Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Insomnia


Rekomendowane odpowiedzi

Ziemia jest okrągła. Od tego wypadałoby zacząć. Ponieważ jest okrągła, i tak nie mógłbym mieć cię bez przerwy na oku. Dlatego biorę wszystko takim, jakim jest. Ciebie, żałosne wymówki, malowniczą bylejakość naszej wspólnej egzystencji.
Za oknem w pisku hamulców i brzęku tłuczonego szkła umiera kolejny Chrystus, któremu znów nie dane było precz wygonić przekupniów ze świątyni.
Nawet nie wiesz, jak słodko jest kontestować z tyłkiem przyrośniętym do krzesła. „Krzyczcie!”, mówią, więc krzyczymy tekstami, których i tak nikt nie weźmie sobie do serca. „Bądźcie oryginalni!”, mówią, więc jesteśmy. Każdy z nas, kopia tego samego oryginału z mniejszym lub większym zasobem wad fabrycznych. Reklamacje u producenta, na własną rękę, choć nic nie wiadomo, aby któraś z nich została kiedykolwiek uznana.
Ciekawe, czy Jezus mówił Marii Magdalenie, że lubi jej włosy. Źródła milczą. Dusza śpiewa.
Bo wiesz, lubię twoje włosy. Czy sam fakt lubienia twoich włosów dyskwalifikuje mnie jako potencjalnego Mesjasza? Szkoda. Jakże łatwo być Mesjaszem w dzisiejszych czasach. Nie ma już krzyży. Jest ślad gumy na asfalcie i odłamki szkła.
Jako wyzwolony chrześcijanin noszę znaczek mercedesa na szyi.
Zawód wykonywany: Mesjasz. Zwolniony z ubezpieczenia emerytalnego.
Jestem optymistą. Dlatego nie potrafię uwierzyć w miłosiernego Boga. Wizja wiecznej i absolutnej szczęśliwości wydaje mi się przytłaczająca. Zaś piekło, ach, piekło: jakże cudowna poezja musi tam powstawać!
Ale jestem pesymistą. Dlatego nie wierzę w piekło.
Książki nie pozwalają się czytać. Setkami stron stawiają zaciekły opór, licząc zapewne na przewagę liczebną. Te w twardych okładkach warczą groźnie przy kartkowaniu. Słowa uciekają sprzed oczu zdradliwie upychając po kieszeniach kontekst. Nienawidzę was, wy zniekształcone psychozami, złośliwe, semiotyczne potworki.
Czekam na ciebie wcale na ciebie nie czekając. Myślę o tobie wcale o tobie nie myśląc. Nie, wcale mi na tobie nie zależy. I gdyby cię nagle zabrakło, bez problemu nauczyłbym się żyć bez wzroku, słuchu, smaku, dotyku. Mówiłem, że kocham? Że potrzebuję? Że nigdy? Kłamałem, oczywiście. Bo przecież to właśnie chciałaś usłyszeć. Jak niby mam ci wytłumaczyć, że czuję pewien niesmak na myśl o odrąbaniu sobie ręki?
Odrąbałbym obydwie, gdybym tylko, cholera, wiedział jak.
Pornografia nie daje mi już tej radości, co kiedyś. Nawet najmniej estetyczne z jej wariantów jednoznacznie kojarzą mi się z tobą. Tak, podniecają mnie. To jest właśnie w tym wszystkim najgorsze. Zabrałaś mi całą satysfakcję z wulgarnie dosłownych zdrad, w których tak wielkie znajdowałem niegdyś upodobanie.
Dlatego w telewizji oglądam tylko śnieg. W porównaniu z całą resztą programu wydaje się jakby nieco mniej pornograficzny.
Bawię się w śledzenie wskazówek. Zabawa polega na tym, aby przyłapać je na ociąganiu. Nie jest łatwo. Trzeba przez jakiś czas nie zwracać uwagi na tarczę zegara, aby znienacka obrzucić ją uważnym spojrzeniem. Przyłapane na gorącym uczynku wskazówki natychmiast ruszają z kopyta, zupełnie jakby nic się nie stało. Was też nienawidzę, przeżarte na wylot żądzą władzy, przebiegłe sługusy systemu. To przecież przez was ciągle jest za dwadzieścia druga w nocy. I to przez was czekam nie czekając i myślę nie myśląc.
Ciekawe, czy Jezus w ogrodzie oliwnym pomyślał chociaż raz o Marii Magdalenie. Bo że Maria Magdalena myślała o Jezusie - to nie ulega wątpliwości. Ale ona nie musiała zmagać się z całym światem. Pod tym względem Jezus był poetą, czasami tylko nawalał warsztatowo.
Nie ma nic gorszego od miłości w gardłowym języku.
Oczekiwanie na oprawców. Każdy ma takich, na jakich zasłużył.
O wpół do trzeciej zadzwonisz, pijana i szczęśliwa, i drżącym głosem oznajmisz:
- To ja.
Wiem, że to ty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta to zazdraszczam:) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • Nie pytaj o imię Nie pytaj o czas   Bo i tak nie ma nas   Rozpłynęliśmy się W nocnych światłach miasta Goniąc za utraconymi wspomnieniami   Ale to już nie wróci
    • To prawda, zwykły rozkład dnia może być często nie do ogarnięcia, a ten na dworcu już niemożliwy do stworzenia go bez udziału systemów informatycznych, dlatego pewnie zmienia się tak szybko, żeby się niby do nas dostosować ;-) I tak znów od początku, jak to z sobą złożyć ;-)
    • Prolog   Zdzisiu Ochłapek, strasznie sapiąc, tupta zwyczajowo do lasu, ale tak zupełnie zwyczajowo, to jednak nie. Gryzie go w boże poszycie i chyba umysł, potrzeba pójścia właśnie dziś. Zatem przewiduje, że będzie świadkiem niecodziennych wydarzeń, zanim nastąpi, co ma nastąpić.   ***    –– Ej, Ochłapku kochaniutki! Pomożecie w dźwiganiu ekologicznego chrustu, bo normalnie w krzyżu moje dyski trzeszczą. –– Ty mi tu stara babo, dyskami w dupie planu nie zawracaj. Śwignij miech w chaszcze, zaś idź precz na chatę. Jak pójdę w tył, to wezmę i ci do izby przytargam, chyba.      –– Ochłapku! Tyś dureń i nicpoń z brakiem piątej. Nie dziwota, że w głowie jeno klepisko. Przecie biegusiem, ktoś ukradnie, taki skarb. –– Jaki tam skarb, babo. Ciebie to by może ukradł, by jako strachawice na wróble, w pole wkopać. –– A z ciebie Zdzisiu, to sztacheta w płocie, ledwie by była, bo zmurszała jak wyschnięta kacza kupa.     Wtem wędrowiec ni stąd ni zowąd, jest na okrągłej, kwadratowej polance. Nie wie dokładnie, po co tu przyszedł, lecz coś mu świta, między drzewami i oczęta migocząc tarmosi. Nagle rumor jak dwie jasne cholery. Chwilowy, ciężki szum i Ochłapka drzewo prawie przygniata, bo akurat spada na Panią Śmierć, co siedzi nie pieńku, ale teraz w innej pozycji, kosę ostrząc.     Jednak poturbowana żyje nadal, bo trudno utłuc tego rodzaju paskudnicę, by padła na runo, bez życia. Spoziera naprzemiennie, na uwięzionego pod gałęzią, Zdzisia i błyszczącą, srebrną kosę, co na końcu ma fotkę uśmiechniętej czaszkuni, która z pewną dozą miłosierdzia, pyta:   –– No co Ochłapek. Masz jakie ostatnie życzenie? –– Tak mam –– odpowiada zapytany, nieco spłaszczoną facjatą.     Jakby z choinki urwana, przez las wędruje horda życzeń. Zbóje na zbójami lub gorzej. Lecz poczciwe to chłopy, jeno nigdy za żywota, szacunku i poważania nie zaznali. Tym razem jest inaczej. Bardziej zielono. To nadzieja rośnie wokół, w postaci drzew, chaszczy i różnych innych dziwów nieprzebranych za cokolwiek. Nagle pypeć na jednym z nosów i kłak w sumiastym wąsie, wyczuwają jęczącą zgrozę. Przywalone coś.     Horda życzeń podchodzi bliżej i widzi Ochłapka, wystającego w połowie spod gałęzi dorodnej, na której dzięcioł wciąż stuka. Widocznie nie płochliwy i dalszy ciąg wystuka.    Zbóje słyszą pytanie: –– Wyciągniecie?    Już chcą wyciągać, ale słyszą drugie pytanie, korygujące:   –– Czy mnie wyciągniecie? –– Owszem. Wyciągniemy –– wrzeszczą z uciechą. –– Dla szacunku i poważania, co ich czeka w mediach, za odwagę i empatyczne miłosierdzie, wobec Zdzisia Ochłapka, bliźniego naszego.      Pani Śmierć tymczasem wychodzi z krzaków, gdyż była za potrzebą i kosą macha w kierunku przybyłych.   –– Łaskawa pani, jeszcze nie teraz –– krzyczą przymilną prośbę, w ostatniej godzinie. My jeszcze nie docenieni. No jak tak można.    A widząc jednak , że nadal żyją, Zdzisia uwalniają spod przygniecenia. Wyciągnięty maca ciało, czy nie pogruchotane, ale nie. Zaczyna więc pokrzykiwać nieuprzejmie w kierunku zbójów, że jeno dla sławy i poklasku, dobry uczynek przyszło im zmaterializować.     Życzeniom głupio z tego powodu, bo honorni mimo uchybień, takich czy innych, więc biegną żwawo w kierunku miecha z chrustem, by kobiecinie do izby zatargać. No teraz nas docenią –– myślą po cichu, kiedy to sens pierwotnych poczynań, do nich wraca. Lecz w tym samym czasie, śmierć kosą świszczy, która życie zbójcom odcina, w postaci głów. Jednocześnie uwolniony bliźni, z owej krainy wstaje wypoczęty, bo po takich ciekawych przeżyciach, to jak to nie być. Zakłada paputki...     ***     Epilog    Zdzisiu Ochłapek, strasznie sapiąc, tupta zwyczajowo do lasu, ale tak zupełnie zwyczajowo, to jednak nie. Gryzie go w boże poszycie i chyba umysł, potrzeba pójścia właśnie dziś. Zatem przewiduje, że będzie świadkiem niecodziennych wydarzeń, zanim nastąpi, co ma nastąpić.      
    • No i to jest "dobre". Piszesz, że bez sensu całe to pisanie, a Ci piszą dalej, ze fajny jesteś i się podwieszają. Czarna komedia. No, ale takie to jest właśnie.  Pzdr.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...