Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Belli i dla A. 

 

   - Ale, ale - Regis wtrącił się sam do siebie, przerywając bieg własnych myśli. - Do pełnej kompanii potrzeba nam jeszcze Angoulême. Z nią przecież - Jezusie, wiesz to doskonale - będzie jeszcze weselej. 

   - Ma dziewczyna gadane - w odpowiedzi Jezus pozwolił sobie na bezpośredni kolokwializm. - I, oprócz przywódczego talentu, także ten do - że znów ujmę to potocznie - do wzbudzania rejwachu. Gdziekolwiek się pojawi, tam na pewno wkrótce - ba, bardzo wkrótce - wiele dziać się zacznie. I zrobi się...

   - I zrobi się gwarno, ba - hałaśliwie - zakończył nadwampir tym samym tonem i w tym samym stylu. - Ale...

   - Ale przecież ma być radośnie i wesoło - uśmiechnął się doń Jezus. - Zatem podsumujmy: Jaskier z lutnią, Yennefer z Geraltem, Milwa z baronem i Angoulême. Tak, Zuzanno? 

   - Tak, mój jedyny - potwierdziła zapytana. - Faktycznie, z pewnością zrobi się tak, jak Regis zapewnia, o ile dobrze pamiętam twoje opowieści... 

 

                    *     *     * 

 

   Zjawili się kolejno wszyscy: Jaskier, jego lutnia, czarodziejka, jej wiedźmin, łowczyni, jej szlachetnie urodzony adorator, wreszcie rozrywkowa, czy też rozrywkowo utalentowana - Angou. Że tak ją, drogi Czytelniku, w skrócie nazwę.

   Jaskier rozpoczął od wyrażenia monologiem, należącym - jak łatwo się domyślić - do tych dluższych, pomieszanego z niezadowoleniem. Jako że Jezusozaproszenie, urzeczywistniane w postaci materializacji Wymienionego, zastało go w jednoznacznej sytuacji z księżną Henriettą w jej sypialni. Wyobrażenie zaś sobie tego - ze szczegółami -na czym dokładnie polegała owa jednoznaczność, pozostawiam Tobie, drogi Czytelnku. Bo, być może, Jaskier tylko przygrywał do samotańca rozbawionej księżnej. A że działo się to akurat, przypadkiem bądź trafem w jej sypialni? Przyznasz, Czytelniku: miejsce dobre, jak każde inne. Gdzieś przecież musiało się to dziać..

   Dla odmiany Yennefer z Geraltem w miarę zgodnie przyjęli zaproszenie. W miarę,  bo wiedźmin jak to wiedźmin, lubił sobie czasem pomarudzić. Które to marudzenie było czasami - i w tym wypadku również - zasadne. Prowadzący bowiem dotąd  wędrowny tryb życia od potwora do zabicia do potwora do uśmiercenia, słowem od osady do miasta lub od miasta do osady i od nagrody do nagrody, spędzał właśnie z Yennefer miesiąc poślubny, ciesząc się jej obecnością i ciałem. Oraz ciszą; chociaż tą ostatnią nie do końca. Ale tu również, mój drogi Czytelniku, na domyślność zdam się Twoją.

   Milwę wreszcie i barona Jezus zaprosił w momencie prowadzenia pościgu za wypatrzonym po kilkugodzinnym oczekiwaniu w zasadzce małym stadkiem saren. Ale, że dysponował wiadomymi wszech umiejętnościami, te ostatnie niejako zaczekały, zatrzymane w stanie czasowego zawieszenia. Przez czas wystarczający, aby Zaprosiciel mógł spokojnie przekazać swe posłanie i uzyskać nań zgodę. 

   Za to z zaproszeniem Angoulême nie było nijakiej trudności. Toteż cała, rozproszona po wymiarach, jak, mój Czytelniku, na pewno zauważyłeś - kompania zabrała się w ogrodzie Jezusa i Zuzanny. W aznanym im dotąd czasie, świecie i wymiarze. By nadal cieszyć się sobą i odzyskanymi przyjaźniami. I by...

   No właśnie. 

Cdn.

 

   Voorhout, 23. Grudnia 2023.

 

   Wszystkim Wam, moi Drodzy Czytelnicy, życzę z Okazji Tego Szczególnego Czasu - Upamiętnienia Narodzin człowieka, który zakończywszy ciąg swoich wcieleń zjednoczył się z Absolutem - czyli, pisząc krócej, stał się Bogiem - wszystkiego najlepszego. Pozytywnej energii, emocji i samych życzliwych osób wokół. Wszelkiej pomyślności, radości i spokoju w Tym Czasie i poza nim. Rozwoju duchowego i duchowego światła, aby każda Wasza myśl, słowo i decyzja były właściwe. 

  Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze wizyty i czas przy moich wierszach i rozdziałach "Innego spojrzenia". 

 

  Corleone11

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Annie

   

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Ci wielce: za odwiedziny i za życzenia. Niech się spełnią. 

   Miłego Świątecznego Czasu: raduj się nim i jedz pyszności, które przygotowałaś . 

   Pozdrawiam Cię serdecznie.  

Opublikowano

@Somalija

   Pewnie, że taką jest powieść o Geralcie z Rivii oraz mu bliskich i związanych z nim osobach. Chociaż Autor "po sienkiewiczowsku" uśmierca bohaterów. Odszedłem - jak czytasz - od tego literackiego rozwiązania. Może więc któregoś dnia będę równie rozpoznawalny, jak Mistrz Jędrzej

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Dzięki Ci ponowne. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...