawsze myślałaś niezależnie i za to właśnie Marek ciebie cenił i ceni. Zrobiłaś coś złego, ale z twoją postawą, to na pewno wyjdziesz znowu na prostą. Jesteś młoda, inteligentna, to sobie na pewno w życiu poradzisz...”   „Oj, mamo...” padła na to odpowiedź ze strony mojej Agnieszki. Po twarzy mojej żony było widać, że trochę za dużo to było dla niej tych komplementów. W końcu była tu za karę, a więc bez przesady z tymi pochwałami – tak chyba myślała Agnieszka.   Ja słuchając tej całej rozmowy robiłem to, co powinien robić każdy porządny żonaty mężczyzna: Byłem zafascynowany moją żoną. Mając na sobie strój Kopciuszka mówiła raz, jak profesjonalna dziennikarka, raz jak zbuntowana intelektualistka. Od kiedy ją poznałem, miała w sobie coś i z jednej i z drugiej. Nawet przez moment próbowałem sobie wyobrazić, że w tym więziennym stroju nadaje na żywo przez internet. Jak pomyślałem o internecie, to przyszło mi na myśl pytanie, które od razu zadałem: „Aguś, ale skąd ty to wszystko wiesz. Chodzi mi o to, co przed chwilą mówiłaś o tych archaicznych ubraniach więziennych w USA… Przecież mówiłaś, że macie tu bardzo ograniczony dostęp do internetu, więc dlaczego jesteś tak dobrze poinformowana? Bo ja o tych sprawach to w ogóle nie słyszałem...”   „Oj, Marek… Jak się chce, to się potrafi. Ja wiem, czego szukam w internecie. Ja nie mam potrzeby długiego siedzenia przed komputerem. A jak już wiem, czego szukam, to wtedy to dosyć szybko znajduję. A poza tym, to wychowawczyni opowiada nam o tego typu sprawach.”   Znowu się rozmarzyłem...Niby już miałem czas i okazję, żeby się przyzwyczaić do miejsca, w jakim się moja Agnieszka znajduje. A jednak to jej rezolutne, profesjonalne podejście do spraw w połączeniu z tą drelichową spódnicą i tymi chodakami, które miała na sobie, ciągle robiły na mnie wrażenie. A do tego jeszcze ta chustka na głowie… Myśli, które trudno dokładnie słowami opisać, kotłowały się u mnie w głowie. Przypominałem sobie widok Agnieszki, w różnych strojach, w których ją kiedykolwiek widziałem… W dżinsach, sukienkach, spódnicach, w balerinach, szpilkach, półbutach, sandałach… A teraz w tym… Już samo to porównanie mnie oszołomiło. A potem sobie pomyślałem, że mamy tu niby takie miłe rodzinne spotkanie, a jednak moja żona jest tu ZA KARĘ i już niedługo na mocy prawa karnego zostaniemy znowu rozdzieleni. To trochę tak, jak Kopciuszek, który o określonej porze musiał opuścić bal… Ale Agnieszka nie była tu w końcu za niewinność. Takie różne, mniej lub bardziej sensowne, skojarzenia przetaczały się przez moją głowę. W pewnym momencie wyciągnęła swoje nogi w moim kierunku. Ja się zapatrzyłem przez moment na jej stopy w białych więziennych drewniakach z czerwonymi literami ZK i w pewnym momencie kopnąłem ją w stopę i mimowolnie powiedziałem do Agnieszki: „Ale ty jesteś głupią kozą”.   Zarówno moja mama, jak i moja teściowa zmieszały się na to. Zapewne pomyślały sobie, że, mało tego, że nasze małżeństwo jest teraz rozdzielone murem więziennym, to teraz podzieli je jeszcze bardziej jakaś awantura małżeńska. Ale, jak z reguły w takich przypadkach, moja żona okazała się najbardziej kumata: „Marek, weź się opanuj! Ja wiem, że, od kiedy jestem w więzieniu, tobie kompletnie odbija na moim punkcie. Ale pamiętaj, że nie jesteśmy tu sami. Pani funkcjonariuszce, która nas pilnuje, może być przykro, że ja tu jestem podrywana przez najwspanialszego męża na świecie, a ona siedzi taka sama.” Po tych słowach Agnieszki widziałem, jak na twarzy strażniczki, która siedziała obok nas, zaczął rysować się śmiech. I to właśnie jest ta szlachecka mentalność mojej żony: honor nie pozwalałby jej okazywać, że kara więzienia to dla niej uciążliwość. To prędzej strażniczka więzienna mogła być pokrzywdzona przez los, ale przecież nie moja Agnieszka, wielka dama. Następnie Agnieszka stwierdziła: „Marek powoli zaczyna bzikować. Chyba musimy się czymś zająć.” Następnie zwróciła się do strażniczki: „Czy możemy się przejść po ogrodzie?”. Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi podnieśliśmy się z krzeseł i ruszyliśmy na małą przechadzkę po więziennym ogrodzie. Ja chwyciłem Agnieszkę za rękę, przez co widzenie stało się jeszcze bardziej randką. Moja żona pokazała nam, co ona i inne więźniarki sieją i sadzą i na tym spacerku nasza wizyta w więzieniu się zakończyła.   Następnego dnia była niedziela i po mszy świętej zacząłem się przygotowywać na wyjazd na ćwiczenia wojskowe następnego dnia. Wiele ciuchów nie musiałem brać ze sobą, ponieważ Wojskowa Komenda Uzupełnień dała nam znać, że na przepustki trzeba będzie wychodzić w mundurach. Chyba chcieli tym osiągnąć jakiś propagandowy efekt. W każdym razie w poniedziałek należało się stawić o godzinie 8.00 rano na terenie uniwersytetu, skąd miał się odbyć transport ciężarówkami na poligon, gdzie miały się odbyć te ćwiczenia. Tak więc poszedłem spać w oczekiwaniu na dzień, w którym, przez założenie munduru wojskowego, miał nastąpić pewien nowy etap w moim życiu.                  
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Dziecko urodziło się w piwnicy (bunkrze) i tam zmarło.  @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję!    Krucha linia to nie tylko front, to nadzieja że jutro dzieci będą się śmiały. 
    • ponad wierzchołki jodeł i sosen szybują myśli nieokiełznane lotem skowronka zaklęte w lazur wstęgą szmaragdu oplecione tuż nad łąkami ciszą spowite muskają maki chabry kaczeńce w szemraniu wody w wątłym strumyku zauroczone modrym spojrzeniem   na palcach biegną na skraj polany i zaglądają w oczy poziomkom cichutko siadły pod paprocią   tu poczekają na złote błyski...          
    • Dzisiaj chodzę i śpiewam Non posso più dividermi tra te e il mare:) nie ograniczam się do języków:)
    • @Leszczym Skoro tak dzisiaj to zobaczymy co jutro przyniesie-:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...