Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@iwonaroma Ojej, ileż w tekście "zaproszeń" do dyskusji. Nie mam problemu, aby zrozumieć go przez Twoje okulary, odbieram Twoje założenie i intencję, ale jeśli mam wrzucić swój kamyczek, to kwestionuję jakość wiary, która jest interesowną >> że każdy poszukuje .... bo chce zrzucić swój ciężar. To nie wiara, to transakcja. Wiara trwa i nie pyta, nie chce, nie czerpie korzyści. Jest. Dlatego ja wiem, że nie wierzę. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Cieszę się, że masz cały zestaw okularów, które pozwalają Ci rozumieć różne punkty widzenia :)

Hmm .. rzeczywiście, nie zawsze poszukuje się (a nawet często!) nie z powodu odczucia ciężaru (gdy jest się np.zdrowym, młodym, pięknym i bogatym :)) ale z ciekawości poznawczej. Jednak ja rozumiem chęć zrzucenia ciężaru nawet jeśli to transakcja. Cierpienie bywa tak wielkie, że człowiek za wszelką cenę (transakcja ;)) chce się wyswobodzić.

Teraz myślę, że to co pisałaś ('nie pyta ' 'nie czerpie korzyści ') to cechy miłości. Wiara zakłada jednak, że będzie lepiej. W związku z tym istnieje stopniowanie : wiara, potem nadzieja a na końcu miłość, która sama dla siebie już nic nie potrzebuje, natomiast może dzielić się sobą.

Dzięki!

Opublikowano

@iwonaroma W moim prywatnym odczuciu wiara nie jest kwestią decyzji, postanowienia. W tym względzie jest właśnie jak miłość czy nadzieja; uczucia te pojawiają się niezależnie od naszej woli, a my możemy jedynie stwierdzić ich istnienie. Nie decydujesz, że będziesz kogoś kochać, to tak po prostu nie działa. Nie postanawiasz, że masz na to czy tamto nadzieję... Stwierdzasz, że tak jest. To kwestia natury tych pojęć; jeśli w nas są, to immanentnie. Stąd też nie mogę uznać, że wiara może być transakcyjna. Powtórzę jednak, że to mój punkt widzenia. Być może część nieporozumień bierze się właśnie z zupełnie innego postrzegania tak fundamentalnych kwestii. Pozdrawiam :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Rozumiem, że podchodzisz do wiary radykalnie. Mam nadzieję, że nie uraziło Cię słowo radykalnie :) Przyznam, że celowo użyłam tego słowa, bo uważam, że wiele nieporozumień czy też niepełnych porozumień wynika z języka (straszny rym ;)). Cofam więc to słowo, bo jest zbyt .... radykalne :);). Język jest niedoskonałym narzędziem porozumiewania się ale póki co nie potrafimy bez niego, przynajmniej na portalu poetyckim. Nie oddaje w pełni rzeczywistości. 

Między wiarą a niewiarą jest jeszcze pełno stanów pośrednich - 'nie jestem pewna / być może / coś przeczuwam ' - itd. Pewnie mówisz o wierze pełnej, niezachwianej etc., popartej pełną świadomością- tu się zgadzam.

Myślę też, że wierze można pomóc poprzez działanie (oczywiście od wewnątrz, bo od zewnątrz to już jest przemoc) np. - 'w zasadzie to nie wierzę, ale co mi szkodzi sprawdzić' - tu wkracza więc intencja, wola.

Wgląd nie zawsze pojawia się na zasadzie 'click i już ' - czasem wymaga przygotowań, prób, doświadczeń itd.by to 'click i już' zaistniało.

Nadzieja ma już pełną wiarę ale jeszcze nie ma pewności, czy sił wystarczy. Natomiast miłość to już pewnik - kocham albo nie kocham - nie można kochać tylko troszkę.

Mam nadzieję (ale wiary pełnej nie :);)), że nie poróżnią nad słowa :)

Również zdrówka

 

 

Opublikowano

@iwonaroma Słowo radykalnie akurat bardzo pasuje do wiary, której twarzą jest jakikolwiek bóg. To dość zerojedynkowa relacja, do takiej się w swojej wypowiedzi odnosiłam i zdaje się, że również Ty Iwonko w wierszu. W każdym innym kontekście można sobie pozwolić na dywagacje. Piszesz, że nie można kochać troszkę... a wierzyć można? :) 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Co do zasady, za wierszami o Bogu, zarówno przez duże B jak i małe nie przepadam ale zajrzałam przyciągnięta ciekawą dyskusją jaka rozgorzała w komentarzach :) ludzie chyba potraktowali słowo Bóg jako przynależność do religii stąd użycie określenia "każdy" uwiera niczym kamyk w bucie. Jak rozumiem chodziło Tobie o zwyczajne bycie na ewolucyjnej ścieżce, na której każda istota przebywa, tak? Na ścieżce poszukiwania prawdy, bez względu na to jakim systemem wartości się włada i jaki się osiągnęło zapas wewnętrznej głębi i poziomu świadomości to i tak wszyscy podlegają tym samym prawom uniwersum, realizując zapis celu istnienia wszechświata jako takiego. Czyli podświadomie lub świadomie poszukują siebie, sensu swego życia i poprzez wyciąganie wniosków z tego co doświadczają budują i poszerzają samych siebie. Lub dokonują rozpadu stając się nicością jeśli nie zrealizują ewolucyjnego planu. Ale nawet pustka czy egzystencjalny niebyt jest częścią doświadczenia zatem i one wpisują się w pewnym sensie w bycie na ścieżce, nawet jeśli jest to droga ku upadkowi. Reasumując, każdy obserwator życia podlega tym samym prawom czy tego chce czy nie. Czy dobrze pojmuję myśl przewodnią utworu? :)

Dlatego lepiej dążyć do wiedzy, a nie wiary :) wiara czerpie tylko z jednego poziomu czy też narzędzia, czasem bywa to serce, a czasem umysł. Wiedza natomiast, w znaczeniu mądrość, korzysta aż z trzech dóbr poznania w jakie istota człowiecza została wyposażona: umysł, serce, intuicja. Gdy włada lejcami wszystkich żywiołów wspina się na wyżyny świadomości i połączenia ze swoją wyższą jaźnią. Ja tam osobiście większej różnicy między ateistą czy osobą religijną w tym względzie nie widzę :) każdy błądzi po trajektorii własnych małych, czasem większych prawd - ocierając się okazjonalnie o coś większego i piękniejszego niż oni sami. Ale jak napisała wyżej @iwonaroma tak pięknie się różnimy ... i nie kłócimy

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez emwoo (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@emwoo :) świetnie to wszystko opisałaś, w ten sposób rozumuję i czuję - choć nie potrafiłabym tak rzetelnie i logicznie tego przedstawić.

Ja osobiście nie reprezentuję żadnej religii co nie znaczy, że nie korzystam z tego i owego ;) (dlaczego mam się ograniczać:)). 

Przyznaję, że słowa 'Bóg' użyłam nieco prowokacyjnie, bo gdybym zapisała 'każdy jest na duchowej ścieżce ' do pola do przemyśleń być może by nie było, choć być może niektórzy i tak niezaakceptowaliby słowa 'duchowej' ;)

Język bywa nieprecyzyjny przez swoją wieloznaczność i dlatego budzi emocje. Ale to dobrze, bo emocje powinny się uzewnętrznić, by nie gniotły od środka.

Z tą wieloznacznością i skomplikowaniem języka jeszcze bardziej ma się do czynienia podczas tłumaczeń. Poczytuję teraz Jogasutry Patańdźalego w dwóch tłumaczeniach: Gustavo Dauster'a i Chip'a Hartranfa ( i oczywiście potem jeszcze polscy tłumacze ;)). Gustavo nie na problemu z użyciem słowa 'Bóg' natomiast Chip unika tego słowa jak ognia :)) i nazywa go 'czystym widzem ' ;) Niektóre sutry brzmią wręcz zupełnie inaczej, niosą jakby inny przekaz. Stąd istotne jest posługiwanie się nie tylko rozumem (w wąskim rozumieniu - sprawności intelektualnej) ale też intuicją i sercem - jak piszesz, by - póki nie jesteśmy u źródła - nie utopić się w oceanie :)

Dziękuję za wypowiedź i serdecznie pozdrawiam:))

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z sutr kojarzę sutrę serca śpiewaną w sanskrycie - słowa niosą przekaz oscylujący na krawędzi paradoksów... coś w stylu "nie ma drogi" i "nie ma braku drogi" etc. Ja się generalnie fantastycznie czuję właśnie w takiej przestrzeni, gdzieś na styku przeciwieństw, przy ich jednoczesnym braku

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To tak jakby materia Wszechrzeczy wisiała sobie właśnie na takiej przędzy wymykającej się wszelkim określeniom, a słowa, które z natury są osadzone w dualiźmie nie wyrażają stanu faktycznego. Poprzez spolaryzowany zasób określeń już sama próba wyrażenia językiem głębi zjawisk przekłamuje prawdę Absolutu

I ten "czysty widz" ... ależ genialne określenie, jestem zachwycona

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak widzisz nie tylko ja zwracam Ci na to uwagę a to oznacza, że Twoje przemyślenia w stosunku do mnie i innych są nic nie warte. To TY nie potrafisz sobie wyobrazić innego życia a nie JA.

Tak trudno dopuścić do siebie, że ktoś inny może potrzebować i poszukiwać czegoś innego?

Od siebie dodam, że naprawdę należy się wystrzegać osób, którym wydaje się, że wiedzą lepiej.

Obudź się.

Właśnie jest zupełnie odwrotnie. To właśnie ta dojrzałość duchowa zapewnia realistyczne spojrzenie na świat i życie odcinając się od domysłów i bzdur. Innymi słowy, w tym wszystkim to nie ja jestem pączkiem, ale o tym dowiesz się, jak będziesz umierać.

Pozdrawiam

W STU procentach się z Tobą zgadzam. Bardzo często patrząc, jak się nadużywa na przykład symbolu ukrzyżowania myślę, że mogli by już dać odpocząć Jezusowi; wycierpiał się wystarczająco dużo. A tak bardziej przyziemnie to ludzie powinni brać po prostu odpowiedzialność za swoje postępowanie a nie liczyć na cuda.

 

Bardzo płytka i bardzo interesowna jest Twoja wiara. Gdybym wierzył to... wstydziłbym się za Ciebie.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Szczyt ignorancji i zakłamania. Niestety. Sama nie wiesz tak naprawdę o czym piszesz, ale jednak piszesz przypisując innym atrybuty, których sama nie rozumiesz. I jak tu z kimś takim rozmawiać o Bogu?

 

Ale tak nie napisałaś bo chciałaś być kontrowersyjna i tyle. Wiara, jako prowokacja. Brawo. Dodam, że są osoby, które zakończyły swoje poszukiwania duchowe.

A język jest na tyle precyzyjny, że można go z powodzeniem używać w celu opisania wszystkiego. Jeśli dal Ciebie język jest zbyt nieprecyzyjny to może naucz się wyrażać swoje myśli we właściwy sposób?

 

Jak mam cenić, doceniać i liczyć się ze zdaniem osoby, która tak na prawdę nie wie o czym pisze??? Bo taki język?

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ja użyłabym słowa "każdy" w nieco inny sposób: W "każdym" człowieku jest zaszczepiona pewna tęsknota - pewien niepokój, pewne dążenie do czegoś większego, lepszego.., do piękna. Tez tego własnego, w sobie. Ale nie każdy podąża za nią i dlatego - nie każdy "poszukuje". W tym miejscu działa nasza wolna wola i nasza odpowiedzialność - tez w nas zaszczepione, ale nie zawsze - z róznych przyczyn - w pełni działające.

 

To moje aktualne spojrzenie i rozpoznanie, które oczywiście róniez nie jest pełne.

Odważny wiersz :) Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

:)) zgadza się, język jest dualny choć nie wyklucza się, mimo to, znalezienie wspólnego języka :)) 

 

 

 

 

:) Rozumiem. Tak, tęsknota, potrzeba by wyjść z własnego formatu do czegoś większego - i lepszego :)

Dziękuję i również pozdrawiam:)

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...